Prezydent RP. Nowej głowy naszego państwa oczekujemy niczym jakiegoś salwatora. Pewne jest tylko jedno — w piątek 23 grudnia 2005 r. złoży ona w Sejmie ślubowanie i obejmie pięcioletnią kadencję. Coś nam się jednak wydaje, że gdyby w Polsce obowiązywała ordynacja z Ukrainy, dopuszczająca oddanie głosu ważnego bez wskazywania kandydata (przez postawienie krzyżyka w dodatkowej kratce) — właśnie taki Mr Nobody otrzymałby w tegorocznych wyborach prezydenckich najwięcej głosów...
Prezes Rady Ministrów. Znalezienie człowieka, któremu prezydent z czystym sumieniem wręczy akt desygnowania — przekonany, iż nowy premier nie tylko skleci jakiś rząd (o to najłatwiej), ale także wdroży spójny i sensowny program gospodarczy — wydaje się jeszcze trudniejsze niż wybór samej głowy państwa! Na razie koncepcje przewodzących w wyborczych sondażach partii, czyli Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości, pasują do siebie jak pięść do nosa.