Moda na picie młodego niedojrzałego czerwonego wina z tego regionu Francji rozpoczęła się w 1985 r., gdy po raz pierwszy w oknie jednej z winiarni miasteczka Beaujolais pojawił się zachęcający napis „Le Beaujolais Nouveau est arrivé”.

Wino tego typu poddawane jest innemu rodzajowi fermentacji (do kadzi fermentacyjnej wrzuca się nierozgniecione całe grona winorośli gamay noir wraz z szypułkami), stąd jego oryginalny, lekki, mocno owocowy smak.
Tradycja nakazuje otwierać butelki po 7 tygodniach fermentacji i koniecznie spożyć ich zawartość przed Bożym Narodzeniem, najpóźniej zaś w styczniu. Po dłuższym czasie leżakowania nie nadają się już one do picia.
Na modzie picia młodego wina zarabia oczywiście nie tylko ok. 3500 francuskich gospodarstw winiarskich regionu, które w tym jednym wypadku rezygnują z własnej marki, lecz również wielu pośredników, w tym firm transportowych, które mają wyjątkowo mało czasu na dostarczenie go do sklepów i restauracji. Rocznie produkuje się około 450 000 hl tego trunku, z czego aż 45% jest przeznaczone na eksport, głównie do Niemiec, USA i Japonii.
I mimo powtarzających się od kilku lat doniesień o spadku produkcji i spożycia wina francuskiego, produkcja młodego wina z Beaujolais powoli, ale ciągle rośnie. W tym roku portal Winezja.pl w ciągu zaledwie kilku dni wyprzedał wszystkie butelki z tym młodym winem, jakie zamówił. I to głównie do klientów indywidualnych!
OKIEM EKSPERTA
Chodzi głównie o dobrą zabawę
Tomasz Kolecki – Majewicz, ekspert portalu Winezja.pl
Beaujolais Noveau to młode wino o wysokiej kwasowości produkowane z pierwszych zbiorów w tym roczniku. Malolaktyczna fermentacja nadaje mu charakterystycznych właściwości: lekkość, wyczuwalną obecność czerwonych owoców zwłaszcza wiśni i porzeczki.
Kolor wina jest intensywny z czerwonymi refleksami. Z winem tym wiąże się ponad 30 letnia tradycja hucznych zabaw towarzyszących otwarciu pierwszych butelek Beaujolais Nouveau i ocenianiu zbiorów w obecnym roczniku.
Jak najlepiej świętować przybycie Beaujolais Noveau? W zalewie mnóstwa mniej lub bardziej udanych klonów tego komercyjnego sukcesu stulecia, najrozsądniej wydamy pieniądze, nie zatrudniając do poprowadzenia czwartkowej zabawy "złotej rączki za pięć groszy".
Ma być wesoło, a humor najłatwiej popsuć byle czym... Dostępny u nas Drouhin, jak reszta pierwszej burgundzkiej pierwszej ligi, nie pozwala sobie na wpadki nawet w tak rozrywkowym wydaniu swojej marki. Pijmy, śmiejmy się, pogadajmy i... nie zapominajmy o wodzie mineralnej. Rano stres będzie mniejszy.
