BARIERY HAMUJĄ WEJŚCIE KAPITAŁU
Potrzeby wykorzystania przez Polaków mediów, a co za tym idzie usług telekomunikacyjnych rosną tak szybko, że obecność dwóch platform już niedługo nie będzie dla nikogo żadnym problemem.
Phil Roter, dyrektor zarządzający HBO Polska, uważa, że polski rynek medialny jest skrępowany zbyt dużą liczbą prawnych ograniczeń, które nie nadążają za rozwojem technologicznym telewizji, radia i Internetu. Jego zdaniem, zmniejszenie tych barier zaowocuje napływem kapitału zagranicznego, co w efekcie spowoduje przyśpieszenie rozwoju tego rynku.
„Puls Biznesu”: Jak ocenia Pan liczbę regulacji prawnych na polskim rynku medialnym? Ograniczeniom podlegają przecież udział kapitału zagranicznego, liczba emisji reklam czy liczba krajowych produkcji.
Phil Roter: Każda z tych kwestii jest oddzielnym problemem. Jednak Polska przygotowuje się do wejścia do Unii Europejskiej i duża liczba regulacji staje się bardzo kontrowersyjna. Sytuacja się zmienia i widzowie mają dostęp do nowych technik, dlatego należy do nowej sytuacji dostosowywać regulacje prawne. Część z nich, jak na przykład prawne regulowanie ilości krajowej produkcji w programie, ma swoje uzasadnienie. Jednak to też nie jest do końca dobre, gdyż widz nie może wybierać tego, co chce oglądać, ale odgórnie ustala się, skąd mają pochodzić programy. Uważam, że widzowi należy dać to, czego potrzebuje. Odbiorcy mają tysiące możliwości: telewizje naziemną, satelitarną, platformy cyfrowe, a niedługo będzie można oglądać wszystko za pomocą Internetu i wejdzie telewizja na życzenie. Nie wyobrażam sobie, aby wszystko objąć regulacjami prawnymi, na przykład miliony stron Internetu.
— A czy zdało egzamin limitowanie udziału kapitału zagranicznego w mediach elektronicznych? Zagraniczny kapitał jest przecież obecny w Polsce, a nadawcy obchodzą przepisy przez nadawanie z zagranicy lub tworzą formalnie polskie spółki, kredytując je na szeroką skalę.
— Mimo wszystko sytuacja prawna nie zachęca kapitału zagranicznego do wejścia na polski rynek mediów elektronicznych na szeroką skalę. Jest to hamulec, który sprawia, że rynek nie rozwija się w maksymalnie szybkim tempie. Polski rynek mediów jest najatrakcyjniejszym rynkiem w tej części Europy. Jeśli dojdzie do podniesienia progu udziału kapitału zagranicznego z 33 do 49 proc. i rozróżnienia nadawców na naziemnych i satelitarnych, którzy nie byliby objęci limitem, to spowoduje to napływ dużego kapitału i pozwoli nie tylko na szybszy rozwój telewizji, ale całego rynku mediów. Problem ten jest także powodem konfliktu między HBO a Canal+.
— Regulacje prawne i różne zakazy spowodowały powstanie dwóch wrogich obozów. Po jednej stronie stoi Wizja TV i HBO, po drugiej — Canal+ ze swoją platformą Cyfra+. Aktualnie toczy się kilka spraw sądowych. Czy jest szansa na to, aby rywalizacja w najbliższym czasie zaczęła toczyć się w lepszej atmosferze?
— Podział wynika z tego, że jedni nadawcy mają polskie koncesje, a inni nadają z zagranicy. Technologia rozwija się w bardzo szybkim tempie i coraz trudniej utrzymywać sztuczne, prawne różnicowanie nadawców na krajowych i zagranicznych. Pomimo że HBO jest nadawcą zagranicznym i nie mamy koncesji w Polsce, nasze zaangażowanie kapitałowe nie odbiega od nakładów nadawców, którzy posiadają taki przywilej. Największe wydatki to inwestycje w polską kinematografię, które — od czasu jak weszliśmy na polski rynek — nie odbiegają znacznie od zaangażowania innych telewizji. Zobowiązaliśmy się, że w ciągu pięciu lat nasze wydatki na polskie kino osiągną 10 milionów dolarów. Nie ma żadnych podstaw prawnych, aby doprowadzać do wielkiego konfliktu. Konkurencja między platformami jest bardzo dobrą rzeczą, gdyż pozwala wybrać widzowi lepszą jakość za korzystniejszą cenę. Są kraje wielkości Polski, w których konkurują ze sobą dwie platformy cyfrowe.
