Wsparcie UE: Nowa pula pieniędzy unijnych na szkolenia i rozwój ma trafić przede wszystkim do małych i średnich firm. Czy wykorzystają tę szansę?
Przedsiębiorcy z małych i średnich firm dotychczas rzadko korzystali ze szkoleń. Zapytani przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) o przyczynę, najczęściej odpowiadali, że rynek szkoleniowy nie ma dla nich i ich pracowników oferty.

Jest w tym trochę racji, bo firmy szkoleniowe skupiają się raczej na korporacjach, których działy HR nie dość, że znają potrzeby szkoleniowe pracowników, to jeszcze mają na to spore budżety. Ale jest też druga strona medalu: brak przekonania właścicieli mniejszych firm w sens inwestowania w szkolenia i doradztwo.
— Powodów jest kilka, a do najważniejszych zaliczyłbym krótkoterminowość działania, niewystarczające kompetencje przedsiębiorców i brak rozeznania w rynku szkoleniowym — komentuje Aleksander Drzewiecki, prezes firmy szkoleniowej House of Skills.
Sektorowa specyfika
Badania sektora MSP prowadzone przez Konfederację Lewiatan wskazują, że przedsiębiorcy na ogół działają w bardzo krótkiej, najczęściej trzymiesięcznej perspektywie czasowej i rzadko tworzą długofalowe strategie rozwoju.
— Nie sprzyja to decyzjom o inwestowaniu w ludzi, bo ono zwraca się raczej po kilku latach, a nie po kilku miesiącach — mówi Aleksander Drzewiecki. Uważa też, że wielu menedżerów ma luki kompetencyjne, które ograniczają ich zdolność do osiągnięcia sukcesu w roli kierującego i lidera firmy. Dochodzi do tego słaba znajomość oferty rynku usług szkoleniowych i mała wiedza o sposobach określania celów rozwojowych, diagnozowaniu potrzeb szkoleniowych, wdrażaniu wyników szkoleń.
— Kończy się to wybieraniem niedopasowanych lub niskiej jakości szkoleń, brakiem przełożenia ich na efekt biznesowy i w rezultacie pogłębiające się przekonanie o braku odpowiedniej oferty — wskazuje prezes House of Skills.
A Piotr Piasecki, prezes Polskiej Izby Firm Szkoleniowych (PIFS), dorzuca jeszcze jeden problem: nieodpowiednią komunikację pomiędzy firmami szkoleniowymi a przedsiębiorcami.
Jego zdaniem, nowe rozdanie unijnych pieniędzy wymaga od szkoleniowców i doradców zainteresowanych współpracą z sektorem MSP sporych zmian. Po pierwsze: zrozumienia specyfiki ich działania i potrzeb, a po drugie — innego informowania o ofercie, mówienia do przedsiębiorców innym językiem, bo dotychczas propozycje były dla nich niezrozumiałe.
— W dużych firmach mówi się o projektach rozwojowych, działaniach wspomagających biznes, o pewnej logice wiązania kompetencji z konkretnymi wynikami. Logika przedsiębiorców jest taka: jeśli szkoleniowiec powie mi, jak wygrywać przetargi, jak zarządzać finansami, żeby spiąć budżet, jak zyskać klientów i prześcignąć konkurencję, to ja to szkolenie kupię. Przedsiębiorcy myślą racjonalnie. Oczekują konkretnych, zrozumiałych dla nich rozwiązań, które przyniosą im konkretne korzyści. Np. chcą poprawy relacji handlowców z klientami, wyeliminowania problemu demotywacji pracowników czy zbyt dużej rotacji itd. I chcą mieć pewność, że to, co oferuje firma szkoleniowa, wiąże się z ich problemami — zauważa Piotr Piasecki.
Inne podejście
Kłopotem jest jednak także brak wiedzy przedsiębiorców o tym, jakich szkoleń lub doradztwa potrzebują oni i ich pracownicy.
— Firmy z sektora MSP często nie mają strategii działania, ale tylko pewnego rodzaju koncepcję, np. chcą rosnąć, rozwijać się w jakimś kierunku, zdobyć nowych klientów, nowy rynek, wyprzedzić w czymś konkurencję. Radziłbym im, aby ich refleksja o potrzebach szkoleniowych czy rozwojowych bazowała na ocenie ich aspiracji i celów oraz zestawieniu jej z tym, z czym sobie nie radzą. Jeśli przedsiębiorca zrobi taki przegląd, będzie wiedział, co jest problemem, czego potrzebuje, a firma szkoleniowo-doradcza dowie się, od czego zacząć. Należy informować szkoleniowców o problemach i oczekiwać, żeby przełożyli to na język szkolenia. Firma szkoleniowa powinna zaś jasno mówić, do czego się zobowiązuje: jakie środki proponuje i co to firmie może dać. To zresztą ma odzwierciedlenie w kodeksie dobrych praktyk oraz Standardzie Usługi Szkoleniowej PIFS — podpowiada Piotr Piasecki.
Szefowie małych i średnich firm często uważają, że inwestycja w ludzi jest niepewna. Nie ma przecież żadnych gwarancji, że pracownik z lepszymi kompetencjami nie odejdzie do konkurencji.
— Poza tym w małych firmach nielicznych pracowników, którzy mają często dużo większy zakres obowiązków niż pracownicy korporacji, trudno zastąpić. Dlatego warto podpowiadać przedsiębiorcom inne rozwiązania, np. szkolenia w trakcie wykonywania przez pracowników pracy [tzw. on the job — red.] lub inne formy wspomagania — dodaje Piotr Piasecki. Firmy szkoleniowe muszą też zdawać sobie sprawę z tego, że menedżerowie z mniejszych firm nie są skłonni płacić za szkolenia tyle, ile płacą korporacje.
Po pierwsze menedżer
Eksperci rynku szkoleń uważają, że przedsiębiorcy powinni zacząć od siebie — zadbać o rozwój swoich umiejętności dotyczących planowania strategicznego, efektywności biznesowej, zarządzania ludźmi, prowadzenia biznesu.
— Efektem takiej inwestycji będzie wzrost świadomości biznesowej, a za nim — gotowości do rozwijania pracowników. Z tego punktu widzenia zwrot z każdego złotego publicznych pieniędzy, w tym unijnych, zainwestowanego w rozwój przedsiębiorców będzie wielokrotnie wyższy niż z inwestycji w ich pracowników — twierdzi Aleksander Drzewiecki.
W nowym rozdaniu unijnymi pieniędzmi można sfinansować usługi szkoleniowo-rozwojowe z zakresu m.in. doradztwa, mentoringu, coachingu, a więc takie, które przedsiębiorcy mogą kupić wprost dla siebie, a nie dla pracowników.
Podpis: Dorota Czerwińska