Życie prawdziwej kobiety nie opiera się wyłącznie na pracy. Ani jednego dnia spędzonego na wychowywaniu dziecka nie zamieniłaby ona na żadną korporacyjną karierę, żadne stanowisko, żaden konferencyjny blichtr. Prawdziwa kobieta wie, że w biznesie najważniejsze jest partnerstwo, a jest ono możliwe tylko przy szczerych intencjach i mówieniu prawdy. Niestety nie wie tego całe młode pokolenie polskiego biznesu. Więc niech się uczy...
- Kiedy zadzwoniłem prosząc o udzielenie wywiadu, powiedziała Pani, że przyłapałem ją na smażeniu kotleta.
— To prawda.
- Pomyślałem wtedy, że mam do czynienia z prawdziwą kobietą.
— Jak najbardziej.
- Ale z drugiej strony od razu przyszło mi do głowy, że w ten sposób „urabia” Pani dziennikarzy?
— Nie mam sposobów na dziennikarzy.
- Oj, nie potwierdza Pani stereotypu zimnej, wyrachowanej i twardej kobiety biznesu.
— To bardzo dobrze, bo nią nie jestem. Jestem po prostu sobą. Muszę panu powiedzieć, że się wyciszyłam, odkąd urodziłam drugie dziecko. Teraz najważniejszy jest dla mnie każdy dzień, który mogę spędzić z małą Sarą i patrzeć, jak się rozwija, jak fajnie się zachowuje. Nie zamieniłabym tego na żadną korporacyjną karierę, żadne stanowiska i żaden blichtr konferencyjny. Nie na tym polega życie.
- A na czym?
— Na tym, żeby być szczęśliwym i robię wszystko, żeby tak było. Praca jest dla mnie tylko środkiem do osiągnięcia spełnienia w życiu i zarobienia pieniędzy na to, żeby było ono dobre i wygodne.
- Myśli Pani, że tak powinni postępować wszyscy?
— Myślę, że każdy ma inne potrzeby, własny system wartości i wrażliwość. Nie sądzę, żeby moje zasady stanowiły jakąś ogólną receptę na szczęście. Ale życie na pewno nie polega na tym, żeby ciągle pracować. Dlatego, od roku jestem już, że tak powiem emerytem reklamowym... ha, ha, ha...
- No to chyba możemy swobodnie rozmawiać o tej branży i nie tylko o niej. Do rzeczy: ponoć polskim firmom wciąż ciężko zrozumieć, czym jest strategia marketingowa?
— Z moich doświadczeń wynika, że najlepsze strategie marketingowe mają spółki z udziałem kapitału zagranicznego. Tam to marketingowe know-how przychodzi wraz z udziałowcem.
- To znaczy, że Polakom brakuje jednak wiedzy o marketingu?
— Jeszcze tak.
- Ale Pani sobie jakoś radzi?
— Spędziłam15 lat w amerykańskich firmach, tam się uczyłam. Nie jestem talentem-samorodkiem. Takie typy są dobre na epokę, która właśnie się skończyła. Epokę firm polonijnych, która wybaczała wiele błędów, ponieważ rynek należał do producenta, a nie konsumenta. W każdej branży panowała bardzo niewielka konkurencyjność i tak naprawdę każdemu się udawało. W tej chwili nadszedł czas prawdy. Wygrywają ci, którzy rzeczywiście wiedzą co robić, a nie tylko się tego domyślają.
- Jakich błędów w biznesie się dzisiaj nie wybacza?
— Chybionej intuicji i działania po omacku bez rzetelnego przygotowania. Ale wydaje mi się, że osoby, które w tej chwili wchodzą w biznes opierają się na bardzo konkretnych przesłankach, a nie na mrzonkach.
- To są zupełnie inni ludzie od tych, którzy zaczynali na początku lat 90.
— To prawda. Są młodzi, dobrze wykształceni, często mają dyplomy MBA.
- Ale ci młodzi, gniewni menedżerowie są często ostro krytykowani przez starszych kolegów.
— Na pewno tak. Oni często mają dobry warsztat, ale potrzebują mistrza. Muszą zdobywać praktykę w stymulującym środowisku. W dalszym ciągu muszą się kształcić i rozwijać.
- W jakim kierunku?
— Przez 5 lat pracy w reklamie z dobrze wykształconymi, młodymi ludźmi zarówno w agencji jak i po stronie klienta, stwierdziłam, że ich głównym mankamentem nie jest brak wiedzy i znajomości branżowej. Oni się tego szybko uczą. Ich podstawowym problemem jest etyka.
- Etyka?
— Partnerzy biznesowi często nie mają do siebie zaufania. Nie ma myślenia w kategoriach: „win-win“, tzn. „my” po stronie agencji i „wy” po stronie klienta, mamy wspólny cel. Główne problemy agencji reklamowych w naszym kraju polegają dzisiaj na tym, że klienci postrzegają je jak przeciwnika, a nie sprzymierzeńca. Agencja jest traktowana jako ktoś, kto za pieniądze klienta chce sobie zdobyć sławę i chwałę w postaci filmu reklamowego, który nie sprzedaje produktu, tylko wygrywa festiwal. Dzieje się tak na wszystkich płaszczyznach — począwszy od działów kreacji, skończywszy na działach obsługi klienta. Tymczasem współcześni stratedzy w biznesie podkreślają konieczność bycia całkowicie otwartym i przejrzystym dla klienta. Nie wolno mieć żadnych ukrytych celów, nie kręcić, mie mówić prawdy. To rozumiem jako brak etyki.
