Od tygodnia w Prokuraturze Rejonowej w Gdyni leży zawiadomienie o możliwości popełnieniu przestępstwa przez wiceprezesa Wilbo – Tomasza Kustrę, które złożył Konrad Wilandt, członek rady nadzorczej delegowany do zarządu spółki. Od tego czasu obie strony milczą. Z Konradem Wilandtem nie ma kontaktu. Od środy, dzień w dzień słyszymy to samo tłumaczenie:
- Pana Wilandta nie ma teraz w firmie i jest niedostępny – mówi Marzena Chrostowska, szef biura zarządu Wilbo.
Dwaj najwięksi akcjonariusze spółki - Dariusz Bobiński i Waldemar Wilandt (ojciec Konrada Wilandta) umywają ręce i odsyłają do kontaktu z zarządem. Z tym, że druga część zarządu, czyli Tomasz Kustra, na którego złożono ów donos, również ma nie wiedzieć, o co chodzi.
- Zawiadomienie wpłynęło do nas 28 czerwca i jedyne, co mogę powiedzieć to, że dotyczy niegospodarności związanej z działaniem jednego z członków zarządu. Czynności sprawdzające będą trwały do 30 dni – twierdzi Witold Niesiołowski, prokurator rejonowy w Gdyni.
Nieco więcej samo Wilbo napisało w giełdowym komunikacie. Ma chodzić o „bezprawny wywóz maszyn i urządzeń stanowiących własność Wilbo”, które zostały przewiezione z zakładu Wilbo do zakładu Seko. Obie spółki są w trakcie procesu połączenia, a Tomasz Kustra jest wiceprezesem obu z nich. Majątek Wilbo miał zostać przeniesiony na Seko w zamian za akcje pochodzące z nowej emisji i proces ten, jak twierdzi prezes Seko, przebiega bez zakłóceń.
- Spotkaliśmy się w piątek, żeby rozmawiać o fuzji i wszystko idzie zgodnie z planem. Zapytaliśmy pana Wilandta o złożone zawiadomienie, ale nasze pytanie pozostało bez żadnej reakcji. Nic więc nie wiemy. Jednocześnie zapewniam, że niczego nie ukradłem – przekonuje Kazimierz Kustra, prezes Seko i ojciec Tomasza Kustry.