Wczorajsza rozprawa sądowa w sprawie umorzenia postępowania restrukturyzacyjnego Włodarzewskiej, znanego stołecznego dewelopera, który ugiął się pod garbem ponad 200 mln zł długów, przypominała mecz do jednej bramki. Za umorzeniem restrukturyzacji opowiedzieli się wszyscy wypowiadający się wierzyciele firmy i jej nadzorca sądowy, spółka Zimmerman Filipiak Restrukturyzacja (ZFR).

Odrzucenia wniosku i szansy dla Włodarzewskiej na zawarcie układu domagała się jedynie sama spółka i jej pełnomocnik Dariusz Czajka. W tej sytuacji wynik meczu-rozprawy nie powinien dziwić: sędzia Anna Żuława umorzyła, na razie nieprawomocnie, postępowanie restrukturyzacyjne. A to oznacza, że teraz wróci do rozpatrzenia wniosku o upadłość Włodarzewskiej.
Rozprawa zaczęła się od wystąpienia Bartosza Sierakowskiego z ZFR, który już w listopadzie 2016 r. zwracał uwagę, że kluczowe dla zawarcia układu będzie porozumienie z wierzycielami, mającymi hipoteki na dwóch inwestycjach Włodarzewskiej: rozgrzebanym Zakątku Cybisa (ZC) na stołecznym Ursynowie oraz praktycznie zakończonym Osiedlu Sportowa w podwarszawskim Brwinowie. Mimo upływu kilku miesięcy deweloper nie dogadał się jednak ani z BOŚ Bankiem, ani z Trasko-Inwestem (jeden z byłych podwykonawców Włodarzewskiej).
— Co więcej, spółka nie ma pieniędzy ani na dokończenie budowy ZC, na co potrzeba około 30 mln zł, ani na spłatę innych wierzycieli zgodnie z propozycjami układowymi. Już w trakcie postępowania nie reguluje też bieżących zobowiązań w stosunku do ZUS, pracowników i podwykonawcy ZC. Układ nie może więc być wykonany — argumentował Bartosz Sierakowski.
Jego stanowisko poparli kolejno przedstawiciele nabywców mieszkań w ZC, rady wierzycieli, BOŚ Banku i Trasko-Inwest. Oponować próbował jedynie Dariusz Czajka, pełnomocnik Włodarzewskiej. Zapewniał, że spółka prowadzi rozmowy z Alior Bankiem, dotyczące możliwości udzielenia kredytu na dokończenie ZC przez powołaną przez Włodarzewską spółkę celową oraz negocjacje z funduszem, który jest zainteresowany przejęciem wierzytelności BOŚ Banku i Trasko-Inwestu.
Bartosz Sierakowski kontrował jednak, że spółka celowa z kapitałem 5 tys. zł nie ma jakiejkolwiek zdolności kredytowej, szczególnie, że ZC jest obciążony nie tylko hipotekami, ale też roszczeniami nabywców mieszkań. Prezes Włodarzewskiej Mateusz Sroka, przepytywany przez sąd w sprawie rzekomego funduszu, przyznał natomiast, że nie dysponuje żadną deklaracją z jego strony. Mimo to pełnomocnik Włodarzewskiej chciał odroczenia sprawy, czemu sprzeciwili się pozostali uczestnicy rozprawy.
A sędzia Anna Żuława przypomniała, że przyspieszone postępowanie układowe, o które wnosiła sama spółka, powinno trwać 3-6 miesięcy, a ten termin w przypadku Włodarzewskiej został przekroczony. Po przerwie sędzia postanowiła umorzyć postępowanie, uznając, iż Włodarzewska „nie jest w stanie wykonać układu”, a dalsze prowadzenie postępowania „prowadziłoby do pokrzywdzenia wierzycieli”.
Zasugerowała też, że w otwartym na nowo postępowaniu o upadłość spółki zostanie wydane postanowienie o odebraniu spółce zarządu własnego, o co wnosili nabywcy mieszkań. Powód? Brak współpracy ze strony władz Włodarzewskiej z nadzorcą sądowym spółki.