PB: Kilka dni temu nowy zarząd Grupy Azoty wskazał „najważniejsze cele do realizacji” w najbliższym czasie. Na liście znalazły się zupełnie podstawowe sprawy - od finansów przez bieżącą działalność operacyjną, problemy związane z energetyką, kwestie decyzyjne i personalne po inwestycje. Czy naprawdę w Grupie Azoty trzeba wszystko naprawić?
Hubert Kamola, przewodniczący rady nadzorczej Grupy Azoty: W ciągu ostatnich kilku lat w kluczowych spółkach grupy liczba zmian personalnych na najwyższym i średnim szczeblu przekroczyła wszelkie racjonalne granice. Efektem były exodus fachowców i zatrudnianie w ich miejsce osób bez kwalifikacji, kompletnie nieprzygotowanych do pracy w tak złożonym biznesie. Ostatecznie menedżerów i inżynierów, którzy mają doświadczenie w branży chemicznej, jest teraz w Grupie Azoty jak na lekarstwo.
Do tego dochodzi problem zupełnie irracjonalnego sposobu zarządzania. Osoby, które zajmowały kluczowe stanowiska, nie znały i nie poznały branży, nie nauczyły się też samej spółki. O właściwej diagnozie problemów - nie tylko dotyczących Grupy Azoty, ale też rynkowych, konkurencyjnych, regulacyjnych - nie mogło więc być mowy.
Skutkiem były - widoczne zwłaszcza w ostatnim okresie - inercja, a nawet kompletny paraliż decyzyjny. Owszem, powołano wiele komitetów do spraw różnych, najróżniejszych rad i innych tego typu ciał, które miały coś rozstrzygać, ale nie podejmowały żadnych decyzji albo decydowały z tak ogromnym opóźnieniem w stosunku do potrzeb, że nie mogło to już pomóc. Efektem są głębokie zapóźnienia w tak wielu dziedzinach, że dzisiaj trzeba czym prędzej zabrać się za wiele obszarów jednocześnie.
Niedługo po tym komunikacie nowego zarządu Grupy Azoty załoga puławskich zakładów, reprezentowana przez radę pracowniczą i kilka związków, zakładowy społeczny inspektor pracy i nawet jeden z członków rady nadzorczej napisali do ministra aktywów państwowych Borysa Budki. Alarmują, że realizacja zamierzeń zarządu może oznaczać wyłączenie poszczególnych instalacji fabryki i zwolnienia grupowe. Apelują też o wstrzymanie konsolidacji branży chemicznej, która - w ich opinii - nie tylko nie przyniosła żadnych efektów synergii, ale jest wręcz szkodliwa. Co pan na to?
W branży chemicznej trwa konsolidacja. Kilka lat temu z połączenia amerykańskich firm Agrium i PotashCorp. powstał potężny koncern nawozowy Nutrien z 38 mld USD przychodów i 25 tys. pracowników. W bliskim nam segmencie środków ochrony roślin z połączenia Dow i DuPoint powstała firma Corteva z 17,4 mld USD przychodów i 21 tys. pracowników. Tuż za miedzą nasz czeski konkurent, koncern Agrofert, który miał już fabryki w Czechach, na Słowacji i w Niemczech, kupił właśnie austriacką firmę Borealis LAT z zakładami wytwarzającymi nawozy w Austrii i we Francji oraz melaminę w Niemczech. Przy fuzjach i przejęciach obowiązuje jednak zasada synergii, która mówi, że nie można dopuszczać, by któryś z podmiotów uczestniczących w tym procesie tracił.
Jakie sprawy pan uważa za najważniejsze?
Kluczowe i najpilniejsze jest oczywiście zajęcie się kwestiami finansów i zadłużenia. Trwająca miesiącami i przekraczająca wszelkie dopuszczalne normy pasywność byłego już zarządu wywołała duże zniecierpliwienie instytucji finansowych. Dlatego musimy mieć silny zespół, który zajmie się tą sprawą. Grupy Azoty nie stać na nominatów, którzy na niby-stanowiskach wykonują niby-pracę.
Zatrzymajmy się na tym, bo – co zresztą podkreśla nowy zarząd w komunikacie - termin wygaśnięcia umów z instytucjami finansowymi upływa już w ostatnich dniach lutego. Grupa Azoty ma nóż na gardle?
Pan Krzysztof Kołodziejczyk, p.o. prezesa, natychmiast podjął rozmowy z bankami i w tej chwili przygotowuje dalszy plan działań. Nie mogę ujawniać szczegółów, ale myślę, że program przedłużenia kończących się w lutym umów z instytucjami finansowymi jest pod kontrolą i uda się Grupę Azoty bezpiecznie przeprowadzić przez te rafy.
