Właścicielem każdej nowej apteki będzie mógł być tylko aptekarz i nie będzie mógł prowadzić więcej niż czterech placówek. Ponadto nowe apteki będą mogły powstawać w określonej odległości od istniejących i tylko wtedy, gdy w okolicy na jedną aptekę przypada więcej niż 3 tys. osób. Takie są główne założenia poselskiej nowelizacji prawa farmaceutycznego, która w ostatnich tygodniach rozgrzewa skłóconą branżę. W środę nowelizacją zajęła się sejmowa komisja nadzwyczajna ds. deregulacji i już to wzbudziło spore kontrowersje.
— Ta ustawa powstała w sposób, delikatnie mówiąc, niejasny. Stanowczo protestuję przeciwko uniemożliwieniu merytorycznej pracy nad nią komisji zdrowia i kierowaniu projektu, mocno regulującego rynek, do komisji ds. deregulacji — mówił Bartosz Arłukowicz z PO, przewodniczący sejmowej komisji zdrowia.
Podpisany przez posłów PiS projekt powstał w ramach prac utworzonego we wrześniu parlamentarnego zespołu ds. regulacji rynku farmaceutycznego. Jego twarzą jest poseł Waldemar Buda, który uzasadnia konieczność wprowadzenia regulacji niepokojącymi trendami na rynku. Chodzi głównie o rosnący udział rynkowy sieci aptecznych (z kapitałem polskim i zagranicznym) i zamykanie placówek prowadzonych przez drobnych aptekarzy. Podobne regulacje, zgodnie z którymi właścicielami aptek mogą być tylko aptekarze, a nie np. prywatni inwestorzy, obowiązują m.in. w Niemczech i we Francji. Tymczasem odrębne prace nad regulacją rynku aptecznego toczą się w Ministerstwie Zdrowia. Krzysztof Łanda, wiceminister zdrowia, podkreśla, że „leki to nie są zwykłe rzeczy, które podlegają wolnemu rynkowi, i w każdym kraju ich obrót jest regulowany”.
— Wprowadzenie kryteriów demograficznych i geograficznych spowoduje wypełnienie białych plam, apteki będą bliżej chorych. Pracujemy nad dużą nowelizacją prawa farmaceutycznego. Od lat obserwujemy tendencję wzrostu liczby sieci i ich udziału. Chcemy tę sytuację zamrozić — nie jest w interesiePolaków ani dominacja sieci, ani dominacja aptek indywidualnych. Te udziały, które są teraz, powinny pozostać. Propozycje przedstawione w projekcie poselskim są — zdaniem resortu — propozycjami kompromisowymi. Popieramy ten projekt, wpisuje się on w koncepcję zmian przygotowywanych w resorcie — mówił Krzysztof Łanda.
Przedstawiciele aptekarzy, zrzeszeni w Naczelnej Radzie Aptekarskiej, też zdecydowanie popierają poselski projekt — na tyle zdecydowanie, że przedstawiciele sieci aptecznych oskarżają ich wręcz o napisanie go i przekazanie posłom PiS (jako pierwszy pisał o tym tygodnik „wSieci”). Rada podkreśla, że w Polsce od 12 lat obowiązują przepisy, które miały zapobiegać koncentracji na rynku (zgodnie z nimi jedna firma nie powinna mieć na terenie województwa udziału przekraczającego 1 proc.), ale są one nagminnie obchodzone. Aptekarze liczą też na to, że nowelizacja ukróci proceder związany z tzw. odwróconym łańcuchem dystrybucji leków, czyli odsprzedawaniem leków przez apteki i wywożeniem ich za granicę.
— Oczywiście, że nowe regulacje zatrzymają nielegalny wywóz leków. Teraz zamykana za łamanie przepisów apteka jest natychmiast otwierana na nowo przez inną spółkę z o.o. Po wprowadzeniu zmian takiej możliwości nie będzie — mówi Maciej Tomków, wiceprzewodniczący Naczelnej Rady Aptekarskiej. Po drugiej stronie barykady stoją sieci apteczne i wspierające je organizacje.
— Projekt nie zawiera żadnych przepisów, które sprzyjałyby powstawaniu nowych aptek w miejscach, gdzie ich obecnie brakuje, jak również nie zawiera regulacji służących poprawie skuteczności nadzoru nad działalnością aptek — mówi Dobrawa Biadun, ekspertka Konfederacji Lewiatan.
Projekt nowelizacji, jako inicjatywa poselska, nie wymaga przedstawienia oceny skutków regulacji i szerokich konsultacji społecznych. Szeroką — i krytyczną — ocenę przedstawił już jednak Związek Przedsiębiorców i Pracodawców wraz ze zrzeszającą sieci organizacją PharmaNET. Posłowie zwrócili się też m.in. do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Ministerstwa Rozwoju o opinie w tej sprawie.