Węgierski przewoźnik dysponuje flotą ponad 3,5 tys. pojazdów, co oznacza, że jest jedną z największych firm transportowych w Europie. Polski Link, którego centrum operacyjne mieści się w podwarszawskiej Wiązownie, ma ponad 1 tys. jednostek transportowych, w tym m.in. naczepy mega (średni wiek pojazdów to niespełna 1,5 roku), a oprócz tego pięć baz transportowych w ważnych dla komunikacji w Europie miejscach: Gliwicach, Łodzi, Poznaniu, Wrocławiu i belgijskim Ghent, a także oddział spedycyjny we Wrocławiu.

Założona pod koniec lat 80. firma dziś zatrudnia kilkuset pracowników. Węgrzy muszą przeprowadzić emisję, by stać się właścicielami polskiego przewoźnika. Większość, bo 32 mln EUR z sumy 50 mln EUR, jaką firma spodziewa się pozyskać od inwestorów, ma być przeznaczona właśnie na sfinansowanie akwizycji. Pozostałe 18 mln EUR zasiliłoby kapitał pracujący.
— To dobry moment, aby realizować założenia naszej strategii rozwoju. Widzimy duże możliwości rozwoju na europejskim rynku transportu drogowego — uzasadnił pomysł przejęcia polskiej firmy cytowany przez Reutera Ferenc Lajko, wiceprezes firmy Waberer’s. Giełda w Budapeszcie jest obecnie zdominowana przez cztery spółki określane tam blue chipami. Waberer’s mógłby stać się piątym.
Zdaniem Moniki Kiss, analityka z biura brokerskiego Equilor, której słowa przytacza agencja, firma z racji swej wielkości mogłaby stać się przedmiotem zainteresowania zagranicznych inwestorów. Przychody transportowej spółki w 2016 r. wyniosły 572,4 mln EUR. W ofercie sprzedawane mają być zarówno nowe, jak i stare akcje spółki Waberer’s, będące własnością funduszy CEE Transport Holding BV.
Prawie rok temu, gdy założyciel przewoźnika György Waberer odchodził na emeryturę, fundusze stały się głównym akcjonariuszem spółki. Na razie przyszły debiutant nie ujawnia, ile starych papierów miałoby zmienić właściciela. Zadeklarował jednak, że po wejściu na giełdę jego free float miałby być wyższy niż 50 proc.