Kolejnym problemem natury finansowej jest ewentualna utrata płynności, a są tacy, którzy twierdzą, że może to nastąpić nawet za dwa, trzy miesiące. Dotarły do pana takie sygnały?
Już na pierwszym posiedzeniu rady nadzorczej 19 lutego omawialiśmy wszystkie najważniejsze kwestie dotyczące bieżącej sytuacji spółki, także płynności, wyników finansowych, prognoz itd. Nie mogę się wprawdzie dzielić takimi informacjami, ale zapewniam, że znamy sytuację, analizujemy ją i – jak już mówiłem – podjęliśmy rozmowy z bankami. Mój wniosek jest taki, że należy jak najszybciej zająć się działalnością operacyjną spółki, skończyć z dotychczasową fikcją decyzyjną.
Co poza finansami jest priorytetem?
Pilne zajęcie się działalnością operacyjną. Mam niestety poważne wątpliwości, czy osoby, które do tej pory sprawowały zarząd w Grupie Azoty, zdawały sobie sprawę, z jakimi aktywami mają do czynienia. Instalacje funkcjonujące w każdej ze spółek należących do grupy są głęboko powiązane funkcjonalnie. W Kędzierzynie np. produkcja alkoholi oxo jest – w kwestiach energetyki, wykorzystania pewnych surowców i półproduktów - powiązana z instalacjami nawozowymi. Policki projekt Polimery również będzie współpracować z tamtejszymi instalacjami nawozowymi, bo powstający przy produkcji polipropylenu wodór ma być wykorzystywany w instalacjach amoniaku i mocznika. Z kolei z puławskimi instalacjami nawozowymi powiązane są energetycznie i surowcowo tamtejsze linie wytwarzające kaprolaktam i melaminę. W Tarnowie nawozy i kaprolaktam również mają ważne węzły wspólne – siarczan amonu jako produkt uboczny jest surowcem do produkcji nawozów azotowo-siarkowych. Niestety wiele wskazuje, że decyzje podejmowane w ostatnich latach nie uwzględniały tych elementarnych powiązań technologicznych.
Z tym wiąże się wyjątkowy bezwład, z jakim na rynku poszczególnych produktów poruszała się w ostatnich latach Grupa Azoty. Przyjmowane rozwiązania bywały zupełnie niedopasowane do warunków rynkowych i zmieniającej się konkurencji. Firma była zbyt powolna w decyzjach, a konkurencja wyprzedza ją pod względem tempa i kreatywności. Dlaczego? Ponieważ w latach 2016-18 z firmy odeszło wielu fachowców, którzy ją budowali i znali.
Punkt trzeci to przygotowania do dekarbonizacji i nowych regulacji wodorowych w UE. Grupa Azoty musi mieć pragmatyczną odpowiedź na wszystkie związane z tym wyzwania. A obecne przygotowania uważam niestety za niewystarczające, zwłaszcza że obserwuję to, co robią inne firmy, np. Fertiberia, Yara i OCI.
Kilka lat temu Azoty ogłosiły strategię do 2030 r., w której zapisano bardzo ambitne cele...
Cele z całą pewnością były ambitne, zaplanowano CAPEX 2,7 mld zł, obniżenie zużycia węgla o 65 proc. w stosunku do poziomu z 2020 r. Proszę zwrócić uwagę, że nowy blok węglowy w Puławach – swoją drogą mocno opóźniona inwestycja - dopiero ruszy, więc realizacja tego strategicznego zadania stanie się jeszcze trudniejsza. Innym zapisanym w tym dokumencie celem jest zredukowanie o 34 proc. - również w stosunku do poziomu z 2020 r. - emisji dwutlenku węgla z instalacji energetycznych. Mam jednak bardzo poważne obawy, czy spółka w ogóle podjęła jakiekolwiek prace, które pozwalałyby ten cel zrealizować. Niczego takiego dotychczas nie zauważyłem. Znam natomiast kilka oddolnych inicjatyw inżynierów, m.in. w Kędzierzynie i Tarnowie. Są ciekawe. Chciałbym poznać analogiczne pomysły w Policach i Puławach.
Kolejne zadanie ze szczytu listy?
