Producenci kosmetyków połączyli siły i zabrali się za wspólne budowanie eksportu pod jedną marką — LOP, to czytana od tyłu pierwsza sylaba słowa „Polska”.
— Z jednej strony, chcieliśmy zachować element narodowy, ale z drugiej — takie pochodzenie niekoniecznie zachęci do zakupów wszystkich konsumentów. Patriotyzm narasta nie tylko w Polsce — zaznacza prezes jednej z firm kosmetycznych.
Kosmetyki do pielęgnacji, dezodoranty, mydła, perfumy i pełna paleta produktów do makijażu eksportowane są już m.in. do Niemiec, Rumunii, Hiszpanii i krajów arabskich, a w drugim kwartale ma ruszyć sprzedaż do Chin i Japonii.
— To nietypowy przykład braku polsko-polskiej konkurencji, na którą narzekają gracze w wielu branżach. Uznaliśmy, że w ten sposób zdziałamy więcej — przyznaje jeden z producentów lakierów do paznokci, biorący udział w projekcie.
Wspólna oferta to pełen przekrój cenowy. Nie zmieniono też składów kosmetyków — każdy zachował wyróżniki. Producenci porozumieli się w kwestii wspólnych elementów graficznych na opakowaniach i sfinansowali kampanię promocyjną z prawdziwego zdarzenia. Przykładowo, od dwóch tygodni marka jest reklamowana w trzech największych niemieckich kanałach telewizyjnych, a w Berlinie, Monachium i Kolonii pojawiły się liczne billboardy. W trakcie przygotowywania jest podobna kampania w Chinach, ale polskie firmy nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
— Marzy nam się Francja, z której pochodzi wiele światowych marek — dodaje jeden z naszych rozmówców.
To jedna z naszych szokujących prognoz, tzw. czarnych łabędzi (wydarzenie bardzo mało prawdopodobne, ale o potencjalnie wielkich konsekwencjach)