Niewielu przewoźników lotniczych może się dziś pochwalić rentownością. IATA przewiduje, że wszystkie europejskie linie zarobią w tym roku 1,6 mld USD. Wśród szczęśliwców będzie Enter Air, linia, która należy do pięciu Polaków i ma największy udział na polskim rynku czarterów wynoszący 30-35 proc.
![CO TAM MILIONY:
O kontrakt dla VIP-ów
ubiegamy się ze
względu na prestiż,
jaki niesie ze sobą
taka usługa — mówi
Grzegorz Polaniecki,
dyrektor generalny
linii Enter Air, która
dwa lata temu raz
wyczarterowała dla
ważnego polityka swój
samolot. Do końca
tego roku od 2010 r.
samoloty czarteruje
Eurolot. [FOT. WM] CO TAM MILIONY:
O kontrakt dla VIP-ów
ubiegamy się ze
względu na prestiż,
jaki niesie ze sobą
taka usługa — mówi
Grzegorz Polaniecki,
dyrektor generalny
linii Enter Air, która
dwa lata temu raz
wyczarterowała dla
ważnego polityka swój
samolot. Do końca
tego roku od 2010 r.
samoloty czarteruje
Eurolot. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/b12191a0-6e8d-416f-a025-15bf6bae2f6a/1d9a8eb8-2893-5aac-8262-e841be569254_w_830.jpg)
Chodzi i bije
— Chcemy pozostać liderem w Polsce, ale dywersyfikujemy obecność i wychodzimy za granicę, co pozwala nam osiągać wyższe marże i rozwijać się, mimo że rynek się kurczy. Obsługujemy wszystkie rynki w Europie, najwięcej latamy we Francji, w Wielkiej Brytanii i Skandynawii. Konkurujemy z przewoźnikami spoza UE, ale przede wszystkim wygrywamy z przewoźnikami zachodnioeuropejskimi — mówi Grzegorz Polaniecki, dyrektor zarządzający Enter Air. Linia konkuruje na tyle skutecznie, że w tym roku przychody z eksportu usług za granicę przyniosą ponad 100 mln zł (czyli 20 proc. całkowitych ubiegłorocznych przychodów).
— Bankrutuje bardzo dużo linii z Europy Zachodniej. Próbujemy wskakiwać na ich miejsce. Na razie nie udało się nam przejąć firmy z dobrą marką i dostępem do rynku, choć rozważaliśmy zakup XL Airways (Germany), XL France czy włoskiej linii Mistral. Mamy listę pięciu linii z Europy Zachodniej, które chcielibyśmy przejąć, ale na razie mamy wystarczająco dużo swojej pracy, więc czekamy spokojnie na okazje — twierdzi Grzegorz Polaniecki.
Nie je, nie pije
Natomiast jego spółką interesują się zagraniczni inwestorzy. — Będziemy korzystać z zewnętrznego kapitału, gdy nadejdzie odpowiedni czas — ucina przedstawiciel Enter Air. Spółka dobrze sobie radzi, choć jej model biznesowy nie przewiduje korzystania z dopłat od lotnisk, na czym wiele linii lotniczych (nie tylko tanich) zarabia.
— Komisja Europejska krzywo na to patrzy i w końcu to ukróci. Nie możemy opierać biznesu na czymś, co jest niepewne, nawet, jeśli lotniska dopłacałyby jeszcze przez najbliższe lata. Podobno Ryanair także liczy się z brakiem wpływów z tego tytułu w przyszłym roku. Mieliśmy propozycje dopłat od wielu portów za granicą, ale z nich nie korzystamy. W Polsce natomiast porty nie chcą nam dopłacać, bo uważają, że skoro kogoś stać na wakacje za granicą, to może drożej zapłacić za bilet lotniczy. To nie jest fair, by dzielić ludzi na lepszych i gorszych i fundować zniżki tym, którzy latają do pracy za granicę, a zdzierać z tych, którzy lecą na wakacje. Wszyscy pasażerowie powinni być traktowani jednakowo. Z tych wszystkich powodów jestem przeciwnikiem dopłat — wyjaśnia Grzegorz Polaniecki.
Wkrótce flota Enter Air urośnie do 13 maszyn. Spółka planuje też dalszy rozwój floty w 2014 r., co może się bardzo przydać, gdyby przewoźnik zdobył kontrakt na obsługę VIP-ów ogłoszony przez MON (na cztery samoloty). Walczą o niego też Blue Jet i LOT, a MON, który chce zakończyć przetarg do października, na razie weryfikuje dokumenty. Linia Enter Air powstała z przejęcia słowackiej spółki Seagle Air, która w 2009 r. założyła w Polsce oddział i podpisała kontrakty z touroperatorami na lato 2010, jednak ze względu na kłopoty finansowe zrezygnowała z ekspansji w Polsce. Polscy inwestorzy kupili spółkę i zmienili nazwę.
Tak to się robi
ERYK KŁOPOTOWSKI, ekspert rynku lotniczego
Enter Air w przeciwieństwie do wszystkich innych linii, które próbują wejść na rynek czarterowy, podchodzi do sprawy biznesowo, a nie widowiskowo. Dotychczas firmy z pompą ogłaszały, że wchodzą na rynek, a dotarcie do indywidualnych klientów dużo kosztuje i przynosi w tym biznesie niewiele pożytku. Enter Air koncentruje się na rozmowach z biurami podróży, które są jego klientami. I dobrze. Na dodatek linia nie koncentruje się na Polsce, ale wychodzi za granicę. Brawo! LOT kilkakrotnie próbował wejść na rynek czarterów, w tym roku też podpisał umowy z Rainbow Tours i Itaką. Ale narodowy przewoźnik niestety zawsze dopłacał do tego biznesu. Tymczasem polski rynek jest duży, bo to 1,6 mln pasażerów rocznie (dane z ULC za 2012 r.) i — jak pokazuje przykład Enter Air — można na nim nie tracić.