Zaintrygowane towarzystwo

Wojciech Surmacz
opublikowano: 2005-09-23 00:00

W PZU Życie wrze od plotek: pojawił się dziwny dyrektor, chce podpisać jakieś dziwne umowy… W grę wchodzi kilkanaście milionów. O co chodzi?

Gorączka, niepewność, przeczucia, prawdy, kontrprawdy i półprawdy. Słowo „podobno” pojawia się najczęściej. Taki lejtmotyw.

Zamieszanie.

Mówią o nim „polityczny”. Podobno zatrudniony na 3-4 miesiące. Niby zaraz po wyborach ma wylecieć. Prawda? Jeśli tak — po co przyszedł? Jeśli nie — skąd pogłoski?

— To człowiek, który z góry wiedział, co ma zrobić. Pierwszego dnia, kiedy przyszedł do pracy, nawet nie powiedział „dzień dobry”. Część osób jeszcze go w ogóle nie widziała... Słyszałam, że jest „ludowy” — mówi pracownica PZU Życie.

— Proszę o tym rozmawiać z rzecznikiem — Zbigniew Jasiołek, dyrektor zarządzający ds. IT w PZU Życie, unika bezpośredniego komentarza.

— Ale to o pana chodzi? Jest pan „ludowy”?

— Proszę zapytać rzecznika — odsyła uparty dyrektor.

Projekt GraphTalk

Gdańska spółka informatyczna Sevenet współpracuje z PZU Życie od 2000 roku. Zaprojektowała w tej firmie praktycznie całą sieć, uruchomiła ją, pomagała w utrzymaniu i wciąż świadczy usługi outsourcingowe informatycznej natury. Sevenet wystartował w dwóch przetargach, ogłoszonych przez PZU Życie. Pierwszy: na wyposażenie biura GraphTalk. Taką nazwę nosi specjalny projekt wewnętrzny PZU Życie — podobno powstał rok temu. Jedna z osób zatrudnionych przy projekcie tłumaczy sens tworzenia GraphTalk — na chłopski rozum, by każdy zrozumiał:

— To projekt, który ma „wziąć pod siebie” wszystkie nasze systemy ubezpieczeniowe. W różnych komórkach mamy kilka różnych software’ów. Chcemy to ujednolicić. To ma być takie centralne zarządzanie wszystkimi ubezpieczeniami.

Siedziba GraphTalk mieści się w biurowcu City Gate przy Ogrodowej 58 w Warszawie.

— Pałętali się między różnymi budynkami. W końcu trafili do naszego City Gate’a. No i trzeba było zrobić połączenie dwóch różnych sieci — wewnętrznej PZU i wewnętrznej City Gate. W zarządzie chcieli, żeby było szybko… No to z firmy Sevenet został wypożyczony sprzęt. Z tego, co wiem, potem rozpisano na niego przetarg — wspomina pracownik biura przy Ogrodowej.

Do przetargu zaproszono Sevenet i kilka innych spółek. Chodziło o zakup kilku urządzeń wartości około 500 tys. zł.

— Słyszałem, że chłopaki z Gdańska wygrały ten przetarg, byli szczęśliwi — relacjonuje nasz informator.

Inne źródło podaje jednak, że to informacje i nieoficjalne, i nieaktualne... I tak już będzie w tej sprawie.

Prawa ręka?

Zawitał w PZU Życie w połowie czerwca 2005 r. Wcześniej pracował w Kasach Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego (KRUS) na stanowisku pełnomocnika prezesa ds. informatyki. Tam zdobywał doświadczenie — m.in. w organizacji przetargów — w marcu tego roku nadzorował na przykład zamówienie „na wykonanie usługi operatorskiej sieci WAN obejmującej transmisję danych i głosu poprzez dostarczenie urządzeń, zestawienie łączy, utrzymanie i zarządzanie infrastrukturą sieci WAN dla potrzeb istniejących rozwiązań teleinformatycznych i budowy nowego zintegrowanego systemu informatycznego KRUS” (BZP 45/2005, poz. 10189). Wartość zamówienia szacowano na około 50 mln zł. Przetarg wygrała Telekomunikacja Polska. Przy realizacji projektu operator skorzystał z usług wdrożeniowych podwykonawcy — spółki informatycznej NextiraOn.

— Nic w tym dziwnego. W dużym uproszczeniu: Zbigniew Jasiołek wdrożył u nas Telefonię IP, współpracując z NextiraOne. Stąd się znają — relacjonuje pracownik KRUS.

Osoba ze sporym stażem w ubezpieczeniowej spółce twierdzi, że dyrektora Jasiołka sprowadzono do PZU Życie w celu zintegrowania wszelkich działań natury informatycznej. Miał koordynować i nadzorować prace biura zarządzania informacją, biura informatyki… — komórek o charakterze informatycznym.

