Aktywizacja eksportu jest źródłem sukcesu

Marek Matusiak
opublikowano: 1999-07-29 00:00

Aktywizacja eksportu jest źródłem sukcesu

PLUSY I MINUSY: Poprawia się struktura geograficzna polskiego handlu zagranicznego, ale pogarszają się jego wyniki.

Główny Urząd Statystyczny podliczył obroty towarowe polskiego handlu zagranicznego, rejestrowane na dokumentach SAD (czyli takich towarów, które przekroczyły naszą granicę) w pierwszych pięciu miesiącach 1999 roku. Wpływy z eksportu wyniosły w tym okresie 10,8 mld USD, co w stosunku do analogicznego okresu ubiegłego roku oznacza spadek o 7,3 proc., zaś wydatki importowe — 17,6 mld USD, a zatem o 6,2 proc. mniej niż przed rokiem. Deficyt płatności towarowych wyniósł 6,8 mld USD i był o 300 mln USD niższy niż w ubiegłym roku. Ale także i ten fakt nie da się zaliczyć do pozytywów.

OGÓLNA TENDENCJA występująca w polskim handlu zagranicznym znana jest od kilkunastu już miesięcy, więc dane GUS nie są szokujące. Po części szokujące jest natomiast to, iż z miesiąca na miesiąc — nadal porównując z analogicznymi okresami ubiegłego roku — obroty systematycznie spadają. Przypomnijmy, iż po pierwszym kwartale br. wskaźnik spadku eksportu wynosił tylko 2,2 proc., importu zaś zaledwie 0,3 proc.!

OCZYWIŚCIE istnieją czynniki obiektywne po części tłumaczące taki stan rzeczy. Niewątpliwie należy do nich generalne osłabienie koniunktury światowej, na co dodatkowo nałożył się kryzys rosyjski. W omawianym tu okresie Rosja, która od wielu lat znajdowała się na 2-3 miejscu wśród największych odbiorców polskich towarów, zajmowała dopiero 12 lokatę. Udział tego kraju w naszym eksporcie zmniejszył się z 8,1 do 2,3 proc., a w imporcie — z 5,5 do 4,9 proc. W porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku eksport do Rosji obniżył się o 71,3 proc., a import o 7,1 proc. Przy okazji warto wspomnieć, że w tym samym okresie odnotowano również poważny spadek obrotów z Ukrainą — w eksporcie o 47 proc., a w imporcie o 13,6 proc.

WŚRÓD NEGATYWÓW znaleźć można jednak jedną informację, którą od biedy zaliczyć można do grona pozytywów. Chodzi o systematycznie zauważane zmiany w strukturze geograficznej obrotów handlowych. Podobnie jak w miesiącach i latach poprzednich najważniejszymi partnerami handlowymi Polski były kraje Unii Europejskiej, ale udział tej grupy krajów wyraźnie rośnie, i to zarówno w eksporcie z 68,3 proc. w końcu ubiegłego roku do 71,9 proc.), jak i imporcie (z 65,6 proc. do 66 proc.). Jest to najwyższy udział Unii w naszym eksporcie — dotychczasowy rekord ustanowiony został w 1995 roku i wynosił 70 proc. — i świadczy o zacieśnianiu kontaktów handlowych.

DO INFORMACJI tej trzeba od razu wprowadzić pewną korektę. Wydaje się, że w najbliższych latach tego wskaźnika nie da się poprawić. Trzeba bowiem brać pod uwagę, iż w naszym eksporcie przeważają towary o bardzo niskim stopniu przetworzenia. Także struktura importu zmienia się bardzo wolno i nadal pozostaje przestarzała i nieadekwatna do potrzeb modernizacyjnych gospodarki.

UZYSKANE dotychczas wyniki w handlu zagranicznym — bo nie ma się co łudzić, że w czerwcu i lipcu udało się odrobić straty — drastycznie odbiegają od założeń zapisanych w tegorocznej ustawie budżetowej. Wynika z nich, że przyrost eksportu w całym roku miałby wynieść 8,9 proc., a importu — 11,5 proc. Niestety, nie ma żadnych szans, by choćby zbliżyć się do tych wskaźników. Mało tego — po analizie wyników pierwszego kwartału Rządowe Centrum Studiów Strategicznych prognozowało, iż tempo wzrostu eksportu może do końca grudnia wynieść 5 proc., a importu — 7 proc.; także i uzyskanie nawet tych wskaźników nie wydaje się możliwe.

OD KILKU TYGODNI staraliśmy się eksponować przejawy wychodzenia polskiej gospodarki z zafundowanego jej schłodzenia — i rzeczywiście, wydawało się, iż zaczyna ona zmierzać w dobrym kierunku. Wyniki handlu zagranicznego zdają się jednak temu zaprzeczać.