Wiosną te czołgi powinny dotrzeć

opublikowano: 25-01-2023, 20:00
Play icon
Posłuchaj
Speaker icon
Close icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl

Młyny decyzyjne Unii Europejskiej z definicji mielą bardzo powoli, wobec ich tempa decyzje Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO) wydają się wręcz błyskawicą.

Po dwóch tygodniach politycznych dywagacji zostanie jednak stworzona międzynarodowa składkowa jednostka pancerna, ofiarowana armii Ukrainy. W deklaracjach decydentów nie ma mowy o jakichkolwiek kosztach, ten solidarnościowy gest ma przecież wymiar strategiczny – oto szeroko rozumiany Zachód broni się prewencyjnie przed wschodnim agresorem na wysuniętej daleko rubieży własnym nowoczesnym sprzętem, ale rękami Ukraińców w ich barwach niebiesko-żółtych. Bardzo ważna jest konstrukcja prawna pancernej składki – to absolutnie nie traktatowa decyzja Rady Północnoatlantyckiej, czyli najwyższego organu NATO, lecz zindywidualizowana poszczególnych członków sojuszu. A nawet kandydatów, bo kompanię czołgów wniesie również Finlandia, stojąca na progu ratyfikacyjnym (zakończenie procedury akcesyjnej wciąż blokują władcy Turcji i Węgier). Na razie nie słychać o podobnym geście znajdującej się w takiej samej sytuacji Szwecji.

Czołgowa składka jest odłożonym nieco w czasie dorobkiem tzw. Grupy Kontaktowej ds. Obronności Ukrainy. To amerykańska inicjatywa znacznie szersza od NATO, w ubiegłotygodniowym posiedzeniu w bazie Ramstein uczestniczyli ministrowie obrony z aż 54 państw. Bardzo wiele wnosi jednak wyłącznie poparcie polityczne, militarnego zero. W grupie uczestniczy np. konstytucyjnie neutralna Austria, która niestety okazała się… hamulcowym solidarnościowej inicjatywy, przez wiele dni stanowiła silną podpórkę hamletyzowania kanclerza Olafa Scholza. Szef federalnego rządu Niemiec wreszcie się jednak ugiął, z jednej strony publicznie zawstydzany m.in. przez rząd Polski, a z drugiej naciskany przez prezydenta USA i sekretarza generalnego NATO. Wyważył perspektywę utrzymania przez Niemcy jak najlepszych przyszłych stosunków z Rosją oraz tracenia politycznego prymatu w strukturach zachodnich – i wybrał jednak solidarność wspólnotową, przynajmniej taktycznie na obecnym etapie wojny.

Decyzje polityczne nie oznaczają, że czołgi znajdą się na froncie tak szybko, jak widziałby to prezydent Wołodymyr Zełenski. To nie dostawa kurierska, bardzo skomplikowana logistyka potrwa ze trzy miesiące. Poza tym wielkim problemem jest zróżnicowanie asortymentowe zachodniej pomocy, które powoduje, że poszczególne kompanie raczej będą rozproszone, a nie stworzą zwartej brygady. To sytuacja zupełnie inna, niż przekazanie Ukrainie przez dawne państwa Układu Warszawskiego dobrze znanych poradzieckich maszyn T-72. Największą grupę będzie stanowił niemiecki Leopard 2, który występuje w kilku wersjach – najstarsza A4 różni się konstrukcyjnie od późniejszych A5 i A6. Leclerc z Francji, Challenger z Wielkiej Brytanii oraz najcięższy Abrams z USA – którego dostawę w liczbie 31 sztuk oznajmił oficjalnie prezydent Joseph Biden – to inne maszyny. Na szczęście wszystkie czołgi mają armaty zunifikowanego NATO-wskiego kalibru 120 mm oraz strzelają kompatybilną amunicją. Dla znacznie słabszej od agresora Ukrainy zachodnia pancerna składka będzie zbawienna, natomiast dla teoretyków wojskowości – to kolejny materiał analityczny. Ale taki charakter, niestety, ma cała ta wojna…

Amerykanie dotychczas przekazali niewielką liczbę czołgów Abrams (ich zdjęcie pochodzi z poligonu w Teksasie) w obce ręce tylko armii… Iraku do zwalczania tzw. państwa islamskiego. Wtedy się okazało, że o ich sile naprawdę decyduje wyszkolenie załóg, dlatego teraz posadzenie w nich Ukraińców potrwa dość długo.
U.S. Army / Zuma Press / Forum
© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane