Zabawki rosną z wiekiem

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2012-08-23 08:01

Przez dwie dekady budowali potęgę telewizyjnej ATM Grupy. Teraz Dorota i Tomasz Kurzewscy piszą nowy scenariusz. Nie mniej wciągający od poprzedniego.

Istotą ich działania nie jest skryte planowanie wielkich transakcji, obmyślanie śmiałych ruchów, ogłaszanie magnackich planów podbicia biznesowego świata. To ma być pozytywna adrenalina, wyzwanie, pasja, misja, frajda. Każda historia Doroty i Tomasza Kurzewskich, twórców potęgi producenta telewizyjnego ATM, pachnie świeżością. Nie jest sztampowym, przemielonym kotletem z telewizji śniadaniowej.

Dorota i Tomasz Kurzewscy (fot. M. Wiśniewski)
Dorota i Tomasz Kurzewscy (fot. M. Wiśniewski)
None
None

— Nigdy nie pracowaliśmy po to, by mieć coraz więcej i więcej. Robiliśmy swoje, z zaangażowaniem i zwykle jakoś wychodziło na to, że i na koncie przybywało, a i radość była. Tak jak z tą mariną we Wrocławiu. Chcieliśmy ożywić rzekę, kupiłem marinę i kilka łódek, żeby nie było pusto. A teraz łódki sprzedałem, bo w marinie tłok, kolejne inwestycje robimy — przekonuje Tomasz Kurzewski.

Na tropach komedii

Zgrany i zakochany wrocławski duet z uśmiechem na ustach, bez rozgłosu i puszenia się robi swoje. A było tego i jest tyle, że od biedy starczyłoby na kilka sezonów serialu — rodzinnej komedii z dramatycznymi wątkami. Osią fabuły mogłyby być — ot, tak biorąc pierwsze z brzegu: bentleye i sokoły, gadająca kamera, zamek w Ślęzy, herb Topacz, domek w Alpach, stryj z RPA, skład farby w akademiku, guma Dino, rachunek prawdopodobieństwa, dzieciaki w helikopterze oraz kinowy hit „La Bamba”. Albo i dziesięć innych motywów z życiorysów Kurzewskich.

Ale najważniejsze jest to, co leży u podłoża: energia. Power. Efekty tego widać choćby w poczynaniach ich firmy Topacz Investments, kreującej okazałe projekty w sektorze nieruchomości. A to zamek, a to marina właśnie, a to mieszkania i biurowiec. Giełdowi gracze za to co roku czekają na dywidendę z ATM, ogólnopolskiego lidera, producenta m.in. „Świata według Kiepskich” i „Rancza”, właściciela nowoczesnych studiów filmowych we Wrocławiu i w Warszawie. Spółka regularnie notuje ponad 100 mln zł przychodów rocznie, a jej zysk sięga nieraz 20 mln zł.

Gwiazda z Oxfordu

Choć dama, która na zdjęciu trzyma kółko była gwiazdą anteny w początkach telewizji regionalnej we Wrocławiu, to do mediów wypycha partnera. Zdjęcia ją krępują, a w rozmowie mąż od czasu do czasu zagłusza ją, narzucając dynamiczną narrację.

— Moja żona, Zofia — przedstawia małżonkę Kurzewski, sięgając po cytat z „Misia” Barei i już zaczyna snuć opowieść.

— To właśnie cały Tomek ze swoim ADHD. Jest genialnym PR-owcem, frontmanem, wulkanem energii. Występowałam przed kamerą, to była przyjemność, ale kosztowała mnie dużo stresu. Mąż jest ekstremalnym ekstrawertykiem, ja raczej w drugą stronę — przekonuje Dorota Michalak-Kurzewska.

Kurzewski jednak na każdym kroku podkreśla, że jego druga połowa nie jest farbowaną podpórką ego prezesa, ani wydmuszką stworzoną do potrzeb marketingowego scenariusza. MBA z Oxfordu ma. To ona przez lata prowadziła ATM przez góry i doliny, by wreszcie wejść z nim na szczyt, jakim był debiut spółki na GPW w 2004 r. I to jej w początkach lat 90. zaświeciły się oczy, gdy dopiero co poślubiony Tomasz oświadczył w progu ich pokoju w akademiku: — Kochanie, będziesz gwiazdą telewizji.

— Potem urodziłam córki i gwiazdorzenie się skończyło, zresztą wyszło na to, że ciekawiej jest organizować cały proces z drugiej strony kamery — tłumaczy Dorota Michalak-Kurzewska.

— Gwiazdorzenie się skończyło, bo skończyła się kasa. Narobiliśmy długów i trzeba było harować — precyzuje Tomasz Kurzewski.

(...)

Cały artykuł znajdziesz w czwartkowym wydaniu "Pulsu Biznesu+"na tablety lub >> tutaj