Zdaniem innego pracownika PZU, w firmie krążą plotki, jakoby Zbigniew Jasiołek był „z nadania” prezesa zarządu PZU Życie, Jerzego Kochańskiego (objął tę funkcję 19 kwietnia 2005 r.). Nieoficjalnie wiadomo, że prezes Kochański miał na specjalnym spotkaniu z biurem informatyki (w połowie sierpnia) powiedzieć, że darzy pełnym zaufaniem dyrektora Jasiołka…

— Słyszałam, jak mówił, że Jasiołek będzie teraz jego prawą ręką. Czy coś w tym stylu… — stara sobie przypomnieć osoba uczestnicząca w spotkaniu.

Zaufanie. Nic w tym zdrożnego.

Na stosie

W PZU Życie działa jedna z największych w Polsce aktywnych sieci rozległych WAN on-line, opartych na urządzeniach firmy Cisco. Od czasu do czasu zdarzy się awaria... A już przestój godzinny to poważne straty, które łatwo policzyć.

— Nie możemy sobie pozwolić, by coś nie działało. Kiedy coś pada, to czas reakcji musi wynosić maksimum kilka godzin. Urządzenie trzeba wymienić na nowe. Systemowa gwarancja się skończyła jakieś 1,5 roku temu. Od tamtej pory ciągnie się umowa na serwis pogwarancyjny — tłumaczy pracownik spółki ubezpieczeniowej.

Jak mówi, serwis pogwarancyjny polega na tym, że firma świadcząca usługi w zamian za stałą opłatę (kwotę ustaloną w umowie) utrzymuje tzw. stos serwisowy: musi mieć w zapasie kilkadziesiąt urządzeń identycznych z tymi, na których pracuje usługobiorca. W razie awarii któregoś z nich zobowiązany jest do wymiany na sprawne natychmiast. Choćby miał jechać na koniec Polski.

Według naszego informatora PZU Życie nie ma obecnie podpisanej umowy z żadną firmą na serwis pogwarancyjny, co stwarza zagrożenie dla pracy sieci. Wniosek o jej podpisanie i rozpisanie przetargu stawał ponoć kilka razy jeszcze na „starym zarządzie” (za prezesa Bogusława Kasprzyka). Stara umowa, która wygasła jeszcze za jego rządów, „miała opiewać” na 5 mln zł — „prawdopodobnie” w skali roku. Potem wnioskowano o rozpisanie przetargu na serwis pogwarancyjny — roczną transzę szacowano na 3 mln zł. Prezes przed odejściem nie podjął jednak decyzji…

— Ociągał się też prezes Kochański. Długo zwlekał. W końcu ogłosił przetarg. Ponoć wartość zamówienia sięgała 17 mln zł. Kontrakt z serwisantem miał trwać 3 lata — donosi nasze źródło.

To właśnie drugi przetarg, w którym wystartował Sevenet. Ponoć po wielkich perturbacjach i problemach finansowych typu, „Sevenet chciał za dużo” w końcu się wszyscy dogadali.

I znowu — jedno ze źródeł podaje, że ten zakończył się na przełomie lipca i sierpnia. Wygrała go podobno firma Sevenet. Z kolei drugie twierdzi, że przetarg jest wciąż nierozstrzygnięty…

Ruchy

Zbigniew Jasiołek podobno sprowadził do PZU swoich ludzi. Ale wolno mu przecież, skoro ma zaufanie do ich umiejętności. Człowiek z bliskiego otoczenia nowego dyrektora wymienia nazwiska: Gałuszka, Steciuk, Tuszyński… Pracują w biurze informatyki. Z jego relacji wynika, że po przyjściu dyrektora Jasiołka w ubezpieczeniowym biurze informatycznym w ogóle sporo się zmieniło:

— Przede wszystkim wszelkie sprawy dotyczące umów zewnętrznych. W myśl nowych przepisów mogą nad nimi pracować tylko prezes, któryś z wiceprezesów, dyrektor biura zarządu lub dyrektor zarządzający. To było specjalne zarządzenie biura zarządu.

Były też zmiany personalne… Najpierw dyrektor biura informatyki — Adam Skwara miał dostać — zgodnie z nowym zarządzeniem — z góry „prikaz”: zakaz podpisywania wszystkich dokumentów. Potem został — nieoficjalnie — odwołany. Jego miejsce zajął Waldemar Tuszyński — początkowo p.o. dyrektora biura informatyki. W połowie sierpnia zarząd odwołał Skwarę i powołał Tuszyńskiego — już na pełnoprawnego dyrektora. Oficjalnie to ponoć Adam Skwara poprosił zarząd o zdjęcie z niego części obowiązków. Otrzymał zgodę — i mianowano go zastępcą Tuszyńskiego. Do tego można dołożyć zwolnienie Roberta Bugaja, zastępcy dyrektora biura informatyki. Dość niespodziewane, bo był on jednym z najczęściej nagradzanych menedżerów w sektorze informatycznym PZU Życie.

Obaj — ponoć poszkodowani —panowie: Skwara i Bugaj odmawiają komentarza. Wyręczają ich jednak inni…

— Skwara jako zastępca dyrektora ma teraz uprawnienia podpisywania umów do 50 tys. zł – czyli niewielkie. Ale za to ma też i święty spokój. A Bugaj? Uczciwy facet, nie da się wplątać w jakąkolwiek intrygę — twierdzi inny pracownik PZU Życie, któremu zależy na oczyszczeniu atmosfery wokół biura informatyki.

