Antyglobaliści darowali szczytowi przy deptaku

Jacek Zalewski
opublikowano: 2001-09-10 00:00

Antyglobaliści darowali szczytowi przy deptaku

Coroczne Forum Ekonomiczne, które Krynica gościła (od czwartku do soboty) już po raz jedenasty, ochrzczono mianem wschodnioeuropejskiego Davos. Na wyrost czy zasadnie?

Już na pierwszy rzut oka Krynica różni się od Davos tym, czym Beskid Sądecki od Alp Retyckich – czyli wysokością. Nie tą nad poziomem morza, lecz przede wszystkim wysokością kapitału i potencjału gospodarczego, reprezentowanego przez uczestników szczytów organizowanych w obu uzdrowiskach. Ale dzięki temu przy krynickim deptaku panowała sielska atmosfera – zwyczajni kuracjusze obcowali z prezydentami, premierami i prezesami, natomiast nie objawił się choćby symboliczny antyglobalista. Widocznie interesują ich – używając miarki tenisowej – tylko imprezy wielkoszlemowe, takie jak w Pradze czy w Genui, zaś Krynicy przyznali najwyżej jedną gwiazdkę.

W skali całego świata mieli oczywiście rację. Ale o globalizacji w dosłownym znaczeniu tego słowa można dzisiaj mówić tylko w sferze informacyjno-cywilizacyjnej (Internet, satelity, etc.). Natomiast w wymiarze finansowo-gospodarczym zjawisko to przybiera raczej formę kry, pływającej po światowym oceanie. Utworzyło się kilka regionalnych pól lodowych, które będą coraz silniejsze i bardziej zwarte wewnętrznie. Natomiast popękana kra postkomunistycznej Europy Środkowo-Wschodniej dryfuje w rozbieżnych kierunkach. Właśnie dlatego coroczny szczyt w Krynicy dla naszego regionu ma kategorię wielogwiazdkową. Politycznie wzniósł się już na poziom najwyższy – świadczy o tym obecność czterech prezydentów oraz pięciu premierów (nie z tych samych państw). Także polski biznes na Krynicę zakłada pierwszy garnitur.

Wiodący temat XI Forum Ekonomicznego w Krynicy sformułowany został w pytaniu: „Czy Europa pozostanie podzielona?” Zawiera ono oczywistość, iż według stanu na dzisiaj kontynent JEST podzielony. Dyskusyjna i ruchoma staje się linia tego podziału, przebiegająca – w pewnym uproszczeniu – południkowo. Szczęśliwy ten, kto znajduje się po jej zachodniej stronie. Niestety, zlikwidowanie tego podziału w dającym się dzisiaj określić horyzoncie czasowym jest czystą utopią.

Nad znalezieniem recepty na przynajmniej załagodzenie podziału kontynentu debatowało prawie tysiąc osób. Odbyło się 6 sesji plenarnych, 41 seminariów tematycznych (po kilka jednocześnie), około 10 bankietów (każdego wieczoru po kilka) oraz setki spotkań w podgrupach. Tytuły sesji plenarnych brzmiały:

4 Szanse i wyzwania Europy u progu trzeciego tysiąclecia.

4 Nowa gospodarka i e–gospodarka.

4 Rola przywództwa i autorytetów w nowym milenium.

4 Zamożność oświecona. Gospodarka oparta na wiedzy znakiem jakości Europy Środkowej i Wschodniej.

4 Polityka rządu wobec globalizacji i konsolidacji w gospodarce.

4 Banki centralne – ich rola w polityce i gospodarce państwa.

Czemu służą spotkania podobne krynickiemu – te setki wymienianych wizytówek, ściskanych rąk, wypijanych drinków? Ich bezpośrednia efektywność jest trudna do zmierzenia, albowiem to nie targi – w Krynicy nie podpisano przecież żadnego kontraktu. Przy deptaku odbyło się po prostu wielkie party elity politycznej i biznesowej. Sens jego zorganizowania objaśniła Hanna Gronkiewicz-Waltz, która już z niejednego Davos chleb jadła i z Krynicy piła. Wiceprezes EBOiR stwierdziła, że na takich szczytach klasa polityczna wyznacza poziom zaufania do swoich krajów, niezbędny środowiskom biznesowym do inwestowania. Wypada dodać, iż akurat w naszym regionie istnieją wyjątkowo ścisłe związki między decyzjami politycznymi a klimatem do uprawiania biznesu.

Zasięg Forum systematycznie rozszerza się na obszar byłego Związku Radzieckiego. W tym roku reprezentowane były już republiki od Estonii do Azerbejdżanu. Niektóre tylko symbolicznie, ale początek został zrobiony. Spowodowało to, iż krynickie obrady zostały poważnie potraktowane na Kremlu. Centralne władze Rosji reprezentowane były na poziomie delegacji Dumy oraz przez ambasadora Siergieja Razowa. Ale prezydent Władimir Putin specjalnie przysłał swego zaufanego doradcę Gleba Pawłowskiego, prezesa Fundacji Efektywnej Polityki. Był to czytelny sygnał, iż Moskwa nawet nie dopuszcza myśli o utracie wpływów na gospodarki państw (wszystkich!) istniejących na terenie byłego ZSRR.

Z punktu widzenia Polski strategiczne znaczenie ma rozwiązanie kwadratury koła – jak wejść do Unii Europejskiej, a jednocześnie nie zerwać związków z Ukrainą! Mimo naszych perturbacji negocjacyjnych można dziś postawić każde pieniądze, iż wstąpienie Polski i Ukrainy do UE rozdzieli ładnych parę lat. Jednym z pomysłów – powracającym również w Krynicy – jest przekształcenie Czworokąta Wyszehradzkiego w pięciokąt. Byłoby to symboliczne przygarnięcie Ukrainy, coś na kształt przedunijnej protezy.

Jednak realny wpływ Wyszehradu na stosunki gospodarcze jest minimalny. Czworokąt Polski, Czech, Słowacji i Węgier może jedynie opiniować, konsultować albo wydawać ogólne oświadczenia. Przykładem jest podpisana przez czterech premierów właśnie w Krynicy deklaracja „Zamożność oświecona”. Postawiono w niej tezę, że skoro nasze państwa nie mają szans na gospodarcze dogonienie unijnej piętnastki, to niech ją do roku 2010 dogonią przynajmniej... intelektualnie. Wszak „najefektywniejszym surowcem jest potencjał ludzkiej myśli” (cytat z premiera Jerzego Buzka). Szczytność celów tej deklaracji idzie w parze z naiwnością jej założeń.

Warto odnotować, że uczestnicy Forum jak co roku wybrali osobę oraz firmy, których działalność wybijała się w skali całej Europy Środkowo-Wschodniej. Laureatami zostali:

4 Człowiek Roku – prezydent Aleksander Kwaśniewski (Polska);

4 Firma Roku – spółka Agora (Polska);

4 Firma Roku w Nowej Gospodarce – portal Strana.ru (Rosja);

4 Instytucja Finansowa Roku – Kredyt Bank (Polska).

Na koniec osobista refleksja autora komentarza. Podczas, gdy tęgie umysły martwiły się polaryzacją Europy, zjawisko ekonomicznego rozwarstwiania okazało się naturalnie bliskie mieszkańcom Krynicy. Taksówkarze postanowili wydusić z uczestników Forum maksymalną kasę i w biały dzień stosowali czwartą taryfę. Za to na dworcu PKP można było zjeść dwudaniowy, smaczny i naprawdę obfity obiad za złotych 7 (słownie: siedem).