Rynek mocy to funkcjonujący w Polsce od 2021 r. mechanizm wspierania energetyki konwencjonalnej, co w polskich realiach oznacza głównie wspieranie działających elektrowni węglowych. Na rynek mocy płacimy, jako odbiorcy energii, między 5,2 a 6,8 mld zł rocznie. Czy to dobrze wydane pieniądze? Ministerstwo Klimatu i Środowiska pracuje nad odpowiedzią na to pytanie.
Ministerstwo zbiera opinie
„Rozpoczęliśmy prace nad przygotowaniem oceny funkcjonowania rynku mocy” — przekazał PB resort klimatu. Resort musi taką ocenę przygotować, bo wymaga tego prawo. Ma czas do końca tego roku, by cały system ocenić i zaproponować jego zmianę lub zniesienie. Na razie, jak piszą PB urzędnicy, przygotowano i przeprowadzono wśród uczestników rynku ankietę.
„W ankiecie wzięło udział 121 uczestników rynku reprezentujących sektor wytwarzania, DSR [zarządzanie popytem — red.], magazyny, operatorów, odbiorców końcowych, w tym przemysłowych oraz organizacje pozarządowe” — napisał resort klimatu.
Badanie miało pokazać, co uczestnicy myślą o rynku mocy. Poza tym resort jest zainteresowany m.in. opinią think tanków.
Energetyka już jest za
O tym, co o rynku mocy myśli wielka energetyka, opowiedziało ostatnio Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie (TGPE). To organizacja będąca głosem dużych elektrowni systemowych, a jej członkami są państwowe PGE, Orlen, Tauron, Enea, zagraniczne Fortum i CEZ, a także ZE PAK kontrolowany przez Zygmunta Solorza.
TGPE zaapelowało o dalsze wsparcie finansowe, ale na nowych zasadach. Proponuje przedłużenie możliwości finansowania najbardziej emisyjnych elektrowni węglowych aż do końca 2028 r., podczas gdy według obecnych zasad stracą tę możliwość w połowie 2025 r. Ponadto rekomenduje przedłużenie rynku mocy do 2040 r. oraz wydłużenie okresu wsparcia dla niektórych źródeł z 15 do 25 lat.
Moc, odróżnieniu od wyprodukowanego prądu, to relatywnie nowy towar na polskim rynku energii. Oznacza gotowość elektrowni do podjęcia produkcji. Potrzebę wprowadzenia rynku takich usług uzmysłowił polskim decydentom kryzys z sierpnia 2015 r., kiedy upały, susza, awarie elektrowni i ich remonty sprawiły, że konieczne było wprowadzenie znanych w epoce PRL stopni zasilania, czyli ograniczeń w poborze prądu.