Śmierć Papieża była testem dla polskich mediów. Po raz pierwszy w historii przez tydzień relacjonowały jeden, wyjątkowo trudny temat, jakim jest choroba i śmierć. Egzamin zaliczyły.
Wisła pogodziła się z Cracovią, Legia z Polonią, kibice Lecha i Pogoni skandowali „przerwać mecz”. To był naprawdę wyjątkowy tydzień dla wszystkich Polaków, którzy żegnali najwybitniejszego rodaka ostatnich stuleci. Człowieka, który porywał tłumy i którego pogrzeb był największym wydarzeniem medialnym ostatnich lat. Ale im smutniej i spokojniej na ulicach, tym goręcej było w newsroomach.
— Podwyższona temperatura panowała u nas od czasu ostatnich hospitalizacji Ojca Świętego. Czwartkowe wieści o pogorszeniu się stanu jego zdrowia dodatkowo nas zmobilizowały. Zachowaliśmy jednak spokój. W takiej sytuacji nie myśli się o słupkach słuchalności, a już na pewno nie o wyścigu, kto pierwszy poda informację o odejściu papieża — mówi Robert Kozyra, prezes Radia Zet.
Medialna obsługa odejścia Jana Pawła II podobała się Davidowi McQuaid, szefowi warszawskiego biura amerykańskiej agencji Dow Jones Newswires.
— Polskie media robiły to w miarę rzetelnie, z powagą, taktem i dobrym smakiem, co nie zawsze udawało się mediom zachodnim. Sprawdziło się standardowe powiedzenie o Polakach, że są najwspanialsi w zrywach, choć z codziennością jest zdecydowanie trudniej — komentuje McQuaid.
Pierwsze było radio
Na wieści o pogorszeniu się stanu zdrowia Jana Pawła II najszybciej zareagowało radio — niektóre stacje już w czwartek, dwa dni przed śmiercią Papieża, zmieniły ramówki i charakter muzyki, a serwisy informacyjne były poświęcone wyłącznie informacjom o papieżu.
Stacje telewizyjne dołączyły dopiero w piątek. Rano zmieniła ramówkę telewizja publiczna, kilka godzin później TVN, a ostatni zareagował Polsat. Piątkowy wieczór upłynął w największych stacjach telewizyjnych i radiowych pod znakiem programów na żywo, rozmów z zaproszonymi gośćmi i relacji reporterów z Krakowa, Wadowic czy Watykanu. Pojawiały się też audycje o Papieżu i relacje z pielgrzymek.
Dość szybko okazało się, że stacjom brakuje pomysłu. Pojawiały się ciągle te same wypowiedzi Papieża, wszyscy pokazywali bardzo podobne zdjęcia, a przez studia przewijali się ci sami eksperci. Do tego stopnia, że w pewnym momencie TVN zapowiedziała, że gościem będzie „kolejny dominikanin”.
— Największy błąd wszystkich stacji polegał na schematyzmie, widocznym w materiałach ikonograficznych czy w puszczaniu na okrągło muzyki poważnej przez stacje radiowe. Nie zdecydowano się na bardziej autorskie pomysły, na oryginalne podejście do tematu — mówi Wiesław Godzic, medioznawca, profesor Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Zdaniem Davida McQuaid, w pierwszych dniach rzucało się w oczy zwyczajne nieprzygotowanie mediów — zwłaszcza telewizji.
— Mam wrażenie, że dopiero od poniedziałku czy wtorku media elektroniczne złapały właściwy rytm. Myślę, że do końca nie były przygotowane na te wydarzenia, nie zgromadziły odpowiedniej puli przygotowanych wcześniej materiałów, by zapełnić ramówkę. Nadrabiały szaleńczą pracą i improwizacją — ocenia David McQuaid.
Lepiej spisały się gazety. Miały łatwiej, bo opublikowały dawno przygotowane gotowce. Dzienniki ogólnopolskie miały specjalne darmowe wydania poświęcone Janowi Pawłowi II. Pełne Papieża były też tygodniki społeczno-polityczne. Po tekstach widać było, że zamówiono je z dużym wyprzedzeniem — nikt zresztą nie byłby w stanie przygotować ich w takiej obfitości w jeden czy dwa dni.
— To było dobrze przygotowane, zarówno merytorycznie, jak i ilustracyjnie — mówi Wiesław Godzic.
Zmiana klimatu
O ile w pierwszych chwilach po śmierci Papieża reakcja mediów była niemalże histeryczna, a telewizje i radia przedstawiały prawie wyłącznie płaczących ludzi, o tyle z dnia na dzień relacje były coraz bardziej stonowane i różnorodne. I w sumie —coraz ciekawsze. Może dlatego, że coraz więcej czasu poświęcano na pokazanie nauki Papieża, ciekawostek, na przedstawienie jak życie i śmierć Ojca Świętego przekładają się na sytuację tzw. zwykłych ludzi. RMF sprawdzało, czy działa giełda samochodowa po śmierci Jana Pawła II, TVN 24 nadała wypowiedzi osób różnych profesji, mówiących, co będą robić w momencie pogrzebu.
