To, że dla fiskusa kluczowe będzie zasypanie luki w VAT, Prawo i Sprawiedliwość obiecywało już w kampanii. Po wyborach nowa ekipa rządząca do listy priorytetów dorzuciła kontrole CIT, gdzie uszczuplenia dochodów budżetowych są na drugim miejscu po podatku od towarów i usług. Resort finansów na drugą połowę roku zaplanował wzmożone kontrole w cenach transferowych. Wcześniej stracił jednak jednego z najbardziej doświadczonych urzędników — wicedyrektora departamentu podatków dochodowych, którego specjalnością były kontrole transakcji w podmiotach powiązanych. Monika Laskowska została właśnie partnerem w firmie doradczej PwC i będzie robiła to samo co przy ul. Świętokrzyskiej, tylko po dru- giej stronie barykady, czyli dla podatników.

— Praktyka związana z cenami transferowymi to ważna część usług działu prawno- -podatkowego PwC, którą nieustannie rozwijamy — mówi Tomasz Barańczyk, partner zarządzający działem prawno- -podatkowym PwC. Pozostałe firmy konsultingowe też wzmacniają w ostatnich miesiącach swoje zespoły zajmujące się podatkiem CIT, jednak transfer Moniki Laskowskiej może mieć szczególną wartość. W resorcie finansów spędziła 15 lat, z czego połowę na stanowisku wicedyrektora. Przez ostatnich siedem lat reprezentowała Polskę w obradach grupy roboczej OECD ds. cen transferowych. Brała także udział w pracach Forum Cen Transferowych Unii Europejskiej — ekspertów doradzających Komisji Europejskiej. Dziś gros zaleceń tych instytucji fiskus już wdrożył, a nowy partner PwC zna je od podszewki. Ruchy kadrowe z administracji publicznej do biznesu to na Zachodzie chleb powszedni i coraz częściej można je obserwować także w Polsce. W drugą stronę też jest ruch, ale nad Wisłą zazwyczaj tylko na stanowiska kierownicze. — Resort finansów od lat jest drenowany z najlepszych specjalistów. To głównie kwestia pensji. Najtrudniej zatrzymać pracowników zajmujących się regulacjami dla rynków finansowych. Kolejni na liście są eksperci od podatków i na brak ofert nie mogą narzekać — mówi anonimowo urzędnik fiskusa, twierdząc, że jeśli ktoś przychodzi do pracy prosto z biznesu, to dlatego, że już się tam spełnił i szuka nowych wyzwań, a kwestie płacowe są dla niego wtórne.