Wycofanie się Intela to element szerszego trendu

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2024-09-17 20:00

Przemija fala dużych inwestycji zagranicznych, które trafiały do Polski w ostatnich latach. Jest to efekt globalnej recesji w przemyśle, obniżenia zysków firm, ale też rosnących kosztów w Polsce. Decyzja Intela o rezygnacji z budowy fabryki w Polsce jest tu elementem szerszego zjawiska. Czas na większy wkład inwestycji krajowych.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

W ciągu sześciu miesięcy do lipca napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych* do Polski wyniósł 4,2 mld EUR, wedle wstępnych danych bilansu płatniczego. Jest to wartość najniższa od października 2017 r. Mija stopniowo fala popularności Polski, w czasie której w naszym kraju lokowano dużo więcej inwestycji niż w innych gospodarkach Europy Środkowej. Ta fala była złożona z wielu czynników: dużych nadwyżek finansowych firm, reinwestowanych lokalnie, bardzo dobrej koniunktury w przemyśle w latach 2020-22, reorganizacji łańcuchów dostaw, rozbudowy potencjału związanego ze wsparciem Ukrainy, a także z atrakcyjnych kosztów pracy.

Teraz wiele z tych czynników osłabło: zyski firm są dużo niższe, koniunktura w przemyśle jest bardzo słaba (problemy finansowe Intela nie są odosobnione), koszty pracy są wyraźnie wyższe. Jesteśmy w takim momencie cyklu, który bardzo nie sprzyja bezpośrednim inwestycjom zagranicznym (w przeciwieństwie do inwestycji portfelowych, które trzymają się nieźle). I generalnie nie sprzyja inwestycjom firm ogółem. W Unii Europejskiej nakłady brutto na środki trwałe spadły w drugim kwartale o 2,6 proc., najmocniej od trzech lat. Nastroje w przedsiębiorstwach produkcyjnych są bardzo złe. Apetyt na rozwój jest ograniczony do minimum.

Gdy cykliczny dołek minie, część inwestycji wróci zapewne do normy. Ale dla Polski ważne jest, by dostosować się do wyższych kosztów pracy.

Przede wszystkim większa część inwestycji musi być związana z bardziej zaawansowanymi funkcjami niż tylko prosta produkcja. Sama produkcja w łańcuchu dostaw jest na samym dnie pod względem generowanej wartości dodanej. Widać już zresztą zmiany w tym kierunku. Na przykład w tym roku Volvo Group zamknęło fabrykę autobusów we Wrocławiu, ale jednocześnie Volvo Cars (nie ta sama firma) otworzyło centrum rozwoju oprogramowania w Krakowie. Niestety ta druga firma będzie zatrudniać docelowo ponaddwukrotnie mniej osób niż pierwsza, co pokazuje, że inwestycje w specjalistów nigdy w pełni nie zastąpią inwestycji w masowe wytwarzanie towarów i usług. Ale takich przykładów zaawansowanych inwestycji jest coraz więcej. Także w ramach poszczególnych grup produkcyjnych czy usługowych następuje stopniowe przesuwanie w górę drabiny kompetencji. Skoro ten proces jest uruchomiony, możemy mieć nadzieję, że będzie trwał.

Dla gospodarki bardzo ważne jest także, by większy udział w nakładach rozwojowych miały krajowe firmy. Polska jest krajem mocno opartym na inwestycjach zagranicznego kapitału, ale ten model dochodzi do ściany. Zagraniczne firmy odpowiadają za ponad 40 proc. nakładów sektora przedsiębiorstw na środki trwałe w gospodarce. Ale z natury rzeczy nie ulokują one w Polsce swoich krytycznych działów, centrów zarządzania, strategii, innowacji, nie będą generowały zapotrzebowania na najbardziej zaawansowaną wiedzę.

Ewolucja modelu rozwoju nie jest oczywiście prosta. Inwestycje w dużej mierze zależą od eksportu, a eksport jest pod kontrolą zagranicznych producentów lub pośredników. Możemy mieć ambicje budowania wielkich rzeczy, ale później trzeba jeszcze sprzedać swoje produkty na świecie. To wszystko trudno będzie osiągnąć bez jakiejś koordynacji na poziomie polityki publicznej.

*Bezpośrednie inwestycje zagraniczne oznaczają zwiększenie kapitału podmiotów zagranicznych w Polsce. Są to transakcje finansowe. To różni je od nakładów brutto na środki trwałe, które oznaczają przyrost środków produkcyjnych w gospodarce. Te dwa pojęcia inwestycji są zatem od siebie różne.