M. Andrzej Faliński: Zagranica gorzej ocenia klimat inwestycyjny
POWAŻNY BŁĄD: Na własne życzenie eliminujemy się z rynków Rosji, Ukrainy i Białorusi — ocenia Maria Andrzej Faliński. fot. Borys Skrzyński
Niestety, nie sprawdzają się ubiegłoroczne prognozy poziomu i tempa napływu inwestycji zagranicznych do Polski. PAIZ zakłada, że do końca roku ma wpłynąć do Polski 10-11 mld USD — oczywiście przy założeniu, iż powiedzie się prywatyzacja takich gigantów, jak Telekomunikacja Polska i Powszechny Zakład Ubezpieczeń. Wiedząc jednak, że w pierwszym półroczu 1999 wartość skumulowanych inwestycji zagranicznych wyniosła niecałe 5 mld USD, obserwując też zawirowania na styku gospodarki i państwa — można mieć wątpliwości co do realności życzeniowych planów PAIZ.
ŚWIATOWY KAPITAŁ postrzega Polskę bardzo trzeźwo, skupiając szczególną uwagę na naszych poczynaniach prywatyzacyjnych w telekomunikacji, branży paliwowej i energetyce oraz niepokojąc się wydłużaniem restrukturyzacji sektora zbrojeniowego i przemysłu lotniczego. Są to jakby okulary, przez które zagranica ogląda nasz kraj. Potencjalni inwestorzy widzą nie tylko polskie możliwości, ale także zawirowania społeczne i polityczne, zagrożenie wykonania budżetu państwa, wydłużanie się zmian legislacyjnych oraz opóźnienia w naszym dostosowywaniu się do członkostwa w UE. Nie pomagają wizerunkowi Polski straty górnictwa, dramat ekonomiczny gospodarstw chłopskich, atmosfera społecznych protestów i ulicznych zamieszek. Jeśli nałożyć na to styl wdrażania reform, chaos kompetencyjny w administracji, chwiejność gwarancji na zamówienia publiczne, pogłoski o korupcji — to widokówka z napisem Polska nie jawi się inwestorowi w pastelowych kolorach uspokajających.
TEZA równie prawdopodobna, co stawiana przez PAIZ, może brzmieć: jeśli tempo napływu inwestycji zagranicznych w drugiej połowie roku 1999 nie zwiększy się, to ich skumulowana wartość okaże się mniejsza niż w roku 1998. Zresztą — jeśli nawet będzie zbliżona do ubiegłorocznej liczby, to i tak będzie to za mało. Według opinii ekspertów, Polska potrzebuje w tym roku około 15 mld USD, by utrzymać wzrostowy trend gospodarki. A zatem utrzymanie zeszłorocznego poziomu (co jest poważnie zagrożone) oznacza stagnację, zaś zejście na niższy — regres, szczególnie niepożądany w okresie przygotowań do członkostwa w UE.
KLIMAT inwestycyjny w Polsce uległ wyraźnemu pogorszeniu. Poza czynnikami o charakterze polityczno-ekonomicznym, w sposób zdecydowanie negatywny oddziałuje na ów klimat pogłębiający się rozziew między wynikami eksportu i importu. Gospodarka grzęźnie w deficycie obrotów bieżących i — mimo zrozumiałego w okresie transformacji przechyłu proimportowego — nie potrafi przedsięwziąć skutecznych środków zaradczych. Deficyt handlowy zaczyna mieć cechy strukturalne, co przy niekorzystnym wskaźniku terms of trade może być w dłuższej perspektywie groźne. Nasz eksport pilnie potrzebuje swego Grabskiego, którego jednak nie widać.
POLSKA powinna stanowić ważny przystanek dla kapitałów płynących na Wschód. Jest to szczególnie ważne, jeśli uwzględni się stan świadomości na Zachodzie, gdzie już od kilku lat znakomicie rozróżnia się kraje kandydujące do UE od krajów byłego ZSRR. Dla firm znaczących w gospodarce światowej jesteśmy naturalnym przyczółkiem ekonomicznym i politycznym w ich ekspansji za Bug. Niestety, na własne życzenie eliminujemy się z rynków Rosji, Ukrainy i Białorusi, przedwcześnie zaostrzając przepisy graniczne oraz lekceważąc konieczność politycznego wzmocnienia wysiłków polskich firm. Tymczasem może się okazać i tak, że probierzem wiarygodności ekonomicznej Polski w oczach Zachodu stanie się właśnie nasza pozycja i zręczność na Wschodzie.
Maria Andrzej Faliński jest dyrektorem zarządu Izby Przemysłowo-Handlowej Inwestorów Zagranicznych