Komitet strajkowy, składający się z przedstawicieli „Solidarności” i Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego, czyli dwóch największych organizacji w puławskich zakładach, postanowił wczoraj przeprowadzić wśród załogi referendum strajkowe. Decyzja zapadła po poniedziałkowym spotkaniu puławskich związkowców z Arturem Kopciem, przedstawicielem załogi w zarządzie Grupy Azoty, i zarządem zakładów w Puławach.

Związkowcy domagają się wstrzymania wydzielania ze spółki jakichkolwiek części organizacyjnych, przestrzegania zawartych przed laty umów konsolidacyjnej i społecznej oraz odwołania wiceprezesa Krzysztofa Homendy.
— Myślę, że 7-10 dni wystarczy, żeby umożliwić oddanie głosu każdemu z pracowników — mówi nam Sławomir Wręga, wiceszef komitetu strajkowego.
Zgodnie z ustawą, jeśli w referendum weźmie udział ponad połowa pracowników i za strajkiem opowie się większość, protest będzie się mógł odbyć. W przeciwnym razie związkowcy odstąpią od tego pomysłu. Sławomir Wręga widzi jednak duże poparcie wśród załogi i liczy, że w referendum większość powie „tak”. Dwa z postulatów są podnoszone przez pracowników puławskiej spółki już od kilku miesięcy.
Od listopada 2017 r. w firmie trwa w związku z tym pogotowie strajkowe. Zarząd Puław wydał wczoraj oświadczenie, w którym przypomina, że spór między załogą a władzami spółki jest obecnie na etapie mediacji, w której udział bierze ministerialny mediator. Przed zakończeniem postępowania mediacyjnego, czyli przed sporządzeniem protokołu rozbieżności, nie można podejmować działań, które zmierzałyby do ogłoszenia strajku (np. ogłaszać referendum strajkowego), a w Puławach taki protokół dotychczas nie został sporządzony.
Zarząd nie pisze jednak wprost, że działania związkowców są niezgodne z prawem. Zapewnia natomiast, że „podejmuje wszelkie działania”, aby zapewnić spokój społeczny, jest gotów do dalszego dialogu i wierzy w pozytywne zakończenie sporu zbiorowego.