Gdy jedna z największych polskich spółek informatycznych wprowadzała się do siedziby przy al. Jana Pawła II w Krakowie, miała już 500 pracowników. Było to w 1999 r. Dziś w tym samym miejscu, ale już na prawie 8,5 hektara pracuje ich 3 tys. (w całej grupie 5,4 tys.), a budynki (jest ich już siedem i miejsce na następne) są przygotowane do przyjęcia kolejnych pracowników. Skąd pomysł na krakowskie Czyżyny?
Inwestycje z rozmachem
— Potrzebowaliśmy własnego budynku w okolicy dobrze skomunikowanej z całym Krakowem, zwłaszcza z Akademią Górniczo-Hutniczą i Politechniką Krakowską, bo te uczelnie to nasze naturalne zaplecze badawcze i kształcenia kadr. Dlatego zdecydowaliśmy się na zakup biurowca. Potem firma się rozwijała, potrzebowaliśmy więcej pomieszczeń dla nowych pracowników, więc realizowaliśmy kolejne inwestycje, kupowaliśmy działki i budowaliśmy obiekty. Kiedy Comarch otrzymał pierwsze zezwolenie na działalność w specjalnej strefie ekonomicznej, przychody spółki wynosiły nieco ponad 100 mln zł. Dziś przekraczają miliard złotych. Pomoc publiczna i obowiązujące w strefie ekonomicznej ulgi podatkowe, przede wszystkim w CIT, znacząco przyczyniły się do rozwoju przedsiębiorstwa i zwiększyły tempo tworzenia miejsc pracy — opowiada prof. Janusz Filipiak, prezes i twórca Comarchu. Są tu typowe przestrzenie biurowe, laboratorium internetu rzeczy, centrum szkoleniowe i infrastruktura sportowa — z basenem i siłownią, a także wielopiętrowa placówka medyczna z zapleczem rehabilitacyjnym, gdzie przyjmowani są nie tylko pracownicy firmy, ale też m.in. sportowcy Cracovii, którą sponsoruje informatyczny gigant. W tej placówce Comarch może też testować swoje rozwiązania z zakresu telemedycyny. Te, które wcześniej są opracowywane i produkowane w laboratorium kilkadziesiąt metrów dalej. Tu też powstaje sprzęt elektroniczny oraz tworzone i testowane są nowoczesne systemy internetu rzeczy, które pozwalają na komunikowanie się przedmiotów między sobą. Takie rozwiązania stosowane są już w przemyśle, produkcji i handlu. Laboratorium internetu rzeczy kosztowało prawie 80 mln zł, a koszt budowy wszystkich budynków i wyposażenia kampusu można liczyć w setkach milionów.
Estetyczna przestroga
Duże wrażenie — ale już artystyczne — robi obejmujące wiele pięter malowidło Rafała Olbińskiego na ścianie wewnątrz budynku, w którym pracuje m.in. zarząd spółki. Artysta uwiecznił poza twórcą Comarchu Alberta Einsteina, Thomasa Jeffersona i Isaaka Newtona.
— Gdy zlecałem tę pracę, a znaliśmy się osobiście, Rafał Olbiński zapytał, jaka jest moja wizja Comarchu. Powiedziałem, że budujemy firmę globalną, firmę wiedzy. Starał się to przedstawić. Co ważne, choć niewiele osób to zauważa, to przedstawiona na malowidle głowa kobiety dmuchającej balon. Dzieło powstawało niedługo po pęknięciu „bańki internetowej”. Czyli artysta w dziele zawarł jakby przestrogę, że wizja wizją, ale trzeba uważać, aby nie przeszarżować — opowiada prof. Janusz Filipiak.
Malowidła Olbińskiego, choć nie tak spektakularne pod względem skali, zdobią też inne pomieszczenia w budynkach spółki. Nutka artystyczna to również pokonkursowa wystawa zdjęć wykonanych przez pracowników na wakacjach. Kolejną przestrzenią, którą pracownicy spółki mają do dyspozycji, jest stołówka obsługiwana przez kucharzy w fartuchach i charakterystycznych wysokich czapkach. W dniu wizyty przedstawicieli „PB Weekendu” królowała tam kuchnia czeska z knedlami i smażonym serem. &