Na pierwszy plan wysuwają się Polimery Police, czyli potężny projekt - już bardzo opóźniony w stosunku do pierwotnych założeń i dodatkowo o przekroczonym CAPEX-ie. Z pewnością wymaga dogłębnego sprawdzenia, zwłaszcza że już wiadomo o kilku wadliwych aparatach, które trzeba będzie poprawić. O bloku energetycznym w Puławach, którego budowa mimo upływu terminów wciąż nie jest skończona, już wspominałem. Przypomnę, że pierwotnie miał on być zasilany gazem, a inwestycja warta około 1,2 mld zł powinna produkować 400 MWh rocznie. Po decyzji o zmianie technologii na węglową koszt 1,2 mld zł zapewne zostanie grubo przekroczony, za to moc zredukowano do zaledwie 100 MWh rocznie. Trzeba będzie więc dokładnie przeanalizować ten projekt, a dodatkowo zastanowić się, co zrobić ze starymi blokami. Żeby odpowiedzieć na pytanie dotyczące konfiguracji energetyki w Puławach, trzeba profesjonalnie określić model produkcyjny wraz z zapotrzebowaniem na parę i prąd. Bez fachowej wiedzy o rynku i wiarygodnej pracy jest to niemożliwe. Ponadto jest kwestia inwestycji produktowych, o których już wspominałem, m.in. przedłużającej się realizacji instalacji granulacji mechanicznej nawozów saletrzanych w Puławach, która jest powiązana z nową instalacją kwasu azotowego. Pilnego remontu wymagają też tamtejsze cztery nitki do produkcji kwasu azotowego.
Do tego dochodzi Kędzierzyn z inwestycją w estry specjalne, która wciąż nie może ruszyć na skalę komercyjną.
W Policach pilnie musimy ustalić stan techniczny poszczególnych linii nawozów wieloskładnikowych i zweryfikować naszą ofertę rynkową w tym segmencie. A konkurencja jest tu olbrzymia.
Dochodzą do nas także niepokojące sygnały dotyczące nieodpowiedniej komunikacji spółki z klientami. To samo ma dotyczyć relacji z dostawcami, m.in. usług logistycznych, którzy informują, że miesiącami nie mogli się skontaktować z przedstawicielami spółki.
Niektórzy analitycy mówią wprost, że sprawą inwestycji energetycznej w Puławach, a także kwestią zakupu gazu przez Grupę Azoty w końcówce 2022 r. i na początku 2023 - skutkującego stratą setek milionów złotych - powinna się zająć prokuratura. Pan też tak uważa?
Proszę dać nam czas. Z dokumentami zapoznajemy się raptem od kilku dni. Z pewnością obie te sprawy, a także kilka innych, np. inwestycji w granulację mechaniczną i linie do produkcji kwasu azotowego w Puławach, bardzo gruntownie przeanalizujmy.
Obecny zarząd to tylko tymczasowe władze, bo docelowy, składający się z sześciu osób, ma być wyłoniony w konkursie, który rada właśnie rozpisała. Jaka będzie dalsza procedura?
Do południa 14 marca kandydaci mają czas, by złożyć aplikacje. Później z pomocą headhunterów utworzymy krótką listę osób, z którymi będziemy chcieli się spotkać. Rozmowy zaplanowaliśmy na 18 i 19 marca. Najlepiej byłoby, gdyby nowy zarząd został powołany przed końcem marca, bo Grupa Azoty musi mocno przyspieszyć.
Hubert Kamola, który od 14 lutego stoi na czele rady nadzorczej Grupy Azoty, kilkanaście lat przepracował w puławskich zakładach azotowych, największej spółce koncernu. Zaczął w 2002 r. - zajmował się eksportem melaminy, ale szybko został kierownikiem zespołu ds. handlu związkami nadtlenowymi. Pięć lat od zatrudnienia w puławskich zakładach po raz pierwszy awansował na dyrektorskie stanowisko – szefował dywizji chemia. Następnie został dyrektorem operacyjnym i handlowy tej firmy, a w 2013 r. zasiadł w fotelu dyrektora korporacyjnego odpowiadającego za handel nawozami w całej Grupie Azoty.
W 2017 r. pożegnał się z pracodawcą, potem zajmował menedżerskie stanowiskach m.in. w grupie Ciech, gdzie był członkiem zarządu spółki Ciech Soda Polska i szefem całego biznesu sodowego (fabryki w Polsce, Niemczech i Rumunii), w Kronospanie, jednym z największych na świecie producentów płyt drewnopochodnych, i Chemirolu, gdzie zajmował się branżą nawozową.
Zasiadał w radach nadzorczych kilku spółek córek puławskich zakładów azotowych oraz grupy Ciech.
Jest absolwentem Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego i Wydziału Zarządzania WSEiZ w Warszawie. Ma też dyplom MBA University of Illinois at Urban-Chamaign.