— Czy można się spodziewać wejścia na polski rynek kolejnych wielkich graczy? W jakim kierunku będzie zmierzał polski rynek?
— W Polsce mamy 12 milionów gospodarstw domowych, z czego 3 miliony to abonenci kablówek, a niecałe 500 tysięcy to abonenci platform. Tak więc na razie tylko niespełna 30 procent decyduje się na dodatkowe płacenie za telewizję. Przy takim tempie rozwoju rynku wskaźnik ten może osiągnąć w ciągu 8-10 lat 70 procent. Polski odbiorca jest bardzo wymagający i w coraz większym stopniu zafascynowany kanałami tematycznymi, które będą zaspokajać jego konkretne zainteresowania. Potrzeby wykorzystania przez Polaków mediów, a co za tym idzie usług telekomunikacyjnych rosną tak szybko, że obecność dwóch platform już niedługo nie będzie dla nikogo żadnym problemem. Biorąc oczywiście pod uwagę fakt, że właściciele obu platform będą wystarczająco cierpliwi, aby czekać na rozwój rynku.
— Jaka jest pojemność polskiego rynku i czy Polaków będzie stać na płacenie za nowo tworzone kanały telewizyjne?
— Kończy się era nadawców produkujących programy dla wszystkich. Rynek różnicuje się i przyszłością są tematyczne kanały, na przykład sportowe lub skierowane do dzieci. Także HBO nie stawia sobie za cel trafić w gusty wszystkich, ale chcemy docierać do ludzi lubiących kino. Liczba polskojęzycznych kanałów tematycznych zbliża się do 50, a będzie ich dużo więcej, gdyż jest na nie zapotrzebowanie. Jednak przy obecnym rozwoju polskiego rynku trudno pokusić się o konkretne prognozy. Wraz z rozwojem gospodarki rośnie siła nabywcza Polaków i jeśli oferta płatnych telewizji będzie atrakcyjna, to nie powinno być problemów ze znalezieniem nabywców.
— 10 lat temu mieliśmy w Polsce jedną telewizję i dwa programy. Dziś mamy kilkadziesiąt kanałów telewizyjnych. Czy polski rynek ,,wyprodukował” w tym czasie dostateczną liczbę managerów zarządzających mediami?
— Tak. HBO Polska jest dobrym przykładem. Na poczatku mieliśmy pięciu obcokrajowców na stanowiskach menedżerskich, dziś mamy ich tylko dwóch. Polski rynek jest w stanie wykreować swoich specjalistów i nie ma sensu, aby cudzoziemcy zarządzali polskimi mediami.
— Platformy cyfrowe szacują opłacalność na 500 tysięcy abonentów, a jaka jest granica dochodowości płatnego kanału filmowego takiego jak HBO?
— Nie udostępniamy liczby subskrybentów z przyczyn konkurencyjnych. Światowe doświadczenia pokazują, że od wejścia na rynek potrzeba przynajmniej 4-6 lat, aby płatne kanały telewizyjne zaczęły przynosić zyski. Nie jest tajemnicą, że HBO Polska na razie jest kanałem deficytowym. Aby zaczął przynosić zyski, musimy podwoić liczbę abonentów. Aktualnie jest ona mniejsza od naszej konkurencji (Canal+ ma ich około 300 tysięcy — przyp. red.) Opóźnienia wynikają z przyjętej przez nas strategii, która zakłada relatywnie niski abonament przy zdobyciu dużej liczby abonentów.
— Jakie są plany inwestycyjne HBO Polska?
— Chcielibyśmy pozostać nadawcą programu telewizyjnego. Nie wykluczamy rozszerzenia oferty programowej. Przyglądamy się kilku kanałom tematycznym, które chcielibyśmy stworzyć i sprzedawać w pakiecie z naszym kanałem filmowym.