Z Afryki wozimy heban, z Hiszpanii ceramikę

Zawadzka Renata, Guzińska Karolina
opublikowano: 1999-08-12 00:00

Z Afryki wozimy heban, z Hiszpanii ceramikę

Jeszcze kilka lat temu na przyjaciół powracających z zagranicznych wojaży czekaliśmy z utęsknieniem i nadzieją na atrakcyjne drobiazgi. Wówczas w ich poczet zaliczyć można było nawet pachnące mydełko czy puszkę dobrej herbaty. Do dziś pozostał zwyczaj przywożenia upominków, jednak są to raczej pamiątki niż przedmioty użytkowe.

Tadeusz T. Karolak, dyrektor SLG Thomas International Poland

Dużo podróżuję, zwłaszcza po dalekich krajach Afryki, Ameryki Południowej i Azji. Stamtąd zawsze można przywieźć coś interesującego. Najbliższej mi kobiecie kupuję zwykle kosmetyki, a dzieciarni słodycze, jakich nie można dostać w Polsce. Poza tym staram się wynajdywać pamiątki specyficzne dla danego kraju, takie jak typowe dla Afryki figurki z hebanu. Szczęśliwie minął już okres, w którym trzeba było przywozić z zagranicy rzeczy użytkowe. Obecnie częściej kupuję przedmioty dekoracyjne i pamiątkowe niż codziennego użytku. Czasem jednak można połączyć jedno z drugim. Z RPA przywiozłem ręcznie malowany świecznik, natomiast z Tunezji również ręcznie malowane miski do sałatek, które wzbudziły zainteresowanie domowników.

Dorota Obzejta, public relations manager w McCann Communications

Nie zawsze mamy czas na kupowanie prezentów podczas podróży służbowych, co nasi najbliżsi muszą nam wybaczyć. To raczej domena wypraw urlopowych. Minął przy tym czas kupowania przedmiotów o wartości użytkowej. Niegdyś było łatwiej sprawić komuś przyjemność i niemal każdy drobiazg był atrakcyjny. Dziś prawie wszystko, czego pragniemy, jest dostępne w Polsce. Swoją atrakcyjność zachowały jednak — i to nie tylko dla Polaków — zakupy w strefie bezcłowej. Kupujemy tam alkohole, kosmetyki i inne dobra — myślę, że głównie dla siebie. Na prezenty dla przyjaciół wybieramy raczej drobiazgi związane z danym miejscem. Z Dominikany czy Kenii przywozimy maski, z Indii — sari czy kadzidełka, z Hiszpanii — ceramikę. Prezent powinien być mały, skromny, wybrany z myślą o obdarowanym. Może to być oczywiście oryginalna filiżanka, ale nie serwis. Nie może bowiem przytłaczać swoim przepychem. To bowiem rodzi nie zawsze mile widziane zobowiązania.

Andrzej Ziaja, prezes zarządu THP Metronex

W moim środowisku zawsze przywiązywano dużą wagę do prezentów. Wybierano je pieczołowicie z myślą o osobach, dla których były przeznaczone. Paniom przywoziło się kosmetyki, atrakcyjne ciuchy i biżuterię. Panom zaś oryginalne marki alkoholi oraz cygara. Pod tym względem niewiele się zmieniło. Jedynie ciuchów się już nie przywozi. Teraz w Polsce oferta odzieżowa jest przebogata, a na pewno łatwiej kupić coś ukochanej dziewczynie zgodnie z jej wyborem. Nieco inaczej rzecz się ma z biżuterią, która moim zdaniem nadal na Zachodzie jest ładniejsza — i co ważne — także ładniej opakowana. W dalszym ciągu w Polsce nie można też nabyć pewnych kosmetyków, niektórych marek alkoholi czy też dobrych cygar, toteż były one i są zawsze mile widzianymi prezentami.

Zbigniew Wróbel, wiceprezes PepsiCo Inc.

Odczuwam potrzebę przywożenia najbliższym upominków z podróży. Wynika ona z chęci zrobienia im przyjemności w rewanżu za to, że nie było mnie przez pewien czas. Staram się przywozić drobne przedmioty charakterystyczne dla danego kraju i miejsca. Nie są to rzeczy drogie, bo mogłoby być krępujące dla obdarowywanych i stworzyć spiralę rewanżu. Sporo podróżuję, zwiedzam także egzotyczne kraje, więc nie mam trudności z wyborem prezentów. Na przykład z Afryki przywiozłem małe hebanowe nosorożce i bibeloty w kształcie hipopotama. Nie był to wybór przypadkowy. Uważam, że upominki powinny być indywidualne i pasować do charakteru osoby, dla której są przeznaczone. Obdarowany powinien czuć, że przywieźliśmy coś specjalnie dla niego, zamiast kupić 20 identycznych żyraf po dolarze, dla całej rodziny i znajomych.

Zawsze dobrze się zastanawiam, co dla kogo przeznaczyć, ponieważ najważniejszym prezentem jest nasza atencja dla danej osoby. Przez małą rzecz wyrażamy wielkie uczucia.

Andrzej Mincer, dyrektor generalny Mincer Corporation Mona Liza Cosmetic France

Z reguły nie nastawiam się na robienie za granicą zakupów. Jesteśmy bowiem ludźmi dość majętnymi i nie mamy takich potrzeb. Jednak zwyczajowo przywożę z podróży np. perfumy dla żony i jakieś drobiazgi dla córek. Na ogół jednak kupuję je nie dlatego, że są jakoś szczególnie atrakcyjne, a raczej dlatego, że są „stamtąd”. Kierując się takim motywem przywiozłem z Hongkongu pierścioneczek dla chrześnicy, walkmana dla jednej córki, dla drugiej naprawdę ładną sukienkę. Zagraniczne eskapady utraciły dla nas już ten dodatkowy walor, jakim było kupienie czegoś niezwykłego. Dziś mamy porównywalną ofertę handlową, a Zachód mógłby sobie życzyć takich cen jak u nas.