Wątpliwe referencje wiceprezesa ARP

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2012-10-23 00:00

Porażka w małej firmie i druzgocąca opinia audytora nie przeszkadzają w zdobyciu posady w strategicznej spółce skarbu państwa. Piotr Majchrzak nie ma sobie nic do zarzucenia

O tym, że walne One-2-One, niewielkiej spółki giełdowej, nie udzieliło absolutorium prezesowi Piotrowi Majchrzakowi, członkowie rady Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) nie mogli wiedzieć, ponieważ obradowali dwa dni wcześniej. A szkoda, bo być może zawahaliby się, podejmując decyzję o powołaniu go na wiceszefa państwowej agencji o aktywach wartych 4 mld zł. Choć tak naprawdę wątpliwości członków rady i kontrolującego ARP ministra skarbu powinna wzbudzić wydana kilka miesięcy wcześniej, w marcu 2012 r., opinia audytora One-2-One. Uznał on, że sprawozdanie finansowe spółki za 2011 r. „nie przedstawia prawidłowo i rzetelnie wszystkich informacji istotnych dla oceny sytuacji majątkowej i finansowej grupy kapitałowej, jak też wyniku finansowego” oraz nie odpowiada wymogom standardów międzynarodowych i ustawy o rachunkowości.

Zastrzeżeń było tyle, że audytor odmówił wydania pozytywnej opinii. Takie zdarzenie w spółce giełdowej to ewenement. Choć opinia audytora jest powszechnie dostępna, resort skarbu, właściciel agencji i rada nadzorcza ARP, badając zawodowy życiorys kandydata, najwyraźniej się na nią nie natknęli.

— Przyznaję, że to istotna informacja. Zwrócę się o wyjaśnienia do wiceprezesa Majchrzaka — komentuje Elżbieta Paradowska, szefowa rady nadzorczej ARP. Po pytaniach „PB” zrobiło to już ministerstwo skarbu (MSP). Wnioski? Oszczędny komentarz MSP wskazuje, że postanowiło udzielić wiceprezesowi agencji kredytu zaufania.

— Będziemy na bieżąco oceniać zarząd ARP przez pryzmat powierzonych obowiązków i efektów pracy — mówi Magdalena Kobos, rzecznik MSP.

Audytor się czepia

Piotr Majchrzak zwraca uwagę, że oceniano całe jego zawodowe CV, a nie „wyrwaną z kontekstu” opinię audytora One-2- -One, z którą się nie zgadza.

— Zdaniem władz spółki, sprawozdanie finansowe było prawidłowe. Główna rozbieżność dotyczyła rezerw na karę nałożoną na firmę przez urząd celny. Audytor domagał się rezerw, które — w opinii spółki — nie były konieczne. Nasze zdanie wkrótce znalazło częściowe potwierdzenie: izba celna obniżyła karę o połowę, a decyzji nie nadała klauzuli natychmiastowej wykonalności, co dało spółce szansę na odwołanie się do sądu administracyjnego — tłumaczy Piotr Majchrzak.

Audytor podnosił też m.in. kwestię nieprzedłużenia kredytu i niemożności kontynuowania działalności One-2-One w związku z nadmiernym zadłużeniem.

— Informowaliśmy, że bank chce zgodzić się na rolowanie kredytu na rok. I tak się stało po wydaniu opinii. Zapewnialiśmy też, że istnieje możliwość pozyskania inwestora i dziś znajduje to potwierdzenie: powinien pojawić się w One-2-One do końca października — mówi Piotr Majchrzak.

Niespełnione obietnice

Jeśli wprowadzenie inwestora się nie powiedzie, spółka prawdopodobnie zbankrutuje. Nie jest w stanie spłacać długów. Majchrzak pojawił się w niej w styczniu 2010 r., kupując 7,5 proc. akcji. W grudniu 2010 r. został prezesem i obiecał, że przekształci One-2-One w holding spółek działających na pograniczu technologii, mediów i internetu. W lutym 2012 r. mówił o utworzeniu na bazie spółki funduszu venture capital o aktywach 40 mln zł. Nic z tego nie wyszło. Kiedy obejmował stery firmy, była warta 46 mln zł, kiedy składał rezygnację— zaledwie 3 mln zł. Gorzkich słów Majchrzakowi nie szczędzą fundusze (Quercus TFI, Skarbiec TFI i Allianz TFI), które straciły na akcjach One-2-One nawet 90 proc. O uciekaniu z tonącego okrętu mówią inwestorzy indywidualni, wylewający żale na forach internetowych. Piotr Majchrzak twierdzi, że krytyczna sytuacja One-2-One to nie rezultat jego złych decyzji, ale splot niezależnych okoliczności.

— Najpierw dostałem fałszywe informacje o standingu firmy, m.in. o tym, że pojawią się 4 mln zł ze sprzedaży czeskiej spółki zależnej. Potem główny biznes One-2-One, czyli konkursy SMS, praktycznie zniknął z rynku. Wreszcie, kiedy rok po zakupie akcji wszedłem do zarządu i próbowałem przeorientować firmę, okazało się, że groźba milionowej kary nie pozwala na pozyskanie jakichkolwiek pieniędzy. Po prostu zabrakło gotówki. Ja jej już nie miałem: straciłem na One-2-One kilka milionów złotych — przekonuje Piotr Majchrzak.