Zadowolony Polak konsumuje z umiarem

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2015-11-22 22:00

Kowalski ze spokojem patrzy w przyszłość. To dobra wróżba dla konsumpcji, chociaż życia ponad stan już raczej nie będzie

Co Kowalski myśli o życiu? Czy optymistycznie patrzy w przyszłość? Dzięki pracy GUS wiemy, jakie jest subiektywne poczucie dobrobytu nad Wisłą. Ankieterzy urzędu statystycznego zapukali do blisko 14 tys. drzwi i zapytali Polaków, jak im się żyje. Pierwsze wnioski? Całkiem nieźle. Zdecydowana większość — 8 na 10 osób w wieku 16 lat i więcej — była, ogólnie rzecz biorąc, zadowolona z życia. Grupa niezadowolonych to zaledwie około 4 proc. — Myślę, że w dużym stopniu to zasługa kondycji gospodarki i rynku pracy. Widzimy, że stopa bezrobocia zbliża się do najniższych poziomów w historii gospodarki wolnorynkowej, a liczba pracujących już jest historycznie wysoka. Płace realne rosną w solidnym tempie, więc powodów do narzekania ubywa — uważa Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.

iStock/Fotolia

Przybywa kolorów…

Obecnie już nawet co dziesiąty obywatel mówi o tym, że jest bardzo zadowolony z tego, jak żyje. Jedynie co setny deklarował duże niezadowolenie. Najlepiej postrzegają życie młodzi, z wiekiem zadowolenie Kowalskiego zdecydowanie słabnie. Najbardziej zadowolonymi z życia grupami społecznymi byli uczniowie i studenci (ok. 87 proc.), najmniej — renciści (56 proc.) oraz bezrobotni (64 proc.).

— Kilkanaście lat temu Polska była szarym krajem. Patrząc na krajobrazy za oknem, widzimy, jak bardzo zbliżył się wyglądem do Europy Zachodniej — podkreśla Piotr Bielski. Dlatego w badaniu GUS widać, że widzimy sens w tym, co robimy w życiu. Zdecydowana większość z nas patrzy w przyszłość z optymizmem. Takie opinie wyraża dwie trzecie Polaków. W ciemnych barwach przyszłość postrzega zaledwie 8 proc. osób. Najmniej zadowoleni byliśmy z sytuacji finansowej, w tym dochodów — tak mówi około 32 proc. ankietowanych. To jednak też powinno się zmienić.

— Płace będą rosły, bezpieczeństwo związane z zatrudnieniem też. Ludzie widzą, jakie zmiany zachodzą, jeśli chodzi o jakość dróg, wygląd miast i wsi. Gdyby poprawiła się jeszcze jakość służby zdrowia, pewnie nastroje byłyby lepsze — zwraca uwagę ekonomista BZ WBK. Dlatego i w miastach, i na wsi cztery na pięć osób nie mają problemu z powiedzeniem: jestem ogólnie rzecz biorąc zadowolony z życia.

…i przybędzie konsumpcji

Co ciekawe, duży jest odsetek ludzi, których — zdaniem statystyków — można określić jako „osoby o wysokim poziomie dobrobytu subiektywnego”. To ponad jedna trzecia Polaków. Kto jest w tej grupie? Osoby, które deklarują ogólne zadowolenie ze swojego życia, mają poczucie sensu tego, co robią, i charakteryzują się dobrym samopoczuciem.

— To prowadzi do wniosku, że będziemy obserwowali wzrost konsumpcji. Pytanie tylko jak silny: czy zdrowy, czy raczej niepohamowany — mówi Piotr Bielski. Jego zdaniem, Kowalski wyciągnął lekcję z kryzysu i nie będzie już żył ponad stan.

— Nastawienie ludzi do wydawania pieniędzy wyraźnie się zmieniło. Przed kryzysem, który nie dotknął nas tak mocno, mieliśmy niezaspokojoną konsumpcję. Dochody rosły o 5 proc., a konsumpcja o 6-7 proc. — zwraca uwagę ekonomista. Obecnie sytuacja jest zgoła odmienna. Konsumują mniej, chociaż rodakom przybywa w portfelu już w takim tempie jak przed wybuchem kryzysu.

— To może być też zasługa debaty o emeryturach przy okazji zmian w OFE. Więcej osób mogło dostrzec, że nie będzie słodkiego życia pod palmami, i znacznie rozsądniej podchodzi do wydatków — uważa Piotr Bielski.

Co nie znaczy, że wszystko, co zarobimy, trafi od razu do skarpety. Eksperci zwracają uwagę, że za chwilę politycy dosypią na konto Polaków 500 zł miesięcznie na dziecko czy podniosą kwotę wolną od podatku. Wraz z postępującym brakiem rąk do pracy przybędzie argumentów do rozmów o podwyżkach.

— To pozwoli utrzymać rosnącą konsumpcję, ale może nie będzie ona nadmierna. Z takiego wzrostu pożytek dla gospodarki jest umiarkowany, bo więcej wydajemy na towary z importu — przypomina Piotr Bielski.