Pracowite przedpołudnie w pachnącej nowością warszawskiej siedzibie spółki D35. Kilkoro osób siedzi w laboratoryjnej sali kinowej z największym tego typu ekranem w Polsce. Wśród nich jest też Piotr Woźniak-Starak, syn właściciela Polpharmy, inwestujący od kilku lat w produkcję kinową. Wspólnie recenzują kadry z obrazu „Bogowie”, opowiadającego historię prof. Zbigniewa Religi.

— Trochę brakuje gdzieniegdzie kontrastu — komentuje Piotr Woźniak-Starak i koloryści D35 już biorą się do pracy. Do czasu premiery „Bogowie” mają mieć, w sferze technicznej, oderwaną metkę z napisem „made in Poland”, podobnie jak wyzuta z polskości była „Drogówka” Wojciecha Smarzowskiego, postprodukowana w D35. Studio, od czasów inwestycji funduszu WSI Capital w końcu 2013 r., wyłożyło na nową jakość kilka milionów złotych. Jeśli dobrze pójdzie, wyłoży kilka kolejnych, chcąc na stałe zagościć w europejskiej ekstraklasie.
Sztuka wzrostu
— „Papusza”, „Drogówka”, „Sęp” — te filmy zdarzyły się u nas. Nasz był sprzęt i to my odpowiadaliśmy za postprodukcję. Teraz z nową przestrzenią wchodzimy na stałe na wyższy poziom, zaczynamy pracę z najbardziej prestiżowymi przedsięwzięciami. Wielkie produkcje potrzebują sprawnego i logicznego procesu zarządzania projektem i wielkiej przestrzeni, a niewiele firm na rynku taką ma — mówi Marcin Kryjom, założyciel, prezes i mniejszościowy udziałowiec D35. Podkreśla, że D35 to nie spółka z rynku sztuki, ale technologii. Mająca korzenie we Wrocławiu firma wypożycza cyfrowy osprzęt filmowy, obsługuje plany zdjęciowe, ale też dba o efekty specjalne w filmach. Jej roczne przychody cieszą oko założycieli firmy kurierskiej „Siódemka”, właścicieli WSI Capital. Na razie oscylują wokół 5 mln zł, jednak za 2-3 lata ma to już być kilkanaście milionów złotych. W milionach liczone zaś będą zyski. — W ciągu pierwszych pięciu miesięcy tego roku odnotowaliśmy wzrost przychodów o 100 proc. w stosunku do analogicznego okresu 2013 r. — mówi prezes spółki. Czyżby polski rynek czekała lokalna, filmowa hossa? Niekoniecznie. D35 szuka szans za granicą — otworzyło właśnie biuro w… Bombaju i już pracuje nad pierwszymi reklamówkami z Azji i bollywoodzkimi produkcjami.
Złapać ruch
— Dlaczego widzimy szansę w Bombaju? Bo Azjaci szukają europejskiego sznytu do swoich produkcji filmowych, żeby dodać im blasku. My im to dajemy — mówi Marcin Kryjom.
Na rodzimym gruncie liczy na zdobywanie rynku kosztem mniejszych podmiotów, a nie nagły wzrost. Dodatkowym impulsem do rozwoju ma być kolejna duża inwestycja w studio pozwalające przechwytywać w trójwymiarze jednocześnie ruchy kilku aktorów z planu. Niewykluczone też, że w przyszłości D35 będzie ściślej współpracować z agencją interaktywną OS3, w której udziały również ma WSI Capital.
— Wciąż trzymamy się blisko rynku gier. Współpracowałem już z wrocławskim Techlandem przy jego największych produkcjach. Liczymy na wzrost tej części naszej działalności. Giełda też jest w scenariuszu, ale na pewno jeszcze nie na tym etapie rozwoju — zastrzega Marcin Kryjom.
ROBERT MOŚCICKI, prezes ATM Studio
Taki biznes w wersji eksportowej zbudowany jest głównie na zaufaniu, rekomendacje z zagranicznych rynków otwierają wiele drzwi. Jednak od zlecenia do zlecenia sprawy potrafią toczyć się bardzo powoli, pomimo świetnych opinii. Da się robić projekty w Bombaju z Warszawy, ale trzeba mieć świetny zespół sprzedażowy. Dzięki technologii można większość rzeczy omawiać i załatwiać przez internet. Zatem 90 proc. sukcesu to umiejętności personalne, możliwości spełnienia technologicznej i artystycznej obietnicy.