Bez mocnego wsparcia finansowego, a także wsparcia systemowego branża kolektorów słonecznych nie będzie się rozwijać w tak szybkim tempie jak na Zachodzie — uważają jej przedstawiciele. Statystyki nie kłamią — w Austrii na jednego mieszkańca przypada 0,6 mkw. kolektora słonecznego, w Polsce — raptem kilka centymetrów.
— W ubiegłym roku na polskim rynku sprzedano zaledwie 144 tys. mkw. kolektorów słonecznych. Oznacza to, że rynek wart jest dziś 500 mln zł. W tym roku sprzedaż będzie na podobnym poziomie. Mogłaby być o wiele większa, gdyby ruszyły kolejne programy współfinansujące instalacje słoneczne — mówi Sebastian Musiał, specjalista ds. marketingu firmy Watt, jednego z 40 producentów kolektorów w Polsce.
Dodaje, że każde wsparcie finansowe, np. w programach gminnych, daje efekt w postaci zainstalowania nawet do 1000 kolektorów w średniej wielkości gminie.
Dotąd w budowie kolektorów inwestorów wspierała pozarządowa organizacja Fundacja EkoFundusz. Samorządy mogły liczyć m.in. na Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Teraz klientów indywidualnych wesprze Unia, która od września wprowadza dotacje na zakup lub montaż kolektorów. Do wydania jest 300 mln zł w latach 2010-14. Klienci będą mogli otrzymać do 45 proc. dofinansowania do zaciągniętych na ten cel kredytów. Ale ekspertom z branży wciąż jest mało.
— Unijne wsparcie na ten cel powinno sięgać co najmniej 300 mln zł co roku. Branża kolektorów ma bowiem szansę eksplodować w tym dziesięcioleciu. Gdy rosną ceny energii, klienci indywidualni będą szukali oszczędności, instalując kolektory. Bez wsparcia rozwój będzie spowolniony — uważa Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.
Branża marzy o ulgach podatkowych. Ale nie tylko.
— Pieniądze potrzebne są na szkolenia instalatorów, kampanie edukacyjne i na wsparcie prac badawczych — wylicza Zbigniew Sęp, menedżer w firmie Vaillant.
300 mln zł na kolektory to mało
Przez pięć lat Bruksela będzie stymulować nasz rynek. Producenci się cieszą i mówią: poprosimy o więcej.