WYDAWCY PŁYT OBAWIAJĄ SIĘ PLIKÓW MP3
W sieci jest ponad 1000 adresów proponujących pirackie nagrania
MAŁO ZNANA NOWOŚĆ: Rozpowszechnianie muzyki przez Internet jest nowym zjawiskiem. Nie wiem, czy jest ktoś, kto mógłby obecnie w sposób pełny i kompetentny je opisać — mówi Andrzej Puczyński, prezes Universal Music Polska. fot. Małgorzata Pstrągowska
Pliki mp3 stanowią doskonały sposób zapisywania i przesyłania nagrań dźwiękowych. Jako niezawodne narzędzie dla piratów, stwarzają one zagrożenie dla firm fonograficznych. Dają możliwość przesyłania nagrań Internetem, w którym nielegalnie kopiowane utwory muzyczne mogą być bezkarnie rozpowszechniane.
Możliwości, jakie niesie upowszechnianie muzyki przez Internet, są jeszcze w Polsce mało znane. Jednak to zjawisko na Zachodzie jest już poważnym problemem dla producentów nagrań. Piraci zamieszczają w sieci utwory muzyczne, które są rozpowszechniane odpłatnie lub za darmo bez zgody właścicieli praw autorskich.
— W USA artyści i firmy fonograficzne ponoszą olbrzymie straty wskutek działalności sieciowych piratów. Wytoczono już kilka procesów w tego typu sprawach — mówi Andrzej Kozłowski ze Związku Producentów Audio-Video.
Dla polskich wydawców płyt ten rodzaj piractwa jeszcze nie stanowi poważnego zagrożenia. Chociaż zdają sobie sprawę, że niedługo ten proceder zacznie im doskwierać tak samo jak producentom i artystom amerykańskim.
Na razie większe zagrożenie stanowi rozpowszechnianie muzyki w formacie mp3 na dyskach kompaktowych.
— Taki sposób zapisu pozwala na jednym krążku zmieścić kilkanaście albumów muzycznych. Dotychczas namierzyliśmy w Internecie ponad 1000 adresów z takimi ofertami. Niewielki procent z tego to pliki muzyczne zamieszczone w sieci. Większość stanowią propozycje sprzedaży CD-ROM-ów — dodaje Andrzej Kozłowski.
Prowiderzy są w takich sytuacjach zobowiązywani do usuwania ze swoich serwerów stron należących do piratów.
Również legalnie
W Internecie można spotkać także legalnie zamieszczane pliki z utworami muzycznymi. Często robią to sami artyści i firmy fonograficzne, starające się tą drogą promować swoje produkcje.
— Zamieszczamy tylko 30-sekundowe fragmenty. Przyjęliśmy zasadę, że prezentujemy nie więcej niż trzy utwory jednego artysty — mówi Ewa Smolarczyk z firmy fonograficznej Pomaton.
Artyści, promując swoją twórczość, sami umieszczają w sieci całe utwory. Robią to mało znani wykonawcy. Gwiazdy, w większości przypadków, są związane umowami z producentami nagrań. Nie mogą więc dysponować swoimi utworami bez ich wiedzy.
— To działanie ma znikome znaczenie komercyjne. Trudno też mówić w takich indywidualnych przypadkach o skutecznych działaniach promocyjnych. Nie sposób z gąszczu sieci wyłowić ciekawe utwory — uważa Andrzej Puczyński, prezes Universal Music Polska.
Zmienić prawo
Środowiska fonograficzne świadome są zagrożeń, jakie wkrótce przyniesie Internet. Szykują się więc na konfrontację z piratami, którzy zamierzają rozpowszechniać nagrania w sieci. Zaczynają zabezpieczać płyty przed możliwością kopiowania ich na inne nośniki. Przedstawiciele branży muzycznej przewidują również działania wymuszające zmianę przepisów.
— Chcemy doprowadzić do takiej nowelizacji prawa, która umożliwiałaby ściganie piratów sieciowych przez odpowiednie służby i samych poszkodowanych — oświadcza Andrzej Kozłowski.
— Na emisję w radiu, czy w telewizji potrzebna jest koncesja. Dlaczego te same przepisy nie miałyby dotyczyć Internetu. To przecież skrzyżowanie tych dwóch mediów z telefonem — dodaje Andrzej Puczyński.
Przystosować się
Nie wiadomo, jak skuteczna będzie walka firm fonograficznych z sieciowymi piratami. Prawdopodobnie uwzględnią w strategiach marketingowych tę formę rozpowszechniania muzyki. Jedynym elementem, który obecnie sprzyja producentom płyt, jest kiepska jakość zapisu mp3. Jednak dla mniej wyrafinowanego odbiorcy może być ona zupełnie wystarczająca.
— Firmy fonografuiczne będą musiały wziąć pod uwagę możliwości Internetu i ten typ rozpowszechniania. Wtedy przegranym staną się sklepy muzyczne — zauważa Andrzej Kozłowski.