Na partnerów trzeba uważać. Notowane na NewConnect delikatesy internetowe A.pl — ostatnio było o nich głośno w mediach, bo Apple wystąpił do Urzędu Patentowego RP o unieważnienie ich znaku towarowego — stanęły nad przepaścią, gdy wniosek o upadłość złożył główny dostawca, Bomi.
W piątek e-spożywczak sam złożył wniosek o upadłość likwidacyjną. Powód — „brak wystarczających środków finansowych na dalszą działalność”. Jednocześnie z fotelem prezesa spółki pożegnał się Radosław Celiński.
Efekt domina
Jak do tego doszło? Wiosną, gdy Bomi — odpowiadające za realizację 95 proc. zamówień e-sklepu i posiadające 17,69 proc. jego akcji — likwidowało nierentowne placówki, A.pl musiało zamknąć lokalne oddziały w Szczecinie, Białymstoku i Bydgoszczy, czasowo wstrzymano też realizację dostaw na największym rynku, czyli w Warszawie. Potem była równia pochyła — gwałtownie spadała liczba zamówień i sprzedaż, spółka zaczęła redukować zatrudnienie.
Spadków nie powstrzymało nawet zrezygnowanie od początku sierpnia z usług Bomi i podpisanie umowy z konkurencyjnym Frisco.pl, które przejęło na siebie kompletowanie zamówień — w ubiegłym miesiącu A.pl zrealizowało tylko 1042 dostawy, czyli 73 proc. mniej niż rok wcześniej i 19 proc. mniej niż w lipcu. W pierwszym półroczu zanotowało 2,3 mln zł straty netto przy 5,1 mln zł przychodów.
— Przez braki w asortymencie Bomi nie było w stanie obsługiwać dostaw dla sklepu internetowego, dlatego podpisano umowę z Frisco.pl. Mimo upadłości zależy im jednak na tym, żeby nie tracić kanału internetowego — przymierzają się do przejęcia kontroli nad e-sklepem i chcą go rozwijać — jeszcze w ubiegłym tygodniu słyszeliśmy ze źródeł zbliżonych do A.pl. A.pl szykowało emisję do głównych akcjonariuszy — akcjami chciało spłacić należności wobec nich. Najwięcej, bo aż 3,5 mln akcji, miało trafić do Bomi, które dzięki temu przejęłoby pełną kontrolę nad delikatesami internetowymi. Zwiększenia zaangażowania w e-sklep nie potwierdził jednak Witold Jesionowski, prezes Bomi i jednocześnie członek nadzoru A.pl.
— A.pl, tak jak Bomi, teraz praktycznie „stoi” i nic nie słyszałem o tym, żebyśmy mieli przejmować nad nim kontrolę. Czekamy na decyzję naszegowalnego o emisji — mówił w piątek Witold Jesionowski.
Nadzieja umiera ostatnia
E-sklep podaje w komunikacie, że właśnie „brak decyzji w sprawie konwersji zadłużenia wobec Bomi” był „istotnym elementem”, decydującym o złożeniu wniosku. Jednocześnie informuje, że między akcjonariuszami spółki „trwają rozmowy, którychintencją jest konwersja zadłużenia na akcje”. Prócz Bomi pakiet w A.pl ma też giełdowy Action (18,44 proc.).
Bomi tymczasem nadal liczy na ożywczy zastrzyk od inwestorów — spółka chce wyemitować do 120 mln warrantów subskrypcyjnych i pozyskać w ten sposób około 50 mln zł. Te pieniądze — zdaniem zarządu — mają wystarczyć do postawieniaupadłych delikatesów na nogi. Nadzwyczajne walne Bomi, które będzie decydować o ratunkowej emisji, zwołano na 10 października. To już kolejne podejście, bo emisję miało przyklepać walne na początku września — tyle że nie stawiła się na nim wystarczająca liczba akcjonariuszy.