Wojna na gruzach SKOK Wołomin

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2016-02-21 22:00

Najwięksi deponenci wołomińskiej kasy walczą o 120 mln zł. Na tyle ostro, że dwie warszawskie prokuratury okręgowe mają co robić

W sprawie bankructwa SKOK Wołomin (SW), której władze opanował gang oszustów wyłudzający kredyty, już dziś toczy się 79 śledztw prokuratorskich. Z ustaleń „PB” wynika, że w najbliższych dniach ta liczba może wzrosnąć o kolejne dwa, tym razem dotyczące wydarzeń z okresu po upadłości kasy: jedno w sprawie rzekomego naruszenia prawa przez syndyka i sędziego komisarza, drugie — gróźb, kierowanych pod adresem syndyka.

GANG W KASIE: Zdaniem prokuratury, w podwarszawskiej siedzibie SKOK Wołomin działał gang, który wyłudził kredyty warte co najmniej 787 mln zł. Choć należeli do niego wszyscy członkowie zarządu kasy, mózgiem, w opinii śledczych, był ktoś inny — Piotr P., były oficer WSI i eksczłonek rady nadzorczej SW. Oprócz kierowania gangiem prokuratura zarzuca mu zlecenie pobicia wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego Wojciecha Kwaśniaka. Piotr P. konsekwentnie nie przyznaje się do winy i jako jedyny z głównych podejrzanych wciąż przebywa w areszcie.
Marek Wiśniewski

Za mało w kasie

Bankructwo SW zaowocowało największą w historii wypłatą z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG) — do dziesiątek tysięcy członków kasy trafiło 2,25 mld zł. Wciąż niezaspokojeni są jednak deponenci SW, których oszczędności przekraczały 100 tys. EUR. Dokładnie 781 osobom kasa winna jest prawie 120 mln zł. Ich jedyną szansą na odzyskanie pieniędzy jest sprzedaż SW w całości innej spółdzielczej kasie lub bankowi. Nabywca SW przejąłby ich depozyty, a wierzytelności BFG już nie. Zdaniem syndyka Lechosława Kochańskiego, to rozwiązanie jest jednak praktycznie niemożliwe, głównie ze względu na katastrofalną jakość kredytów SW, udzielanych na tzw. słupy. Przeciwny jest też BFG, który twierdzi, że SW należy sprzedać w częściach. W takim wypadku to fundusz stałby się jedynym beneficjentem, bo zanim do kasy podeszliby członkowie SW, ta byłaby pusta.

Spór od miesięcy toczy się w burzliwej atmosferze, ale ostatnio szala przechyla się na stronę BFG. W grudniu 2015 r. nowym sędzią komisarzem SW został Arkadiusz Zagrobelny. W połowie stycznia 2015 r. uchylił decyzję poprzednika, zgodnie z którą syndyk miał nadal prowadzić przedsiębiorstwo kasy. Powołał też trzyosobową radę wierzycieli, w której znaleźli się BFG, jeden z największych deponentów i Narodowy Bank Polski (NBP). Zaraz po tym syndyk zwołał pierwsze posiedzenie rady — na 25 lutego 2016 r. W porządku obrad umieścił punkt dotyczący podjęcia decyzji o sprzedaży SW w całości bądź odstąpieniu od niej.

Zdaniem deponentów, wszystkie te decyzje przygotowują grunt pod przeforsowanie rozwiązania korzystnego dla BFG, a niekorzystnego dla klientów SW. Zapewne nie bez racji są przekonani, że NBP zagłosuje zgodnie z interesem BFG. To dlatego wnieśli o uchylenie decyzji sędziego lub poszerzenie rady wierzycieli o dodatkowych przedstawicieli deponentów SW, wskazując, że NBP jest dopiero dwudziesty na liście największych wierzycieli, a przed nim jest kilkunastu byłych klientów SW. Te argumenty nie przekonały sądu. Odrzucił je ze względów formalnych — o zmianę składu rady mogą bowiem wystąpićwierzyciele posiadający co najmniej 20 proc. sumy wierzytelności. W przypadku SW aż 95 proc. całości wierzytelności należy do BFG.

Donos za donosem

Na początku lutego o kolejnych niekorzystnych decyzjach sądu stowarzyszenie deponentów SW zawiadomiło Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga. Zdaniem stowarzyszenia, syndyk Lechosław Kochański i sędzia Arkadiusz Zagrobelny dopuścili się przestępstwa niedopełnienia obowiązków poprzez unikanie podjęcia prób sprzedaży kasy w całości. Tydzień później zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Warszawie złożył z kolei syndyk. Poinformował w nim, że 8 lutego 2016 r. otrzymał mejla z groźbami, kierowanymi pod adresem jego i jego rodziny, w którym ktoś próbował wymusić na nim sprzedaż SW w całości. Zdaniem Lechosława Kochańskiego, wypełniło to znamiona przestępstwa z art. 224 par. 2 Kodeksu karnego, czyli próby bezprawnego wpłynięcia na funkcjonariusza publicznego, którym jest syndyk. Tak w jednym, jak w drugim przypadku trwają czynności sprawdzające, które zdecydują, czy w tych sprawach zostaną wszczęte śledztwa.