Z punktu widzenia przedsiębiorcy system podatkowy winien zachęcać do inwestowania, rozwoju, prowadzenia działalności innowacyjnej i tworzenia miejsc pracy. Niewątpliwie pomaga temu stosunkowo niska stawka podatku dochodowego od osób prawnych (19 proc.) oraz instrumenty dające podatnikom pewność ich sytuacji podatkowej (wiążące interpretacje i uprzednie porozumienia cenowe). Niezbędna jeszcze wydaje się jednak zmiana w zakresie składek na ubezpieczenia społeczne. Większość przedsiębiorców i ekonomistów uważa je za przyczynę wysokich kosztów pracy i wysokiego bezrobocia.
W naszym kraju od systemu podatkowego oczekuje się przede wszystkim funkcji fiskalnych. Funkcje społeczne (redystrybucja, popieranie pewnych zachowań), czy propagowanie pewnych działań gospodarczych, zaczynają być marginalizowane. Upraszcza to system, co należy uznać za pozytywne. Istotne jest jednak, jak to wpływa na poziom płaconych podatków. Dlatego pod koniec każdego roku wiele emocji budzą dyskusje o podatku dochodowym od osób fizycznych. Wielkość dochodu pozostałego po zapłaceniu podatku wyznacza naszą zdolność do inwestowania i konsumpcji, a to z kolei wpływa na kondycję gospodarki i sytuację przedsiębiorców.
Dla przedsiębiorców ważne jest nie tylko, ile pieniędzy zostaje w portfelu po zapłaceniu podatku dochodowego, ale także to, jaki wpływ na ceny mają podatki pośrednie. Dane statystyczne pokazują, że podatek dochodowy od osób fizycznych przynosi raptem około 20 proc. wpływów budżetowych, a większość (ponad 60 proc.) pochodzi z VAT i akcyzy. Państwo zwiększa rolę podatków pośrednich, gdyż są one mniej wrażliwe na wahania koniunktury, a społeczeństwu wydają się mniej dotkliwe, gdyż są słabiej widoczne.
Pozostaje mieć nadzieję, że stawki akcyzy i VAT nie będą już rosły. Dalsza reforma systemu podatkowego powinna przebiegać w taki sposób, aby poziom fiskalizmu był optymalny dla gospodarki i nie poddawał się wielkościom deficytu budżetowego ani długu publicznego. Nie istnieje „jedyny słuszny” wskaźnik udziału dochodów publicznych w PKB (w krajach OECD waha się on między 16 proc. a blisko 50 proc.), ale jedno jest pewne — wyższy fiskalizm niemal zawsze negatywnie odbija się na tempie wzrostu gospodarczego. Dlatego trzymajmy się niskich podatków i obniżmy składki na ZUS, a Irlandię zbudujemy nad Wisłą, zamiast przeprowadzać się tam przy udziale tanich linii lotniczych.
Marcin Rudnicki
partner w firmie doradczej KPMG