Zgodnie z naturalną koleją rzeczy dobę po odpadnięciu piłkarzy z EURO 2012 zaczęły się rozliczenia. Rzecz jasna za wcześnie jeszcze na podsumowania organizacyjne i inwestycyjne, ale już trwa ruchawka w warstwie sportowej i politycznej.
Polski Związek Piłki Nożnej (PZPN) przyjmuje na tacy głowę trenera Franciszka Smudy, z kolei ministra Joanna Mucha oczekuje, że zrealizuje swoje zobowiązanie i podobnie złoży głowę prezes Grzegorz Lato.
Co zapewne się stanie, ale dopiero na zjeździe w październiku, najpierw wierchuszka PZPN musi zainkasować od UEFA premie za EURO 2012.
W realiach polskiego życia publicznego piłkarski związek w ogóle jest fenomenem. Jako wspólny wróg jednoczy podzieloną klasę polityczną. Różnice mają charakter jedynie taktyczny — ekipa rządowa każe czekać do zjazdu, opozycja natomiast wyciąga zgraną płytę wprowadzenia od zaraz komisarza.
Notabene w chwili uniesienia po golu w meczu z Rosją prezydent Bronisław Komorowski rzucił się na szyję, do której miał w loży fizycznie najbliżej — i była to szyja akurat infamisa Grzegorza Laty…