Kariera w państwowym biznesie, a może w europejskiej polityce? Wśród kandydatów partii rządzącej do europarlamentu są przedstawiciele firm kontrolowanych przez państwo. Najbardziej znany to Patryk Demski, wiceprezes Grupy Lotos, „dziewiątka” na pomorskiej liście PiS (okręg nr 1).
Ciągle w pracy
Kilka tygodni temu giełdowa spółka poinformowała, że na czas kampanii wiceprezes weźmie bezpłatny urlop (miał w tym czasie nie korzystać ze służbowego samochodu). Pod koniec kwietnia sam zainteresowany deklarował podczas konferencji prasowej gdańskiego koncernu, że zrobi to „na dwa tygodnie, może tydzień przed wyborami”. Ostatecznie jednak urlopu nie wziął, np. w połowie maja jako wiceszef Grupy Lotos uczestniczył w XI Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach.
Oczko wyżej na tej samej liście znalazł się Karol Rabenda, od sierpnia 2018. r. prezes Międzynarodowej Korporacji Gwarancyjnej (MKG). To państwowa spółka, która w latach 90. zasłynęła udziałem w aferze nazywanej trójkątem Buchacza, a obecnie nie prowadzi działalności operacyjnej, lecz zajmuje się głównie regulowaniem kwestii prawnych. Podlega Ministerstwu Przedsiębiorczości i Technologii, którym kieruje Jadwiga Emilewicz. I minister, i szef MKG są wiceszefami jednej z trzech współrządzących obecnie partii — Porozumienia Jarosława Gowina.
Ósmą pozycję na liście PiS w województwie kujawsko-pomorskim (okręg nr 2) zajmuje Ireneusz Stachowiak, który od prawie dwóch lat jest prezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i GospodarkiWodnej (WFOŚiGW) w Toruniu. Obowiązki zawodowe pełnił także tuż przed wyborami — we wtorek uczestniczył np. w uroczystym otwarciu Biura Terenowego WFOŚiGW we Włocławku (w uroczystości wzięła też udział posłanka Joanna Borowiak, która jest na miejscu 4. na tej samej liście do PE). Ireneusz Stachowiak to członek koalicyjnej Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry i szef regionalnych struktur tej partii.
Agrarne stołki
„Dziewiątką” w okręgu nr 13, obejmującym Pomorze Zachodnie i Ziemię Lubuską, jest Małgorzata Jacyna-Witt, która od dwóch miesięcy zasiada w radzie nadzorczej Stoczni Szczecińskiej. To spółka zarządzająca parkiem przemysłowym, utworzonym na terenach stoczniowego kompleksu, znajdująca się pod nadzorem Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Z siódmego miejsca na tej samej liście startuje Michał Kamiński, który w lutym 2016 r. został szefem oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) w Golczewie.
Kierownicze funkcje w państwowych instytucjach agrarnych pełnią też inni kandydaci do Brukseli: Teresa Pamuła, która chce zdobyć mandat w okręgu nr 9 (Podkarpacie), jest dyrektorem podkarpackiego oddziału ARiMR (i przewodniczącą rady nadzorczej należącego do samorządu wojewódzkiego Uzdrowiska Horyniec). Natomiast Grzegorz Kierozalski, kandydat PiS na europosła w okręgu nr 3, to dyrektor Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa na Warmii i Mazurach, a Wioletta Koper-Staszowska — która chce się dostać do PE z listy PiS w okręgu nr 11, czyli na Śląsku — jest szefową kadr w Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach.
I mandat, i rada
Pewne szanse na to, by zostać europosłem z okręgu nr 12, czyli Dolnego Śląska i Opolszczyzny,ma Andrzej Kisielewicz. Na liście PiS zajmuje wysoką, czwartą pozycję. Ten profesor matematyki zasiada aż w dwóch radach nadzorczych wielkich, kontrolowanych przez skarb państwa spółek giełdowych: jest przewodniczącym nadzoru w KGHM oraz członkiem rady w PKO BP. Jego ewentualny wybór do PE nie musi jednak oznaczać rezygnacji z tych funkcji, objęcie mandatu europarlamentarzysty nie oznacza bowiem konieczności zrzeczenia się członkostwa w radzie nadzorczej.
To samo dotyczy Małgorzaty Jacyny-Witt, a także innych kandydatów. Z nadzorowania Radia Białystok, czyli regionalnej rozgłośni Polskiego Radia, nie musiałby — w razie zdobycia mandatu — rezygnować Romuald Łanczkowski. Przewodniczący rady nadzorczej w tej stacji jest kandydatem PiS do PE, a startuje w okręgu nr 3 (Podlesie, Warmia i Mazury) z ostatniego miejsca.
O mandat jako „jedynka”, ale na liście Konfederacji Korwin Braun Liroy Narodowcy na Mazowszu (okręg nr 5), walczy znana działaczka antyaborcyjna Kaja Godek. Jak powszechnie wiadomo — od 2015 r. — jest członkinią rady nadzorczej podwarszawskich Zakładów Mechanicznych WUZETEM. Ewentualne miejsce w europarlamencie nie musi jej pozbawić tej funkcji. Kandydatka może ją stracić w inny sposób — jeszcze w tym miesiącu ma być dokończone przerwane wcześniej walne zgromadzenie akcjonariuszy tej spółki, a podczas obrad wyłoniona powinna być rada nadzorcza na nową kadencję.
Wśród potencjalnych europarlamentarzystów są też byli członkowie rad nadzorczych spółek skarbu państwa, w tym największego polskiej firmy, czyli Orlenu. W nadzorze płockiego koncernu za prezesury Wojciecha Jasińskiego zasiadała Agnieszka Krzętowska. Z funkcją pożegnała się w lutym zeszłego roku, a teraz z listy PiS ubiega się na Mazowszu o miejsce w PE.
OKIEM EKSPERTA
Smak konfitur władzy
PROF. JAROSŁAW FLIS Instytut Dziennikarstwa, Mediów i Komunikacji Społecznej UJ
To, że osoby o mocnej pozycji politycznej zajmują wysokie stanowiska w spółkach skarbu państwa i instytucjach rządowych, wyjaśnił dość obrazowo przed laty Jacek Kurski. Na jednej z konwencji PiS powiedział, że ludzie, którzy wykrwawiali się w kampanii wyborczej, nie będą cierpieć głodu. Oczywiście oficjalne uzasadnienie tych nominacji jest takie, że chodzi o pilnowanie interesu publicznego. Jak wiadomo, w miarę jedzenia apetyt rośnie, zwłaszcza gdy je się konfitury władzy. Tym można tłumaczyć pojawienie się teraz takich ludzi na listach kandydatów do PE. Co prawda nawet w przypadku największych partii na mandat może liczyć co szósty startujący w wyborach, ale zawsze jest nadzieja, że się uda. Zdarzały się zresztą takie przypadki, że wybierany był kandydat z odległego miejsca na liście. Start w wyborach oznacza też, że na liście nie znajdzie się inny kandydat, który mógłby dzięki temu wypromować się i w przyszłości stanowić groźną konkurencję. Myślę, że i taką motywację trzeba brać pod uwagę. Natomiast to, że menedżerowie deklarowali wzięcie urlopu na czas kampanii, a potem tego nie robili, skomentowałbym tak: elastyczność etyczna nie jest u nas wcale rzadką cechą.