Wersja końcowa i tak jest już znana

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2020-02-26 22:00

Dzisiejszym głosowaniem Senat kończy pracę nad ustawą budżetową na 2020 r.

Druga izba ma czas na podjęcie uchwały aż do 9 marca, ale skracając okres do 27 lutego, niewątpliwie wychodzi naprzeciwko interesom państwa. Tegoroczny budżet jest bowiem bardzo spóźniony, ukształtowany po wyborach nowy rząd PiS przyjął projekt dopiero… 23 grudnia 2019 r. W ostatnim artykule ustawa zawiera tradycyjny w III RP, urągający zasadom dobrej legislacji zapis wsteczny „wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia, z mocą od dnia 1 stycznia 2020 r.”. Na szczęście podstawą gospodarki finansowej państwa od Nowego Roku jest wspomniany rządowy projekt, ale prowizorka zapowiada się na rekordową. W terminarzu Sejmu najbliższe posiedzenie przewidziano dopiero 25 marca, zatem ogłoszenie budżetu realnie nastąpi mniej więcej na Prima Aprilis. Chyba że wcześniej Sejm zbierze się dodatkowo — ma pilnie debatować nad koronawirusem, to może przy okazji łyknie też budżet.

Kazimierz Kleina z KO, przewodniczący senackiej komisji finansów ocenił, że równowaga budżetu na 2020 r. nie jest prawdziwa.
Fot. GK

Wyniki czwartkowych głosowań Senatu nietrudno przewidzieć. Jeśli większość pod przewodem Koalicji Obywatelskiej ponownie okaże się zdyscyplinowana, to izba przyjmie wiele szczegółowych poprawek. Jeśli jednak frekwencja nawali, natomiast zwarta okaże się mniejszość Prawa i Sprawiedliwości, to uchwalone zostanie puszczenie przez Senat budżetu bez jakichkolwiek poprawek. Ciekawie wypadłby… remis — wtedy nie zostałaby podjęta 27 lutego żadna uchwała, ale izba ma kalendarzowy zapas i oczywiście wróciłaby do tematu przed 9 marca. Końcowy kształt ustawy budżetowej na 2020 r. jest jednak oczywisty — w Sejmie z kolei większość PiS zmobilizuje klub i bezproblemowo odrzuci wszystkie poprawki Senatu, przywracając własną wersję. Najśmieszniejsze, że po całym korowodzie budżet w kształcie, który trafi do Andrzeja Dudy — podpis złożony zostanie błyskawicznie — i do publikacji, będzie nosił datę… 14 lutego, czyli pierwotnego uchwalenia w Sejmie.

Prasa przeciw dyskryminacji

Reprezentacja ENPA (European Newspaper Publishers Association) i EMMA (European Magazine Media Association), z udziałem m.in. polskiej Izby Wydawców Prasy, konferowała z Margrethe Vestager, duńską wiceprzewodniczącą Komisji Europejskiej (KE), kierującą dziedziną „Europa na miarę ery cyfrowej”. Wydawcy gazet i czasopism upomnieli się o sprawiedliwe traktowanie sektora prasowego w UE dostosowującej się do ery cyfrowej. Poparli zarazem ambitny cel KE — utrzymanie wiodącej roli naszej wspólnoty w technologiach cyfrowych tam, gdzie prowadzimy, i nadrobienie zaległości tam, gdzie zostaliśmy w tyle.

Branża oczekuje pilnego zainicjowania regulacji, przeciwdziałającej dominacji megaplatform, takich jak np. Google. Tylko w ten sposób można zapewnić warunki dla utrzymania w UE pozycji sektora prasowego i realnego odgrywania przez media roli czwartego filaru demokracji. Niestety, coraz częściej to dominujące na cyfrowym rynku platformy decydują, czy, gdzie i jaki dostęp do oferty dziennikarskiej i redakcyjnej mają obywatele. Samozwańczo stają się strażnikami informacji istotnych dla rozwoju konkurencyjnych modeli biznesowych. Jedynym rozwiązaniem problemu braku równowagi może być unijna asymetryczna regulacja sektorowa. Powinna obejmować obowiązek udzielania przez megaplatformy niedyskryminacyjnego dostępu wszelkim legalnym publikacjom i usługom oraz wiązać się z zakazem stosowania niepotrzebnych utrudnień.