Już w sierpniu notowana na NewConnect spółka wysłała pierwszą partię testów PCR w ramach pilotażowego zamówienia. Wówczas wartość umowy wyniosła 81 tys. USD. Teraz jest wielokrotnie większa, bo wynosi 567 tys. USD (2,1 mln zł). Zdaniem Łukasza Urbana, prezesa BioMaximy, spółka może liczyć na więcej.
— Aby uplasować produkt na rynku indonezyjskim, pracowaliśmy z naszym partnerem przez prawie dwa miesiące. Zestaw testowy BioMaxima należało zarejestrować w tamtejszym ministerstwie, a także musieliśmy walidować test w lokalnych laboratoriach. Liczymy na to, że uda się kontynuować współpracę z tym partnerem i że otrzymamy kolejne zamówienia — mówi Łukasz Urban.
Jak przekonuje, oferowane przez spółkę rozwiązanie ma atut w postaci dostosowania do specyficznego, dalekowschodniego klimatu.
— Od kilku tygodni obserwujemy w tym kraju przyrost zakażeń koronawirusem, więc zapotrzebowanie na testy jest bardzo duże. W Indonezji jest ciepło i wilgotno, a nasze testy genetyczne są przystosowane do transportu w temperaturze pokojowej, nie wymagają tzw. zimnego kanału logistycznego. Natomiast wiele konkurencyjnych zestawów testowych wymaga transportu na suchym lodzie oraz przechowywania w zamrażarce, co tworzy dodatkowe koszty i generuje ryzyko logistyczne — dodaje Łukasz Urban.
Kurs zareagował ponad 30- -procentowym wzrostem na informacje o nowej umowie. Jeszcze w marcu inwestorzy wyceniali walory spółki na mniej niż 10 zł, a szczytowym momencie na 57 zł. Po publikacji wyników za I półrocze kurs spadł. BioMaxima wypracowała w tym okresie 22,8 mln zł przychodów (wzrost o 57 proc. r/r) i 3,4 mln zł zysku netto (wobec 251 tys. zł straty w analogicznym okresie 2019 r.). Spółka w II kwartale wprowadziła do oferty analizator iFlash 1800, który zdaniem prezesa ma szanse na wykorzystanie nie tylko w obszarze badań nad COVID-19, ale także w rutynowej diagnostyce.
— Widzimy od początku roku zwiększone zainteresowanie wyrobami BioMaximy, w szczególności w obszarze diagnostyki COVID-19. Testy cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem. W maju i czerwcu było mniejsze zapotrzebowanie na nasze pozostałe, klasyczne produkty, jednak ten tradycyjny rynek również teraz powraca. W dalszym ciągu obserwujemy ogólne zainteresowanie laboratoriów w kraju i dystrybutorów za granicą — dodaje Łukasz Urban.