— Tak zwani zwykli obywatele są często ciekawsi od profesjonalistów. Media doceniły wartość tego typu relacji — mówi Jarosław Sellin, członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (KRRiT).
Usiłowały to naśladować radio i telewizja publiczne, ale zbyt często wpadały w konwencję melodramatu, niestrawną po kilku sekundach.
— W „Trójce” ktoś wspominał młodego chłopaka, któremu Papież zawiązał but. To najprostsza metoda, ale prowadzi do eskalacji religijnego kiczu — mówi Wiesław Godzic.
Wykorzystali szansę
Wśród stacji radiowych najlepiej wypadły ogólnopolskie RMF FM i Radio Zet, całkiem nieźle spisał się TOK FM. Miały najświeższe informacje, zerwały ramówkę na rzecz programu na żywo, gdzie rozmowy z zaproszonymi gośćmi przeplatały się z materiałami o papieżu. Dla walczącego o życie Tok FM odejście Jana Pawła II było ogromną szansą, bo stacjom informacyjnym najłatwiej zabłysnąć przy okazji wielkich wydarzeń.
— Stacja bardzo dobrze wypadła, ale mam świadomość, że jestem jedną z nielicznych osób, która wie, że oni w ogóle istnieją — komentuje Sellin.
Dużo lepiej wykorzystała sytuację TVN 24, która też jest kanałem niszowym, ale już wcześniej wyrobiła sobie dobrą markę. Teraz ma szansę na znaczące wzmocnienie pozycji. Przez ostatni tydzień informacyjny kanał włączali prawie wszyscy.
— Polacy poznali kanały tematyczne i wiedzą już, gdzie sięgać w krytycznych momentach. Problemem TVN 24 jest mały zasięg, ale sądzę, że teraz każdy rozsądny kablarz weźmie tę stację — mówi Jarosław Sellin.
Kochamy bezkrytycznie
Media świetnie wyczuły wrażliwość Polaków. Relacje w stacjach radiowych i telewizyjnych oraz opisy w gazetach czy czasopismach były bardzo stonowane, mało było sensacyjności. Tylko kilka gazet pokazało zbliżenia zmarłego Papieża.
— Jestem zbudowany wykazywaną przez media wrażliwością — podkreśla Jarosław Sellin.
Ale miłość Polaków do Jana Pawła II jest bezkrytyczna, zwłaszcza miłość przekazywana przez radio i telewizję.
— Oprócz programów o tym, jak ważny był Papież, przydałyby się materiały mówiące, że był też kontrowersyjny. Niektóre jego posunięcia nie zyskiwały poklasku nie tylko wśród ateistów czy ludzi innych wyznań, ale nawet wewnątrz Kościoła. W polskich mediach mało kto to zauważył — mówi David McQuaid.
Ważniejsze niż pieniądze
Od ponad tygodnia z prasy, radia i telewizji zniknęły reklamy.
— Śmierć Papieża spowodowała, że codzienna działalność została zawieszona. Nawet nie debatowaliśmy nad zaprzestaniem emisji reklam czy zmiany niektórych treści redakcyjnych. Wszystko robiliśmy spontanicznie i z potrzeby serca — zapewnia Wanda Rapaczyńska, prezes Agory, wydawcy „Gazety Wyborczej”.
— To pewien gest, mówiący o tym, że są rzeczy ważniejsze niż pieniądze. Co do tego jest taka niema zgoda reklamodawców i mediów — dodaje Jakub Benke, prezes domu mediowego Starcom.
Jego zdaniem, tygodniowa przerwa w kampaniach nie będzie miała wpływu na rynek reklamowy.
— Klienci planują wydatki w skali roku. Większość tych budżetów będzie przeniesiona na późniejszy okres, faktyczne straty okażą się nikłe — mówi Jakub Benke.
Zniknęły reklamy, podobnie kolorowe dodatki ale... spece od promocji nie wytrzymali. Już we wtorek „Fakt” rozdawał obrazek z Janem Pawłem II, opatrzony oczywiście logo dziennika, w czwartek portrety Papieża dorzuciły „Gazeta Wyborcza” i „Rzeczpospolita” — także z dużym logo.
Co dalej?
Na ile ostatnie wydarzenia zmieniły media — to przedmiot przyszłych badań. Podobnie jak próba odpowiedzi na pytanie, czy największa od czasów Solidarności fala entuzjazmu, jaka przetoczyła się przez nasz kraj, jest w stanie przerodzić się w trwałą poprawę życia społeczno-politycznego, którego media są przecież tylko odbiciem.
Lech Wałęsa powtarza, że przez kilka lat przekonał do oporu wobec komunistów zaledwie kilka osób, zaś po pierwszej pielgrzymce Papieża Solidarność nagle rozrosła się do kilku milionów.
David McQuaid przypomina, że człowiek naprawdę dojrzewa wtedy, gdy umierają jego rodzice.
— Może podobnie stanie się w przypadku Polaków, którzy dojrzeją po stracie Ojca — mówi szef warszawskiego biura Dow Jones.