Wiele wskazuje na powtórkę scenariusza z ubiegłego tygodnia, kiedy po dużym spadku w poniedziałek nastąpiło wzrostowe odreagowanie we wtorek, by w środę znów doszło do kolejnej fali przeceny. Spadek kontraktów na indeksy rynków akcji w USA o maksymalną dopuszczalna wielkość przed środową sesją nie dawał nadziei na kontynuację wzrostów. Nie zmieniła nastrojów zapowiedź administracji Donalda Trumpa przeznaczenia nawet 1 bln USD na wydatki, a także kontynuacja pompowania potężnej płynności w system finansowy przez Fed.
- Brakującym fundamentalnym elementem niezbędnym do trwałego wzrostu apetytu na ryzyko jest jakiś dowód, że liczba zarażeń koronawirusem osiągnęła już szczyt – powiedział Paul O’Connor z Janus Henderson Investors. – Jest jasne, że jeszcze to nie nastąpiło – dodał.
Na początku sesji podaż przeważa wyraźnie we wszystkich 11 głównych segmentach S&P500. Najmocniej, ponad 7 proc. spadają segmenty spółek użyteczności publicznej, energii i przemysłowych. Relatywnie najniższą przewagę podaży widać w segmentach telekomunikacji, ochrony zdrowia i dóbr codziennego użytku, których indeksy spadają mniej niż rynek.