W górę: Lech Wałęsa
Trzydzieści lat temu otrzymał pokojowego Nobla, stał w muzeum figur woskowych Madame Tussauds (nieistniejąca już filia w Kopenhadze), został pierwszą w dziejach głową państwa polskiego wybraną w powszechnym głosowaniu obywateli, jego imieniem nazwano port lotniczy w Gdańsku. Ale dopiero biograficzny film „Wałęsa. Człowiek z nadziei” może uznać za wystawiony za życia pomnik. Zanim obraz Andrzeja Wajdy według scenariusza Janusza Głowackiego wszedł na polskie ekrany, już został zgłoszony do Oscara w kategorii nieanglojęzycznej. Lech Wałęsa z wrodzoną skromnością stwierdził, że na złotą statuetkę Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej jego biografia jak najbardziej zasługuje. Na razie nie wiadomo, czy znajdzie się choćby wśród filmów nominowanych, ale scenarzysta i reżyser twarde reguły oscarowej gry doskonale znają. Jeśli amerykańską promocję miałby wspomóc sam bohater, to powinien jak najmniej się odzywać. Jego przemówienie z 1989 r. w Kongresie USA, rozpoczynające się od słów „My, naród”, przeszło do historii dzięki interpretacji tłumacza Jacka Kalabińskiego. Obecnie nasz były prezydent mógłby publicznie przemawiać… Robertem Więckiewiczem.
W górę: Zygmunt Solorz-Żak
Twórca imperium zapoczątkowanego telewizją Polsat (najpierw tylko satelitarną, wysyłającą sygnał z kaset dostarczanych do Holandii — któż to dzisiaj pamięta…) ma wyjątkowy nos do interesów, zatem można jak najlepiej wróżyć jego najnowszemu pomysłowi — poważnemu zajęciu się bankowością mobilną. Polkomtel już na dzień dobry ma w tej dziedzinie ogromną przewagę nad komórkową konkurencją, ponieważ Zygmunt Solorz-Żak utrzymał w swoim biznesowym portfolio niewielki Invest-Bank. Skoro właściciel obu podmiotów jest jeden, to w mobilnym Plus Banku nie będzie występował konflikt interesów. W tym duecie Goliatem jest oczywiście operator komórkowy, a bank to skromny Dawid. Ale efekt rynkowej synergii może dać zupełnie nową jakość, nieosiągalną dla rywali — płatności zbliżeniowe Orange czy T-Mobile wymagają współpracy obcych banków, które liczą przede wszystkim własne zyski.
W dół: Jarosław Kaczyński
Podbudowany prowadzeniem Prawa i Sprawiedliwości w sondażach, prezes ponownie odwiedził, po roku nieobecności, Forum Ekonomiczne w Krynicy- -Zdroju, a także udzielił obszernego wywiadu w kwestiach gospodarczych. O konkretnych zamierzeniach po ewentualnym powrocie PiS do władzy nie powiedział za dużo, odsyłając do przygotowanego programu. Ale zaszokował przedsiębiorców zarzuceniem środowiskom biznesu, że stanowią „przystań dla ludzi dawnego systemu”. Co najbardziej zdumiewa — teza ta dotyczy nie tylko firm dużych i średnich, lecz także małych! A przecież za rok będziemy obchodzili ćwierćwiecze przemian ustrojowych i przez ten czas dorosło całe pokolenie aktywne zawodowo, dla którego tzw. realny socjalizm to abstrakcja. Notabene w jego obaleniu Jarosław Kaczyński miał, wspólnie z bratem Lechem, wielki udział. Po wyborach z 4 czerwca 1989 r. Polska Zjednoczona Partia Robotnicza absolutnie nie zamierzała odejść od steru i dopiero bliźniacy, działając na zlecenie Lecha Wałęsy, przeciągnęli na stronę Solidarności wasali PZPR, czyli Zjednoczone Stronnictwo Ludowe oraz Stronnictwo Demokratyczne. Co umożliwiło powołanie na premiera Tadeusza Mazowieckiego…
W dół: Jarosław Gowin
Odejściem z Platformy Obywatelskiej były minister sprawiedliwości zakończył operę mydlaną, w której występował przez całe wakacje. Rzucił partyjną rękawicę wyborczą Donaldowi Tuskowi, ale od początku doskonale rozumiał, że nie ma szans — dlatego prowadził zastępczą kampanię wśród przypadkowej publiczności. Jego filozofia stała się zrozumiała tylko dla samego autora. Chociaż trzeba przyznać, że wykonał także ukłon wobec przedsiębiorców. Ale żeby cokolwiek ze szczytnych planów zrealizować — trzeba mieć przełożenie na mandaty w parlamencie. Tymczasem dla ewentualnej nowej kanapy konserwatywnej nie ma miejsca na umeblowanej scenie. Dlatego do końca kadencji Jarosław Gowin pozostanie dumnym posłem niezrzeszonym, a później odejdzie w niebyt śladem innego krakusa Jana Rokity.