Od stycznia do końca marca Atal sprzedał zaledwie 348 mieszkań, o połowę mniej niż rok wcześniej. Zdaniem Zbigniewa Juroszka, prezesa spółki, w związku z ostatnią obniżką stóp procentowych popyt już niebawem powinien znacząco wzrosnąć i Atal na to się przygotowuje. W ofercie ma prawie 8,1 tys. mieszkań wobec 5,3 tys. rok wcześniej.
— Dotychczas popyt był hamowany, jednak spodziewamy się odbicia sprzedażowego w II kw. Zakładamy, że w latach 2026-27 powinniśmy sprzedawać około 4 tys. mieszkań rocznie — mówi Zbigniew Juroszek.
Spółka systematycznie dokupuje także grunty. W I kw. wydała na działki w Krakowie, Wrocławiu, Warszawie i Gdańsku 81 mln zł. Bank ziemi, który Atal miał na koniec marca, pozwalał mu na budowę 577 tys. m kw. mieszkań.
W I kw. deweloper zanotował 136 mln zł przychodów, aż o 65 proc. mniej niż w tym samym okresie przed rokiem. Zbigniew Juroszek zapewnia jednak, że wynikało to z harmonogramu przekazań — spółka oddała klientom 12,4 tys. m kw. mieszkań wobec 38,9 tys. m rok wcześniej.
— Niska baza przychodowa w zestawieniu z kosztami stałymi i finansowymi wygenerowała niższy zysk netto mimo bardzo dobrej rentowności brutto na sprzedaży, która wyniosła niemal 32 proc. Uważamy, że w tym roku to właśnie I kw. był najsłabszy pod względem przekazań i sprzedaży — mówi Zbigniew Juroszek.
Z najnowszych danych portalu Tabelaofert.pl wynika jednak, że ostatnio z branży deweloperskiej uleciało nieco optymizmu.
Robert Chojnacki, założyciel serwisu, informuje, że maleje liczba firm, które wierzą we wzrost tempa sprzedaży mieszkań.
— Coraz więcej deweloperów dopuszcza również scenariusz obniżek cen. Rynek wszedł w fazę defensywy — firmy ograniczają oczekiwania i koncentrują się na utrzymaniu stabilności. Widzimy wyraźne ograniczenie stosowania rabatów. Po agresywnych promocjach z końca 2024 r. dziś deweloperzy częściej utrzymują ceny, a w części projektów wręcz nie ma już miejsca na negocjacje. To znak, że rynek próbuje odzyskać równowagę bez uciekania się do obniżek — tłumaczy Robert Chojnacki.
Przypomina, że oferta mieszkań jest dziś największa w historii, więc potencjalni nabywcy nie czują presji czasu.
— To naturalne, że wielu z nich przyjmuje strategię na przeczekanie, zwłaszcza w obliczu wciąż wysokich cen i niepewności co do dalszego rozwoju sytuacji geopolitycznej. Ponadto wielu kupujących liczy, że Rada Polityki Pieniężnej zdecyduje się na kolejne obniżki stóp, co jeszcze bardziej obniży koszt kredytów — uważa Robert Chojnacki.
Z raportu przygotowanego przez firmy JLL i RynekPierwotny.pl wynika, że w I kw. w Warszawie sprzedało się 3 tys. mieszkań, w Trójmieście 1,5 tys., a w Krakowie i we Wrocławiu po 1,3 tys.
Jan Dziekoński, dyrektor działu badań w portalu RynekPierwotny.pl, podkreśla, że zmieniły się motywacje zakupowe.
— O ile jeszcze dwa lata temu znaczący udział w popycie stanowili inwestorzy, to dziś ich aktywność wyraźnie spadła, co jest efektem wysokich kosztów finansowania, stagnacji na rynku najmu i ograniczonej rentowności. W efekcie obserwujemy coraz większą liczbę nabywców poszukujących nieruchomości z myślą o własnych potrzebach, a nie o inwestycji — tłumaczy Jan Dziekoński.