Władimir Kirijanow mówi, że uprowadzenie wiceprezesa Łukoilu przypomina scenariusz hollywoodzkiego kina sensacji: jeszcze nie wiadomo kto porwał, a już wiadomo, że jest martwy.
„Puls Biznesu”: Jak to się stało, że wiceprezes jednego z największych koncernów w Rosji został porwany?
Władimir Kirjanow: W tej chwili rozpatruje się w Rosji wiele scenariuszy.
- Które są najciekawsze?
- Jest zamęt w opiniach. Niektórzy mówią, że być może to współpracownicy służb specjalnych działają na własną rękę... Ktoś ze służb specjalnych chce po prostu zarobić i zwiać. Słyszałem też opinie, że sam Kukura upozorował porwanie, że zdradziła go ochrona albo ktoś z władz firmy chciał go usunąć. Ale to wersje mało prawdopodobne. Dominuje przekonanie, że zdecydowali się na to amatorzy, zupełni wariaci, którzy w ogóle nie zdają sobie sprawy z tego, co zrobili.
- Dlaczego?
- Porwanie biznesmena o tak wysokiej randze jest — nawet w Rosji — niezwykłym wydarzeniem. Moskwianie spodziewają się, że porywacze nie pożyją zbyt długo, bo za takie pieniądze ktoś ich złapie bardzo szybko. Słyszał pan, że Łukoil przeznaczył milion dolarów za informacje o porywaczach?
- Słyszałem. Szkoda, że nie mam takich wiadomości...
- Właśnie. Kiedy wchodzi w grę taka forsa, to znaczy, że człowiek albo organizacja, która uprowadziła Siergieja Kukurę po prostu naraża się na śmiertelne niebezpieczeństwo. Taka nagroda za samą wieść prowokuje przekonanie, że to porwanie się nie uda. Dlatego tak dużo spekulacji w rosyjskich mediach.
- A Pańskim zdaniem, jakie to zajście ma podłoże? Polityczne, biznesowe, ideologiczne?
- Pieniądze. Porywacze zażądali 6 mln dolarów.
- Tak, ale tych informacji nie potwierdził oficjalnie ani rząd, ani Łukoil.
- Tyle że moskiewska prasa o tym otwarcie pisze. Znaleziono kasetę wideo, na której Kukura prosi, by wpłacić okup. Ach, to jak kiepski film sensacyjny z Hollywood...
- Jak ta sytuacja wpłynie na wizerunek Rosji w Polsce? Myśli Pan, że polskie firmy będą się bardziej obawiały interesów na waszym rynku?
- Widzi Pan, wizerunek Rosji w ogóle nie jest w waszym kraju najlepszy. Rosja cały czas kojarzy się w Polsce z krajem niebezpiecznym. W polskiej prasie drukuje się mnóstwo artykułów potwierdzających to przekonanie. Ale w zdecydowanej większości z nich tkwi duża przesada. W tak ogromnym kraju jak Rosja cały czas coś się dzieje — również niepokojącego. Mówię i o porwaniach. Ale to nieprawda, że u nas nie sposób się nigdzie ruszyć, bo za każdym rogiem czają się mordercy i złodzieje.
- To jak jest teraz w Rosji?
- Dzięki Putinowi — po prostu przyzwoicie. Trzeba pamiętać, że mamy w Rosji młody kapitalizm. Dziki. To wciąż czas narodzin formy pierwszego kapitału. Cały rynek ciągle się jeszcze dzieli, rozwija. Każdy chce wyrwać jak największy kawałek tortu. Idzie o olbrzymie majątki, które „nie znalazły jeszcze swoich właścicieli”.
- Czy porwania rosyjskich ludzi biznesu to proceder?
- Sporo porwań i angielskich, i rosyjskich, i francuskich biznesmenów było w Czeczenii. Gdzie indziej w Federacji Rosyjskiej dochodzi już do nich bardzo rzadko. Częściej słychać o zabójstwach.
- Przebywa Pan teraz w Moskwie. Jak uprowadzenie wiceprezesa Kukury komentują politycy i biznesmeni?
- Panuje powszechne zdziwienie, dezorientacja. Codziennie znajdzie się w gazecie wzmiankę, że zabito jakiegoś biznesmena albo urzędnika. Ale o takim porwaniu ludzie po prostu nie wiedzą, co myśleć... Takie wydarzenie jest dzisiaj naprawdę bardzo nietypowe dla Rosji.