Na początku swojej pierwszej kadencji w 2015 r. był pierwszy raz na szczycie gospodarczym, ale roboczo i spotkał się jedynie z premierem. Komunistyczny cesarz Xi Jinping odwiedził natomiast oficjalnie Warszawę w 2016 r. Teraz Andrzej Duda składa rewizytę tego samego szczebla, będącą zarazem wizytą pożegnalną, powoli zaczyna już taki cykl (koniec prezydentury – 6 sierpnia 2025 r.). Koniecznie trzeba jednak pamiętać o jeszcze jednej bytności Andrzeja Dudy w Pekinie na otwarciu zimowych igrzysk w 2022 r., które zostało przez Unię Europejską generalnie zbojkotowane. Prezydent RP okazał się wtedy dyplomatycznym łamistrajkiem, z UE towarzyszył mu jedynie wielki książę Henryk z Luksemburga, a przy okazji także Albert II z Monako, przebywający w Pekinie jako członek MKOl. Największym dorobkiem tamtej olimpijskiej wizyty był 5 lutego 2022 r. dyplomatyczny obiadek Andrzeja Dudy wspólnie m.in. z Władimirem Putinem, który odczekał do zakończenia igrzysk i 19 dni później napadł na Ukrainę. Naturalnie Xi Jinping rozsadził wtedy Dudę i Putina przy stole dosyć daleko, ale toast spijali wspólnie.
Chińska Republika Ludowa proklamowana została 1 października 1949 r., czyli za trzy miesiące obchodzi brylantowy jubileusz. Notabene 4 kwietnia taki sam obchodziła Organizacja Traktatu Północnoatlantyckiego (NATO), która świętowała będzie za dwa tygodnie w Waszyngtonie. W odróżnieniu od Rosji, akurat Chiny nie stanowią obecnie dla szeroko rozumianego Zachodu bezpośredniego zagrożenia militarnego, natomiast bardzo ostro rywalizują o globalny prymat cywilizacyjno-gospodarczy. W tym kontekście dosyć zdumiewająca była poniedziałkowa deklaracja Andrzeja Dudy wobec Xi Jinpinga – stanowiąca klasyczny przykład pustosłowia wymuszonego protokołem – że polsko-chińskie relacje od 75 lat oparte są na „wspólnych ideałach i dobrze pojętych interesach”.
W tym pierwszym wątku trwałym symbolem stała się niedziela, 4 czerwca 1989 r. Tamtego dnia Polska wybiła się ponownie na niepodległość i zapoczątkowała padanie kostek komunistycznego domina w naszej części Europy, natomiast na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie czołgi zmasakrowały protestujących studentów i utopiły we krwi nadzieje światłej mniejszości chińskiego społeczeństwa na chociażby lekkie rozmiękczenie monopartyjnego betonu.
W drugim wątku „dobrze pojętych interesów”, oczywiście obustronnych, najwyższy czas obalić mit tzw. Jednego Pasa i Szlaku. To chiński strategiczny projekt uruchomienia korytarzy transportowych łączących Kraj Środka z UE. Wsparty został koncepcją przedziwnej wspólnoty 16+1, a potem nawet 17+1, w której Chiny miałyby stać się gospodarczym słońcem, natomiast państwa naszej części Europy – zarówno unijne, jak też dopiero kandydujące – planetkami krążącymi na bliższych i dalszych orbitach. Projekt tego parasłonecznego układu na początku wzbudził ogromne zainteresowanie i nadzieje w naszym regionie, notabene inauguracyjny szczyt 16+1 odbył się w Warszawie za pierwszego premierostwa Donalda Tuska, potem aktywność Polski była kontynuowana przez rząd PiS. Szybko jednak okazało się, że cała inicjatywa w zamyśle towarzyszy z Pekinu tak naprawdę wiodłaby do chińskiej… kolonizacji naszego regionu. Oczywiście prowadzonej metodami bardziej subtelnymi, niż Chiny postępują w biednej Afryce, ale cel długoterminowy się nie różni. W związku z tym projekt heliocentryczny nieco przygasł, Pekin obecnie stawia punktowo na relacje bilateralne. Zachowuje przy tym równowagę, w zachodniej części UE głównymi partnerami Chin pozostają oczywiście Niemcy i Francja, natomiast w naszej – Węgry i dość naturalnie Polska. W takim kontekście należy postrzegać taki gest, jak czasowe zniesienie obowiązku wizowego dla krótkotrwałych, do 15 dni, podróży z Polski.
