Początek trzeciego kwartału nie zapowiada dobrego startu polskiej gospodarce w drugiej połowie roku. Po słabej pierwszej, lipcowe dane nie zapowiadają na razie, że czeka nas jakieś szczególnie mocne i zapowiadane przez rządzących przyspieszenie wzrostu. Produkcja przemysłowa nieoczekiwanie spadła, a sprzedaż detaliczna nie jest tak mocno napędzana pęczniejącym portfelem Kowalskiego i ekstra świadczeniami rodzinnymi, jak można się było spodziewać.
— Sprzedaż detaliczna zachowuje się tak, jakby programu 500+ wcale nie było — komentują ekonomiści mBanku. Statystycy GUS podali właśnie, że w porównaniu z ubiegłym rokiem w lipcu sprzedaż urosła nominalnie zaledwie o 2 proc., a jeszcze miesiąc wcześniej rosła ponad dwukrotnie szybciej.
Kalendarz rządzi…
Chociaż dane z branży handlowej okazały się gorsze od prognoz ekonomistów, to radzą oni, żeby z katastroficznymi wizjami poczekać. Słabe wskaźniki mają w dużej mierze dość proste wyjaśnienie i wcale nie świadczy o słabnącej koniunkturze.
— Tegoroczny lipiec o najmniejszej możliwej liczbie dni roboczych porównujemy z ubiegłorocznym, w którym była ona najwyższa. Wpływ tego rodzaju zmian jest szczególnie trudny do precyzyjnego uwzględnienia w prognozach i naszym zdaniem przede wszystkim stąd bierze się negatywna niespodzianka, widoczna także w innych danych — wyjaśnia Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego.
Spokój opiera na tym, że realny wzrost sprzedaży jest solidny i wynosi 4,4 proc. r/r, a do tego brakuje innych sygnałów z gospodarki, że siada popyt wewnętrzny. Powszechne jest też przekonanie, że obecnie PKB rośnie głównie dzięki apetytom konsumpcyjnym Kowalskiego, te zaś ciągle napędzane są mocnymi impulsami jakie płyną z rynku pracy i nadziejami. Coraz większe wypłaty świadczeń z programu 500+ również mają podbić tempo wzrostu.
Usługi przed towarami
Eksperci zastanawiają się dlaczego w statystykach gospodarczych ekstra pieniędzy, które już wpłynęły na konta rodzin jeszcze nie widać. W samym drugim kwartale do gospodarstw domowych popłynęło blisko 5 mld zł, a PKB urósł tylko nieznacznie szybciej niż w pierwszych miesiącach roku — o 3,1 proc. r/r. W mBanku mają hipotezę, że sprzedaż detaliczna nie jest jeszcze beneficjentem transferów rodzinnych, bo program 500+ nakręca konsumpcję głównie przez usługi.
— Przy tak silnym rynku pracy trudno oczekiwać, aby konsumpcja nagle wyhamowała. Niemniej jednak po stronie towarów jest wyjątkowo słaba — podkreślają eksperci banku. Dlatego chociaż eksperci nie biją na alarm, że z wydatkami Kowalskiego dzieje się coś niepokojącego, to nie kryją zaskoczenia wyliczeniami statystyków.
— Biorąc pod uwagę wyjątkowo szybkie tempo wzrostu realnego funduszu płac i wypłatę zasiłków rodzinnych 500 plus można było oczekiwać wysokiej dynamiki sprzedaży detalicznej, jednak najprawdopodobniej dodatkowy strumień dochodów został spożytkowany przez gospodarstwa domowe na inne kategorie dóbr niż te, które są uwzględniane przez GUS — uważa Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku.
Jakie? Na przykład związane z turystyką wakacyjną czy zakupami używanych samochodów. Zdaniem eksperta w przyszłość można patrzeć ze spokojem, bo chociaż handel detaliczny może się nie obłowi tak mocno na 500+, to gospodarka i tak zyska jeśli pieniądze wpłyną do niej innymi kanałami.
Produkcja nieoczekiwanie pikuje
Osłabienie dynamiki produkcji przemysłowej w lipcu było czymś czego większość ekspertów się spodziewała. Byli nawet tacy, którzy obstawiali jej spadek, jednak tego, że zanurkuje aż o 3,4 proc. r/r nikt nie przewidział. Ostatni raz spadki notowaliśmy latem 2014 r., ale tak słabego wyniku jak w lipcu nie było od prawie czterech lat. Ekonomiści sądzą, że wytłumaczenie jest dość proste, a na statystykach zaważyło to, że dni roboczych było mniej, więc i mniej udało się wyprodukować dóbr. Bank Credit Agricole zwraca dodatkowo uwagę, że w tym roku przestoje taśm w fabrykach Volkswagena i Opla miały miejsce w lipcu i na przełomie tego miesiąca z sierpniem. Rok temu postojowe zaplanowano na sierpień. Znacznie bardziej niepokoi utrzymująca się recesja w budowlance. Produkcja budowlano- -montażowa zmniejszyła się w lipcu aż o 18,8 proc. r/r i był to ósmy z rzędu spadkowy miesiąc. Tutaj głównym winowajcą wydaje się brak finansowej kroplówki w postaci pieniędzy unijnych. Gdy te zaczną płynąć szerszym strumieniem poprawią się też statystyki.