Błędne informacje

Najbardziej dyskusyjna sprawa — pewien przedstawiciel życiowego ubezpieczyciela „nadaje” ton:

— W połowie sierpnia oba przetargi (na GraphTalk i serwis pogwarancyjny) po cichu unieważniono. Zostały na nowo rozpisane. Firmy Sevenet nawet o tym nie poinformowano… Do udziału zaproszono za to innego faworyta — spółkę NextiraOne. 26 sierpnia minął termin składania ofert.

Fantastyczne informacje?

— Przy okazji zwalniają ludzi, którzy budowali system wraz z Sevenetem. Na pierwszy ogień poszedł Bugaj. Ostatnio „poleciał“ Paweł Markowski, kierownik z biura informatyki. Inni są na celowniku — dolewa oliwy do ognia wyraźnie poirytowany naszym lekkim sceptycyzmem informator.

Dyrektor Jasiołek, zanim jeszcze został zdyscyplinowany przez biuro prasowe do milczenia, skomentował te przetargowe rewelacje…

— Wszystko jest nieprawdą.

— Ale doszło do drugiego przetargu na serwis pogwarancyjny sieci z udziałem…

— Nie, nie doszło.

— W ogóle nie było takiego przetargu w PZU Życie?

— Kiedyś był, ale tego drugiego, o którym pan mówi — nie było.

— Był z udziałem Sevenetu.

— Tak.

— Nie było przetargu z udziałem NextiraOne?

— Nie było. I nie jest nawet przygotowywany.

— I ten z udziałem Sevenetu nie został jeszcze rozstrzygnięty?

— Można tak powiedzieć.

— Skąd w takim razie informacje o nowym przetargu?

— Kiepski informator... To zupełnie inny przetarg, nie ta wartość, inna skala i nie ta firma wygrała. Błędne informacje.

— I nie było w nim NextiraOne?

— Uczestniczyła, ale wygrał ktoś inny.

— A czego dotyczył przetarg, o którym pan mówi?

— Nie rozumiem, czemu to wszystko ma służyć?

— Napisaniu tekstu o dwóch przetargach...

— Nie ma takich przetargów.

— Ale sam pan wspomniał, że był z udziałem Sevenetu...

— To zupełnie co innego. Był zakup jednego czy dwóch urządzeń — wartości nieco ponad 100 tys. dolarów. A ten, o którym pan mówi, był na kilkanaście milionów. Nie ten przetarg, nie ta skala, inny zakres…

Zasoby gotówki

Co ciekawe: ani Sevenet, ani NextiraOne raczej nie potwierdzają rewelacji masy „zdegustowanych” z PZU Życie.

— Dotychczas nasza współpraca układała się bardzo dobrze i nic nie wskazuje, żeby coś się zmieniło — podkreśla Rafał Chomicz z zarządu spółki Sevenet.

Najwyraźniej nie słyszał sensacyjnych doniesień o unieważnionych przetargach.

— Uczestniczymy obecnie w kilkudziesięciu przetargach na raz. Proszę mi wybaczyć, ale ciężko mi tak od ręki cokolwiek powiedzieć... Potrzebuję kilku dni, by się zorientować — prosi o wyrozumiałość Marek Kobielski, prezes zarządu NextiraOne Polska.

A kolejny zbuntowany z PZU Życie komentuje:

— Takie postawy są zrozumiałe. Sevenet ciągle dostaje od nas zlecenia — nie będą się buntować, bo nie chcą stracić wszystkiego. A NextiraOne? Złożyli ofertę i czekają… To profesjonaliści w każdym calu. Nie można zapominać, że PZU ma tak naprawdę nieograniczone zasoby gotówki. Jesteśmy w stanie utrzymać i jednych, i drugich…

Najbardziej w tym wszystkim zastanawia postawa pracowników PZU Życie. Każdy, zapytany o przetargi z udziałem Sevenetu, stara się pomóc… Tak, jakby wszyscy pracownicy byli czymś dotknięci do żywego? Czym? I dlaczego tak bardzo? Przecież nie tak dawno zostali „sterroryzowani” akcją pokazową. Wiedzą, co ich czeka za ujawnianie korporacyjnych tajemnic. W lipcu ukazał się w „Wyborczej” artykuł o zwolnieniach w Grupie PZU

— Facet, który dał tę informację do „Wyborczej”, był zatrudniony w biurze marketingu. Już nie pracuje. Usunęli go — przypomina jeden z naszych informatorów.

Nie boi się?

— To nie brak lęku, tylko — według mnie — wyjątkowa desperacja. Są w tej firmie ludzie, którym wyjątkowo nie na rękę jest przyjście dyrektora Jasiołka. Bo rozbił pewne układy i chce zrobić porządek z umowami… — komentuje zwolennik nowego dyrektora.

— Ale Jasiołek jest polityczny, wyleci po wyborach?

— To jest spółka skarbu państwa…

I tak cały czas: konflikty, wzajemne pretensje. Atmosfera się zagęszcza.