Kłopoty strefy euro z greckim i włoskim zadłużeniem nie zachęcają do inwestowania oszczędności w fundusze czy w akcje spółek notowanych na warszawskim parkiecie. Bessę na giełdzie próbują wykorzystać bankowcy, którzy kuszą klientów coraz wyższymi stawkami płaconymi za depozyty. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy średnie oprocentowanie lokat półrocznych wzrosło o 0,7 pkt procentowego, a tych o zapadalności o połowę krótszej o 0,8 pkt proc. Na rynku można znaleźć już lokaty o oprocentowaniu przekraczającym 7 proc. w skali roku. Dotyczy to przede wszystkim nowych, małych banków, które agresywnie rozpychają się na rynku, przebijając ofertę depozytową dużych banków.
Wyższy procent na gwiazdkę
Te ostatnie też nie zasypiają gruszek w popiele. W ostatnich dniach oprocentowanie swoich kont oszczędnościowych zdecydowały się podnieść Kredyt Bank i Bank Millennium, a potem stawki niektórych swoich depozytów — nawet o pół punktu procentowego — podbił ING Bank Śląski.
Na tym zapewne się nie skończy. Zdaniem wielu obserwatorów i samych bankowców, czeka nas powtórka z lat 2008-09, kiedy borykające się z brakiem płynności na rynku międzybankowym instytucje finansowe toczyły między sobą wojnę na depozyty, starając się ściągnąć jak najwięcej pieniędzy od klientów atrakcyjnym oprocentowaniem lokat. To czasowo wywindowało stawki płacone za depozyty nawet do 10 proc. w skali roku. —
Sektor bankowy musi się liczyć z powrotem wojny depozytowej. Część banków będzie musiała zaakceptować ujemne marże depozytowe już pod koniec tego roku — uważa Sławomir Sikora, prezes Banku Handlowego.
Lokaty prosto z domu
Na razie stawki najbardziej podbijają małe banki. Kuszą nie tylko oprocentowaniem lokat, ale także ich dostępnością.
— Zdarza się, że mamy konto w jednym banku, ale lokatę chcielibyśmy założyć w innym. W takiej sytuacji możemy udać się z oszczędnościami do placówki banku, w którym chcemy założyć lokatę. Możemy jednak również wszystko załatwić bez wychodzenia z domu, przez internet — mówi Jarosław Sadowski, analityk firmy Expander.
Proces otwarcia takiego internetowego depozytu jest bardzo prosty. Na stronie internetowej banku szukamy informacji o depozytach. Obok opisu lokat internetowych jest zwykle dobrze widoczny przycisk przenoszący nas do wniosku o lokatę. Tam wybieramy kwotę, jaką chcemy ulokować, okres depozytu i podajemy swoje dane. Na podany adres e-mail otrzymujemy potwierdzenie złożenia wniosku i numer konta, na które należy dokonać wpłaty. Tak można założyć lokaty, m.in. w FM Banku, Meritum Banku czy Idea Banku, ale także w internetowym ramieniu największego rodzimego banku PKO BP, czyli w Inteligo czy też w Banku Pocztowym.
Banki promują głównie depozyty krótkoterminowe (3-miesięczne), które kończą się jeszcze przed 1 stycznia 2012 r. Jedną z przyczyn może być niepewność co do przyszłości lokat antypodatkowych (z kapitalizacją dzienną, umożliwiającą niepłacenie 19-procentowego, tzw. podatku Belki). Ministerstwo Finansów pracuje na ukróceniem tych praktyk, nie wiadomo jednak, czy zdąży wprowadzić zmiany w ordynacji jeszcze przed nowym rokiem podatkowym.