Wciąż brakuje sanatorów firm
Zatrudnienie menedżerów do ratowania przedsiębiorstw
Specjaliści z branży doradztwa personalnego są zgodni: krajowych menedżerów, których można określić mianem doktorów firm, można policzyć na palcach co najwyżej dwóch rąk.
Na Zachodzie tę grupę fachowców określa się mianem „company doctors”. Najczęściej scenariusz jest taki: gdy firma zaczyna gwałtownie tracić rynek, potrzebna jej jest szokowa terapia. Ponieważ stary management nie jest zwykle na nią gotowy, zatrudnia się fachowca z zewnątrz, którego zadaniem jest wyprowadzenie, w określonym czasie, firmy na prostą i uzyskanie wyznaczonych przez właścicieli wyników finansowych.
Nie trzeba dodawać, że posunięcia takiego wynajętego menedżera są czasami bardzo bolesne dla pracowników restrukturyzowanego podmiotu. Po zrealizowaniu wyznaczonych zadań, taki doktor firmy odchodzi i po kilkumiesięcznym wypoczynku podejmuje się kolejnego zadania.
Łapanie talentów
— Myślę, że jest już kilku krajowych menedżerów — doktorów. Można byłoby ich jednak policzyć na palcach najwyżej dwóch rąk. Znalezienie takiego fachowca do konkretnej branży byłoby szczególnie trudnym zadaniem — mówi Agnieszka Podsiadlik z firmy doradztwa personalnego DK Selection.
— Na świecie tacy fachowcy mają już renomę. Niestety, brakuje ich u nas. Żeby „wyrobić sobie nazwisko”, trzeba zrealizować co najmniej dwa, trzy projekty naprawcze. Rodzimi menedżerowie nie mieli takiej szansy w ciągu dziesięciu lat funkcjonowania w miarę normalnej gospodarki — dodaje Piotr Wielgomas z BIGRAM.
Więcej optymizmu wykazuje Tadeusz Mężykowski z H. Neumann International.
— Taka grupa już zaczyna się tworzyć. Zauważyłem zaciekawienie menedżerów, którym proponowaliśmy podobne zadanie. Mówiąc wprost, prawdziwe talenty otrzymują już pierwsze zlecenia — dodaje.
Łatwiej pisać
Specjaliści z branży doradztwa personalnego wskazują na różne cechy, którymi powinni charakteryzować się doktorzy firm.
Według Agnieszki Podsiadlik, muszą szybko rozpoznawać problemy i identyfikować słabe punkty przedsiębiorstwa. Do tego winni wykazać się silną osobowością, która pozwala im „przepchnąć” niepopularne decyzje, takie jak zwolnienia pracowników i cięcia finansowe. Wreszcie, nie mogą obawiać się ryzyka, którego podjęcie jest nieodzowne w przedsiębiorstwie znajdującym się w trudnej sytuacji.
— W takim przypadku fundamentami są wiedza i doświadczenie. Konsultant z firmy doradczej, który wcześniej nie pracował w przedsiębiorstwie, nie da sobie rady w krytycznej sytuacji. Łatwiej jest bowiem pisać o trudnych posunięciach niż osobiście wdrażać je w życie — uważa Tadeusz Mężykowski.
Tylko aspekt wykonawczy
Andrzej Maciejewski z Kienbaum Polska zwraca uwagę, że rola doktorów firm wcale nie musi być pierwszoplanowa.
— Na dobrą sprawę cały czas mówimy o aspekcie wykonawczym. Faktem jest, że przy zmianach potrzebny jest nowy lider. Jednakże większe znaczenie ma nowa strategia firmy. Zwykle powstaje w firmach konsultingowych. Menedżer — doktor firmy — dostaje wówczas narzędzia w postaci dokumentacji i propozycji działań. Dlatego śmiem twierdzić, że aspekt wykonawczy może mieć drugorzędne znaczenie — uważa Andrzej Maciejewski.
ZAROBKI „LEKARZY”: Z takimi fachowcami podpisuje się kontrakty menedżerskie. Oczywiście zarabiają duże pieniądze. Trudno mówić o konkretnych liczbach, ale w grę wchodzą sumy powyżej 10 tys. dolarów miesięcznie — mówi Agnieszka Podsiadlik z DK Selection. fot. BS
PROPOZYCJA DLA SKARBU: Z pomocy takich menedżerów powinien korzystać Skarb Państwa, przygotowujący spółki do prywatyzacji. Po przeprowadzeniu kuracji właściciel mógłby uzyskać za przedsiębiorstwo wyższą cenę — uważa Tadeusz Mężykowski z H. Neumann International. fot. BS