Albert Gore dał sobie odebrać zdobycze wyborcze Clintona
O wyborze 43. prezydenta Stanów Zjednoczonych miało zadecydować kilkaset głosów przewagi na Florydzie. Teraz czeka się jeszcze na głosy korespondencyjne. Na dobrą sprawę trzeba by liczyć ponownie także w Nowym Meksyku i Oregonie, gdzie różnice głosów oddanych na obu kandydatów były również mniejsze od pół procent.
NIEZALEŻNIE jednak od tego, komu przypadną te decydujące promile, Al Gore już poniósł porażkę. W porównaniu z wynikiem wyborczym Billa Clintona sprzed 4 lat, Gore — nie licząc jeszcze Florydy — stracił na rzecz swego republikańskiego rywala aż 10 stanów, na które łącznie przypada 15,7 proc. ludności oraz 87 (16,2 proc.) głosów elektorskich. Gdyby GoreŐowi udało się tej straty, choćby częściowo, uniknąć — wynik na Florydzie (25 głosów elektorskich) byłby teraz bez znaczenia.
TABELA prezentuje wybrane charakterystyki tych 10 stanów, które Gore stracił — na tle stanów, znajdujących się na obu krańcach krajowego rankingu (wykres). Można sądzić, że tak decydującej roszady nie przesądziły względy rasowe, gdyż udział ludności murzyńskiej waha się w tych 10 stanach od 0,8 do 32,2 proc. Tak ogromny rozrzut wyklucza wspólną motywację na tym podłożu. Względy religijne zapewne też nie były istotne, gdyż wpływy 76 kościołów i związków religijnych są w USA rozproszone.
BARDZIEJ wymierne, lecz zagadkowe jest kryterium zamożności. Otóż wśród 10 wymienionych stanów, w sześciu odsetek ludności ubogiej jest wyższy od przeciętnej dla kraju, a w czterech odsetek ten nawet wzrósł w stosunku do roku 1990. Równocześnie aż w ośmiu stanach dochód osobisty na mieszkańca jest niższy od średniej krajowej, a wśród tych ośmiu tylko w czterech realne dochody wzrastały od 1990 r. szybciej niż średnio w kraju.
OD GOREŐA odeszły więc stany mniej zamożne, których ludność ciążyła zawsze bardziej ku demokratom i ich rozbudowanej polityce socjalnej, zwłaszcza w dziedzinie emerytalnej i opieki zdrowotnej. Równocześnie Gore wygrał w zamożnych stanach północnego wschodu i w Kalifornii, choć bardzo bogata ludność popiera z reguły politykę podatkową republikanów.
WYSTĄPIŁY więc nowe zjawiska, a znaczenie społeczne tych sygnałów będzie zapewne przedmiotem wszechstronnych analiz.