Wojna nas zaboli, ale nie powali

Jacek Kowalczyk
opublikowano: 2014-04-23 00:00

Eskalacja konfliktu ukraińsko-rosyjskiego grozi nam zmniejszeniem dynamiki PKB o 1 pkt proc. — szacuje Credit Agricole

Ubiegłotygodniowe porozumienie zawarte w Genewie między Rosją a Ukrainą, USA i Unią Europejską tylko na kilka dni zdołało załagodzić konflikt na wschodzie Ukrainy. W poniedziałek nastroje znowu się zaostrzyły. Prorosyjscy separatyści — wbrew genewskiej ugodzie — nadal nie opuścili budynków ukraińskiej administracji, a w dodatku zaatakowali kolejny obiekt: posterunek milicji w Krematorsku.

None
None

— Rosja i jej jednostki terrorystyczne obecne na Ukrainie ostentacyjnie odmawiają wprowadzenia w życie porozumienia z Genewy — mówił Ołeksandr Turczynow, p.o. prezydenta Ukrainy. Przebywający w Kijowie Joe Biden, wiceprezydent USA, ostrzegł Rosję, że jego rząd przygotowuje nowe sankcje, i wezwał Kreml do trzymania się genewskiej umowy.

Rynek nie lubi strzałów

Nadal nie można więc wykluczyć, że konflikt polityczny na wschodzie Ukrainy przerodzi się w militarny. Uważa tak m.in. bank Credit Agricole.

— Prawdopodobieństwo silnej eskalacji konfliktu na Ukrainie pozostaje niskie, jednak istnieje — mówi Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Dlatego bank przeprowadził symulację, jak ewentualna wojna wpłynęłaby na polską gospodarkę. Autorzy badania przyjęli, że zaognienie sporu nastąpiłoby w maju i potrwało przez cały trzeci kwartał 2014 r. Założyli, że wpędziłoby to zarówno Ukrainę, jak i Rosję w recesję — ze spadkiem PKB w 2014 r. odpowiednio o 10 i 1,5 proc. Jak odczułaby to polska gospodarka? Kanałów, którymi wojna dostawałaby się do naszych firm, byłoby kilka. Najważniejszy to wymiana handlowa. Po pierwsze, w wyniku recesji na Ukrainie i w Rosji osłabłby tamtejszy popyt, w tym na polskie produkty. Po drugie, osłabiająca się hrywna zmniejszyłaby opłacalność naszego eksportu na Ukrainę. Po trzecie, Rosja prawdopodobnie rozszerzyłaby embargo na polskie produkty z wieprzowiny na inne rodzaje żywności.

— To wszystko obniżyłoby w 2014 r. roczną dynamikę polskiego eksportu do 7,5 proc. wobec 9,3 proc. spodziewanych w scenariuszu bazowym, czyli stopniowej normalizacji — twierdzi Jakub Borowski.

Eskalacja konfliktu odbiłaby się pośrednio na popycie krajowym. Widząc realną wojnę u naszego sąsiada, polscy konsumenci ograniczaliby wydatki, a firmy odwlekałyby inwestycje. W efekcie, dynamika konsumpcji obniżyłabysię w 2014 r. o 0,3 pkt proc. (z 2,6 do 2,3 proc.), a inwestycji o 1,1 pkt proc. (z 5,9 do 4,8 proc.). Nieco wzrosłaby też inflacja, bo cena ropy podskoczyłaby (Credit Agricole zakłada wzrost cen baryłki o około 10 proc.), co podbijałoby ceny benzyny w kraju. Jednak ten wzrost inflacji byłby w dużej mierze kompensowany przez spadające ceny żywności — przy embargu z Rosji podaż na rodzimym rynku wzrosłaby.

Dramat pechowców

Biorąc to wszystko pod uwagę, analitycy Credit Agricole szacują, że w scenariuszu „wojennym” wzrost gospodarczy w Polsce w najbliższych kwartałach spadłby poniżej 3 proc. i byłby o 0,8-0,9 pkt proc. niższy niż w scenariuszu bazowym. W 2015 r. dynamika PKB znowu by się nasiliła, ale nadal byłaby o 0,1-0,4 pkt proc. niższa.

— Czy to duża strata? Nie ulega wątpliwości, że byłby to odczuwalny cios dla polskiej gospodarki, proces ożywienia dość istotnie by zahamował. Jednak nie byłby to jakiś dramatyczny wstrząs, nadal byśmy odnotowywali wzrost gospodarczy, tyle że nieco wolniejszy — mówi Jakub Borowski. Podobnego zdania jest Jerzy Hausner, członek Rady Polityki Pieniężnej.

Jego zdaniem, dotychczasowy konflikt obniża wzrost gospodarczy Polski zaledwie o 0,1- 0,2 proc., jednak nie można wykluczyć, że sytuacja się zaogni, a wtedy ten wpływ będzie silniejszy. Dramatyczne skutki to jednak raczej ryzyko dla poszczególnych firm (np. transportowych działających na wschodnich rynkach albo firm, które zainwestowały w Rosji) niż całej gospodarki.

— Rosja przygotowała już pakiet rozwiązań nacjonalizujących spółki zachodnich firm w razie nałożenia na nią bardziej radykalnych sankcji gospodarczych. Polskie firmy, które zainwestowały w Rosji, znalazłyby się wówczas w trudnej sytuacji, biorąc pod uwagę brak bilateralnej umowy o ochronie inwestycji — ostrzegł Jerzy Hausner w swojej analizie przygotowanej na zlecenie Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.