- Z tego, co Pani mówi, wynika, że ci ludzie po prostu kłamią.
— To nie jest kłamstwo. To jest strach. Oni mają zakorzeniony w sobie lęk przed powiedzeniem prawdy. Jeżeli tylko pojawia się jakiś problem, czy coś im się nie udaje, to od razu budzi się w nich jakaś defensywna potrzeba konfabulowania i zrzucania odpowiedzialności na innych.
- Ale to jest chyba cecha całego młodego pokolenia polskiego biznesu...
— ...która wynika z braku życiowego doświadczenia. W biznesie najważniejsze jest partnerstwo, a jest ono możliwe tylko przy szczerych intencjach i mówieniu prawdy. Tymczasem widzę, jak młodzi ludzie kłamią już na spotkaniach w sprawie pracy, starają się zrobić dobre wrażenie, jak nie są sobą. Popełniają w ten sposób podstawowy błąd. Przecież jeżeli ktoś, kto już zostanie zatrudniony, będzie w ten sam sposób zachowywał się wobec swojego klienta, to straci jego zaufanie natychmiast. Często szuflady młodych pracowników są pełne problemów, którymi z nikim się nie dzielą. Te problemy w końcu wybuchają, jak granat w szambie i wszyscy są nim obryzgani. W firmie następuje wielka kompromitacja wszystkich wobec wszystkich.
- A co mają robić? Przecież się boją.
— Wystarczy odrobina odwagi cywilnej, żeby przyjść i powiedzieć szefowi: słuchaj jest problem, tutaj się nie udało, popełniłem błąd i cierpliwie poczekać na pomoc w rozwiązaniu tej sytuacji. Nie trzeba jej trzymać, aż urośnie do rangi dramatu.
- Skąd się bierze w młodych ludziach ten lęk?
— Wchodząc w biznes rzucani są od razu na głęboką wodę i biorą na siebie ogromną odpowiedzialność, w tym również materialną. Na przykład w reklamie operują wielkimi budżetami i nie rozumieją, że ich konstytucjonalnym prawem jest prawo do popełniania błędów. Oczywiście pod warunkiem, że natychmiast zostaną o nich poinformowani wszyscy, którzy są je w stanie naprawić. Ten lęk przed odpowiedzialnością powoduje, że ci ludzie nie śpią po nocach, płaczą w pubach, ale nie powiedzą szefowi nic dopóki nie dowie się o tym z zupełnie innej strony. Ale wtedy jest już najczęściej albo za późno, albo bardzo trudno ugasić taki pożar. Czasami aż miałam ochotę na swoich drzwiach wywiesić tabliczkę: Zakładowa Straż Pożarna. Gaszenie pożarów jest bolączką każdego szefa.
- Pół biedy, jeżeli ma się szefa, który potrafi je rzeczywiście gasić. Ale są tacy, co nie potrafią.
— Obowiązkiem dobrego szefa jest stworzenie atmosfery, która stymuluje i zachęca do podejmowania decyzji z pełnym prawem do wpadki. Nakłada to na szefa obowiązek wspierania i coachingu. A potem... to jest tak, jak w tej anegdocie: jeżeli masz problem, to powiedz o nim szefowi. Wtedy już nie tylko ty borykasz się z problemem, szef też go ma. Teraz to także jego sprawa i on nie ma wyjścia — musi ci pomóc sobie z nią poradzić. Największym dramatem jest ukrywanie różnych trudnych sytuacji przez młodych pracowników. Wówczas winny jest tylko młody zagubiony człowiek, który tak naprawdę nie może wszystkiego wiedzieć i nie z każdej sytuacji potrafi wybrnąć.
- A jeżeli to szef ukrywa i konfabuluje? Co wtedy?
— Zdarzają się też i takie sytuacje. Ale to jest właśnie kwestia etyki. Etyka w biznesie jest czymś, co jest potrzebne każdemu od pierwszego w życiu dnia pracy. Etyka w pracy jest czymś szalenie ważnym i czego bardzo, bardzo w naszym kraju brakuje.
- Można się jej nauczyć?
— Można, chociaż życie jest pełne pokus. Dlatego w pracy powinna być zawsze egzekwowana.
Nina Kowalewska ma dwoje dzieci. Ukończyła Wydział Japonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Od 1983 roku pracowała jako dziennikarka redakcji zagranicznej Polskiego Radia. W latach 1986-89 była asystentką, a potem przedstawicielem działu barterów w amerykańskim koncernie Dow Chemical. Od 1989 pełni funkcję polskiego przedstawiciela Financial Times. W latach 1991-95 była prezesem i dyrektorem generalnym wydawnictwa Harlequin. Jednocześnie w 1992 roku założyła agencję reklamową
Communication
Unlimited, z którą była związana do 1995 r. Zaraz potem utworzyła
firmę New
Communications,
która do dzisiaj zajmuje się konsultingiem strategicznym i marketingowym.
W 1995 roku została dyrektorem generalnym agencji reklamowej Young & Rubicam. Rok temu odeszła z niej. Jest członkiem Polskiej Rady Biznesu i Klubu 22. Obecnie wspólnie z Leszkiem Popowiczem są w trakcie rejestracji Fundacji Wspierania Komunikacji Społecznej Ad Rem.