W 2015 r. Karol Misztal stworzył platformę Yestersen z dizajnerskimi meblami i antykami. Do biznesu wciągnął kolegę z czasów studiów — Mateusza Juroszka, prezesa zakładów bukmacherskich STS i przewodniczącego rady nadzorczej spółki Atal. Ten z kolei zachęcił do inwestycji w Yestersena swojego ojca — Zbigniewa Juroszka, prezesa tejże spółki deweloperskiej. W 2018 r. obydwaj zostali większościowymi udziałowcami Yestersena. Pozostałe udziały przypadły Karolowi Misztalowi.

Jeszcze dwa lata temu właściciele Yestersena przekonywali, że będą próbowali sił za granicą, a konkretnie na Półwyspie Iberyjskim. Teraz przyszła pora, by zweryfikować te plany.
— Wycofaliśmy się z rynku hiszpańskiego, ponieważ nie osiągaliśmy na nim zadowalających wyników sprzedażowych. Koncentrujemy się wyłącznie na Polsce. W ciągu dwóch lat nasza oferta wzrosła z 8 tys. do 24 tys. produktów. Zmieniła się także jej struktura. Przed dwoma laty stanowiły ją wyłącznie produkty w stylu vintage i antyki. Teraz odpowiadają za 60 proc. oferty, pozostała część to produkty współczesne, które już teraz zapewniają większość przychodów. Otworzyliśmy w Warszawie dwupiętrowy showroom i myślimy o kolejnych miejscach tego typu, nie tylko w stolicy — mówi Karol Misztal.
W pierwszym półroczu 2020 obroty i przychody Yestersena były już, odpowiednio, o 108 proc. i 165 proc. wyższe niż w roku poprzednim.
— Do końca roku powinniśmy podwoić obrót z 2019 r. Znaczący wzrost popytu zanotowaliśmy w II kwartale, czyli w okresie społecznej kwarantanny, co wynika z kilku powodów. Po pierwsze, w okresie izolacji z wyścigu wypadły sklepy stacjonarne, na czym skorzystał oczywiście kanał online. Poza tym po raz pierwszy w historii ludzie mieli szansę spędzić w domach tak dużo czasu. Wiele osób wykorzystało go na przemeblowania i zakupy nowych elementów wyposażenia wnętrz. Kolejnym czynnikiem, który przyczynił się do naszego wzrostu, były inwestycje w innowacje. W I kwartale opracowaliśmy ciekawe rozwiązanie, które pozwala łatwiej znaleźć wymarzony produkt. Załóżmy, że zobaczyliśmy — czy to u znajomych, czy w hotelu — mebel, który się nam spodobał. Wystarczy, że jego zdjęcie wgramy na platformie Yestersen, a ta pokaże nam produkty możliwie najbardziej zbliżone wyglądem do poszukiwanego. Jesteśmy pierwszym w Polsce sklepem wnętrzarskim z tą technologią — mówi Karol Misztal.
Zapewnia jednocześnie, że na tym nie koniec zmian w Yestersenie.
— Jeszcze w tym roku znacząco obniżymy ceny dostaw i skrócimy czas realizacji. Czekamy też na I połowę 2021 r., gdy będziemy mogli wypełnić lukę na rynku wysokiej jakości mebli używanych. Chcielibyśmy stworzyć marketplace z prawdziwego zdarzenia, na którym również użytkownicy będą mogli sprzedawać swoje meble i kupować je od innych — dodaje Karol Misztal. Mateusz Juroszek, inwestor strategiczny Yestersena, nie ukrywa, że wyniki finansowe spółki pozwalają patrzeć w przyszłość z optymizmem.
— Potwierdzeniem prognoz jest zainteresowanie zagranicznych podmiotów, które chcąc wejść na polski rynek, przyglądają się naszym działaniom, a nawet otwarcie pytają o możliwość inwestycji w Yestersena — dodaje Mateusz Juroszek.
OKIEM EKSPERTA
Sky is the limit
SASCHA STOCKEM, szef spółki Nethansa
Kiedy skończy się pandemia i opanowany zostanie kryzys, klienci nie zrezygnują masowo z rozwiązań, do których się teraz przyzwyczaili. Już teraz pojawiają się badania pokazujące, że ludziom spodobały się e-zakupy czy odchodzenie od gotówki i częstsze używanie cyfrowych płatności. Przez lata w polskim e-handlu mocno trzymały się płatności za pobraniem, teraz ta forma regulowania należności doznała wstrząsu. I wydaje się mało prawdopodobne, by klienci do niej wracali. Podobnie będzie z samymi zakupami. Zwłaszcza gdy pojawi się wiele nowych rozwiązań w zakresie samego kupowania, płacenia, dostaw czy zwrotów produktów. Możliwości rozwoju są teraz naprawdę duże.