Andrzej Targosz doskonale się odnajduje w świecie, w którym trzeba przełamywać bariery ograniczające podróże i spotkania z ludźmi. Jako inwestor venture capital, przedsiębiorca oraz założyciel i prezes Eventory – narzędzia do prowadzenia i mierzenia profesjonalnych eventów w formule hybrydowej (online + offline) – robi to nieustannie. Nie ukrywa też, że w Krakowie często bywa mu za ciasno. W pandemicznych realiach pozwala więc sobie na dalekie podróże – oczywiście cyfrowe. Ma też subiektywny ranking pięciu miejsc, które warto zobaczyć, choćby tylko na ekranie.
Wirtualne zwiedzanie:Andrzej Targosz, założyciel i prezes Eventory, nawet w pandemii nie rezygnuje... z podróży.materiały prasowe
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł7,90 zł/ miesiąc
przez pierwsze 3 miesiące
Chcesz nas lepiej poznać?Wypróbuj dostęp do pb.pl przez trzy miesiące w promocyjnej cenie!
Andrzej Targosz doskonale się odnajduje w świecie, w którym trzeba przełamywać bariery ograniczające podróże i spotkania z ludźmi. Jako inwestor venture capital, przedsiębiorca oraz założyciel i prezes Eventory – narzędzia do prowadzenia i mierzenia profesjonalnych eventów w formule hybrydowej (online + offline) – robi to nieustannie. Nie ukrywa też, że w Krakowie często bywa mu za ciasno. W pandemicznych realiach pozwala więc sobie na dalekie podróże – oczywiście cyfrowe. Ma też subiektywny ranking pięciu miejsc, które warto zobaczyć, choćby tylko na ekranie.
Wirtualne zwiedzanie:
Andrzej Targosz, założyciel i prezes Eventory, nawet w pandemii nie rezygnuje... z podróży.
Każdy szanujący się startupowiec chce choć raz zobaczyć Krzemową Dolinę w Kalifornii, mekkę firm technologicznych. Ja jednak równie chętnie wybieram Arizonę, stan sąsiadujący z Kalifornią. To właśnie tam znajduje się jeden z legendarnych szlaków prowadzących w gardziel Wielkiego Kanionu Kolorado, zachwycającego o każdej porze roku. Wystarczy w Google Earth wpisać hasło: Bright Angel Trail, by w trybie street view udać się na kilkunastokilometrową wyprawę z krawędzi kanionu do samej rzeki Kolorado, gdzie niegdyś udało mi się zanurzyć stopy i poczuć bezmiar i piękno tamtejszej przestrzeni.
Oczywiście nie samą dziką naturą żyje człowiek. Z racji ograniczenia możliwości podróżowania na Wyspy Brytyjskie szczególną tęsknotę i chęć odwiedzenia budzi we mnie Londyn, od dekad technologiczne i finansowe serce Europy – także w realiach postbrexitowych. Na stronie www.footprintsoflondon.com znajdziemy jednak nie adresy wieżowców w City, lecz coś, co dociekliwi turyści kochają najbardziej. To organizowane cyklicznie zwiedzanie miasta w trybie live – z rodowitymi londyńczykami i z dala od utartych szlaków. Podziemia starego Londynu, puby uwielbiane przez kibiców piłkarskiego Fulham czy wiktoriańskie zaułki, w które nie dojedzie się taksówką – cyfrowi przewodnicy pokazują to w fascynujący sposób z perspektywy pierwszej osoby.
Szaroburość zaokienna nasunęła mi niedawno pomysł, by wrócić raz jeszcze do winnic wulkanicznej, słonecznej wyspy Lanzarote w archipelagu Wysp Kanaryjskich. Nie wystarczy jednak ot tak kliknąć na www.wineshoplanzarote.com/pages/virtual-wine-tour i umówić się z przewodnikiem na zwiedzanie. To byłaby ścieżka na skróty. Wpierw lepiej zajrzeć do tamtejszego e-sklepu i wybrać kilka ulubionych butelek, np. wytrawne białe El Grifo, i po otwarciu przesyłki zanurzyć się w podróż po winnicy na wulkanicznych skałach. Dopiero wtedy można zdać sobie sprawę, że da się wyjechać z Lanzarote, lecz Lanzarote nigdy nie wyjedzie z człowieka.
Hiszpania na podniebieniu to odważny krok w stronę abstrakcyjnych i estetycznych uniesień. Dlatego nie może w tym zestawieniu zabraknąć madryckiego Muzeum Narodowego Prado, liczącego sobie ponad 200 lat i 35 tys. zbiorów, w większości dostępnych online w doskonałej jakości. Gdzie jak nie tu, na www.museodelprado.es/en, podziwiać tajemniczy tryptyk „Ogród rozkoszy ziemskich” Hieronima Boscha, uduchowioną „La Glorię” Tycjana czy jakże wstrząsającą scenę „Rozstrzeliwania na wzgórzu księcia Pío” spod pędzla genialnego Francisca Goi? Brakuje mi tylko szmeru szeptów i stonowanych okrzyków zachwytu innych zwiedzających…
Alan Dyer / VWPics / Universal Images Group / Forum
Cisza, samotność, oddalenie, a jednocześnie dzieło sztuki – te pojęcia spotykają się w ostatnim zaproponowanym przeze mnie punkcie cyfrowego oswajania pandemicznego uziemienia. O co chodzi? O spojrzenie w mroźne nocne niebo, na którym natura maluje niezwykły spektakl – zorzę polarną. W kanadyjskim Churchill nad Oceanem Arktycznym, gdzie pomieszkuje więcej niedźwiedzi polarnych niż ludzi, zorza jest niemal codziennością. Dla mnie, nawet zza biurka, oglądanie jej na żywo przy porannej kawie, czy wręcz polowanie na nią, stało się weekendowym rytuałem. Zatem głowa do góry na www.explore.org/livecams/zen-den/northern-lights-cam!