Wyważenie drzwi do lasu to miraż

opublikowano: 2020-04-21 22:00

Przedsiębiorcy, zwłaszcza mikro i mali, coraz bardziej zdesperowani są brakiem choćby orientacyjnych terminów wejścia gospodarki na ścieżkę powrotną ku normalności.

Zarysowana przez premiera perspektywa tzw. odmrażania w czterech etapach to na razie miraż. W pierwszym symbolicznie wyprowadzono kozę, która została wepchnięta przed świętami i zaczęła brzydko pachnieć. Na razie jedynym konkretem stało się poluzowanie kolejek przed czynnymi sklepami spożywczymi. W sferze niematerialnej zaś upadły m.in. drakońskie ograniczenia uczestniczenia w pogrzebach na cmentarzach, nawet w wymaganym rozproszeniu. No i wyważono drzwi do lasu.

W święta spacerowicze byli przez straż leśną ścigani – całkowicie bezprawnie.
A. Kobus/Forum

Wobec problemów milionów Polaków ta ostatnia łaska ma posmak wręcz kabaretowy. Leśny wątek zasługuje jednak na odnotowanie z powodów legislacyjnych, ponieważ to akademicki przykład stylu wprowadzania przez tzw. dobrą zmianę zakazów. Konstytucja RP uporządkowała system prawa obowiązującego powszechnie. Tworzony jest przez ratyfikowane umowy międzynarodowe, ustawy oraz wydane na podstawie delegacji ustawowych rozporządzenia, a wszystko to bezwzględnie wymaga ogłoszenia w dzienniku urzędowym. Co ważne — organ upoważniony do wydania przepisów wykonawczych nie może tego delegować innemu. Wszelkie zarządzenia, uchwały i polecenia obowiązują tylko podległe jednostki organizacyjnie, absolutnie nie stanowiąc podstawy decyzji wobec obywateli. Konstytucja po prostu zlikwidowała powszechne w PRL tzw. prawo powielaczowe, którym totalitarna władza jakże często uderzała obywateli.

Zakaz wstępu do lasu (z przyczyn innych niż oczywiste przeciwpożarowe) reaktywował jednak dawno upadły ustrój. W rozporządzeniu Rady Ministrów z 31 marca o restrykcjach żadne lasy nie zostały uwzględnione, bo ich zamykanie wydawało się absurdem. Po trzech dniach Lasy Państwowe wprowadziły jednak zakaz wstępu, rzecz jasna na własne tereny. Wobec braku podstawy ustanowiono to… komunikatem. Poszukując jakiejś podkładki, oparto się na zapisanej w specustawie z 2 marca formule polecenia wydawanego przez premiera decyzją administracyjną. Tak oto po trzech dekadach III RP wróciło prawo powielaczowe. Śmiesznie przebiegło wycofanie się z absurdu. W najnowszym rozporządzeniu Rady Ministrów z niedzieli 19 kwietnia, łagodzącym najbardziej niedorzeczne ograniczenia, opublikowanym tegoż dnia o godz. 16.29, wpisany został zakaz korzystania z „pełniących funkcje publiczne terenów leśnych”, obowiązujący do… 19 kwietnia, czyli całe 7,5 godziny. W tej fikcji chodziło o to, by od północy 19/20 kwietnia było co znosić. Obecnie zakaz obejmuje jedynie korzystanie ze znajdujących się na terenach leśnych wiat, miejsc biwakowania etc. Niestety, podczas świąt służby tropiły w lasach nawet zachowujących zdrowotne normy indywidualnych spacerowiczów. Podobnie jak zapalających lampki na cmentarzach, które zarządcy (na szczęście nie wszyscy) zaliczyli do „pokrytych roślinnością terenów zieleni”.

Przykład leśnego absurdu jest podmiotowo drobny, ale bardzo charakterystyczny. Będzie miał również wymierne następstwa finansowe. Wszystkie osoby zatrzymane w lasach — mimo zachowywania epidemicznych zasad ostrożności — i ewentualnie ukarane mogą pociągnąć budżet państwa przed sądami. Pod koniec drugiej dekady XXI wieku władcy po prostu nie przyjęli do wiadomości, że powielacz to eksponat muzealny z czasów PRL.